Posty

Nawet pozytywnie

 Dzisiaj wiewiórki znowu atakowały, wysokie krzewy koło balkonu. Jak zwykle zrobiłem parę badziewnych zdjęć i jak zwykle piszę, że pewnie je kiedy wstawię ;o) Problem w tym, że zdjęcia mam na komórce, a synchronizacja czasami dziwnie działa, więc nie zawsze mi się chce ich szukać. Orzechów im dzisiaj nie dałem, bo i tak ostatnim razem zakopywały. Kupiłem ich dzisiaj trochę więcej. Rano, o dziwno, nie męczył mnie za bardzo lęk. Pomyślałem sobie "czym ja się tak kurcze przejmuję". Wiem, że mam paradoksalne myślenie, bo chciałem się zabić już od wieku parunastu lat i do głowy mi nie przyszło wtedy, że tak sędziwego wieku dożyję. Poza tym, to obejrzałem sobie parę wideo na YT, o ludziach, którzy też walczyli ze swoimi lękami. Jeden też po tym, jak go rodzice za karę w szafie zamykali, na koniec trafił do więzienia i tak dalej. Drugiego znowu dzieci w szkole męczyły, jak to w szkole.  Myślę, że boję się jakoś choroby, czy śmierci, a może ogólnie, że coś złego się wydarzy. Wiadomo,

Dołki i wiewiórki

 W poniedziałek idę do drugiej kliniki-R, dokładniej mówiąc, drugiego chirurga dowiedzieć się czegoś. Czytam sporo o technikach operacji, to znaczy, tej pierwszej E i drugiej kliniki R. żadna z nich mnie nie przekonuje. Gdyby tą metodą drugiej kliniki robiono w pierwszej klinice, to bym się nie zastanawiał, a tak, to obie techniki mają wady i zalety. Gdyby klinika E operowała metodą tej R, to bym się nie zastanawiał, bo klinika E jest jako specjalistyczna klinika ortopedyczna podobno jedną z najlepszych na świecie, według czasopisma newsweek. Obudziłem się w nocy i nie umiałem spać. Wyobraziłem sobie, że tulę się do jakiej miłej istoty i to mi pomogło. Rano obudziłem się i lęki przyszły. Takie życie. Za to gdy siedzę na balkonie, to jest mi lepiej, tym bardziej, że dzisiaj pod balkonem te dwie wiewiórki hasały. Może potem wrzucę jakie zdjęcie, choć jakoś zdjęcia taka sobie. Rzuciłem im trochę orzechów i zobaczyłem, że je od razu zakopywały. Tak sobie obserwuję swoje nastroje, z tych ci

Trochę lżej

Po tym jak podjąłem decyzję o operacji biodra, jakoś mi lżej. Już drugi dzień nie miałem porannej depresji, choć czułem się zmęczony. Myślę, że to miotanie się z sobą samym, "robić, czy nie robić", kosztowało mnie sporo energii. To jednak przezwyciężenie, dać sobie kawałek kości odpiłować i zamiast tego wstawić kawałek metalu, ceramiki i plastiku. Równocześnie człowiek czuje się jakiś, nie wiem, stary? Wiem, że nawet dwudziestolatkowie to mają, ale większość to jednak ponad siedemdziesiąt, chyba. W każdym razie, to poszedłem do tej kliniki, jak pisałem i mogę sobie wyobrazić tam się dać zoperować. Na początku lutego mam wizytę w innym ośrodku, to znaczy, u innego chirurga ortopedy, który operuje inną techniką, taką, po której nie ma ograniczeń w zginaniu nogi i takich rzeczach. Tak jest w tej pierwszej klinice (EK). Tyle, że coś za coś. Ta druga klinika jest mniejsza, mają może mniejszą ilość implantów, czyli protez do wyboru, muszę się dowiedzieć. Różnic jest trochę więcej,

Pierwsza klinika

Nie spałem chyba przez pół nocy, bo myślałem o dzisiejszej wizycie w pierwszej klinice, w której mam rozmowę na temat operacji biodra. Pojechałem tam rowerem. Muszę powiedzieć, że po wczorajszym deszczowym dniu dzisiaj było bardzo fajnie, nawet słońca sporo. Na wszelki wypadek zaplanowałem podróż na 1,5 godziny, choć jedzie się tam tylko niecałe 40 minut, rowerem. Tyle, że znam moją znajomość terenu, tym bardziej, gdy jestem zestresowany.  W każdym razie to lekarze byli mili. Chcę jeszcze jutro termin w innej klinice umówić, bo tam inną metodą operują. Tak w sumie, to robię to trochę dla zasady, ale może mi w tej drugiej klinice coś nowego powiedzą. Nawet nie chce mi się pisać o różnicach między tymi metodami operacyjnymi. Dobra, w tej pierwszej nie wolno się przez parę miesięcy na tej nodze schylać pod kątem więcej niż 90 stopni. W tej drugiej tego nie ma, ale, oczywiście, są inne ograniczenia, tyle, że bardziej w czasie operacji i tak dalej. Idę spać, bo miałem ciężką noc, ale w sumi

Cykl dnia, zmęczenie

 Pogoda pasuje do mojego nastawienia do życia, bo jest po prostu szaro i prawie, że cały czas mży. Mimo wszystko poszedłem się chwilę przejechać na rowerze, bo i tak paczkę musiałem odebrać, olej do łańcucha rowerowego, bo mi się skończył. Jak pada i jeździ się przez park, to on szybko znika z łańcucha.  Coraz poważniej zastanawiam się nad operacją biodra. W domu chodzę już na śródstopiu, bo zacząłem czuć kolano. Czytam codziennie co tam piszą w grupie od kolan i bioder. Wbrew pozorom nie tylko starzy ludzie dostają nowe biodra, bo także mistrz świata w wadze ciężkiej w boksie dostał ze trzy lata temu dwa nowe biodra, w wieku chyba 35 lat. Nie wiem, czy walczył od tego czasu, to znaczy, czy miał jakąś poważniejszą walkę.  W każdym razie to obserwuję mój nastrój. Rano, jak zwykle, lekka depresja i niepokój, jestem po prostu w dołku. Jakoś tam wstaję, robię trochę ćwiczeń, przez co nastrój się poprawia. Na koniec kawa na balkonie, książka, ja opatulony w śpiwór. To chyba najlepsza część

Cena za bieganie

Byłem się wczoraj przebiec, tak mnie jakoś wyciągnęło. Może z 18 minut potruchtałem, za to mnie potem noga przez dwie godziny siekała, ale bieg był wspaniały, to znaczy, choć powolny. Widzę jak mi tego brakuje. Jutro pójdą może na rower. Przez to strzykanie w biodrze musiałbym pójść wreszcie do tych klinik, ale, wymówka zawsze się znajdzie. W moim mieście jest koło 3.000 nowo zarażonych tygodniowo, tendencja wzrostowa, póki co. Więc nie chcę się szlajać po różnych kolejkach, ani żelaznych, ani szpitalnych.  Dzisiaj było trochę słońca, więc poszedłem do parku, choć mi się nie chciało. Nawet jakoś dało się pochodzić, choć ludzi było pełno.  Ciekawe, poczułem nagle niepokój, jakąś godzinę temu, nie wiem, czy to z powodu owoców, które wszamałem, a może z powodu wiadomości od siostrzeńca, albo może na myśl o tych klinikach i jutrzejszej rozmowie ze spółdzielnią w sprawie grzyba w mieszkaniu. Ciekawe jak mi te emocje tak skaczą. Jak jestem niespokojny, to też po prostu fizycznie, trochę mnie

Krok po kroku

Obraz
Tak jak ten jeden gościu powiedział, Banot, który wspiął się na Mariota, że coś mu mówi, żeby sobie dał spokój, zlazł, ale inna siła pcha go do przodu, więc idzie dalej, krok po kroku wchodzi do góry. Jak jest już w połowie, to nie ma sensu wracać. Mariot, NTB i inni Zajmuję się trochę takimi rzeczami, bo sam walczę z lękami, wiadomo. Potrafiłbym sobie wyobrazić wejście na takiego Mariota, jakby mnie to ciągnęło, był młodszy i potrenował. Nie znaczy, że teraz bym ryzykował życiem, ale kiedyś wspinałem się coś tam minimalnie bez ubezpieczenia. Nie ma co porównywać, ale raz o mało co nie poleciałem, w dodatku jak sam byłem. Teraz jak się wspinam to czasami nie chcę polecieć w linę, żeby się nie uszkodzić, poza tym, to teraz nie mam ochoty się zabić, a kiedyś tak. Tyle, że Banot mówi, że nie ma ochoty odejść z tego świata, dlatego też trenuje jak wariat do tych swoich wyczynów, nie robi tego na pałę. Jak się czuje lęk, nawet taki, który obezwładnia, to warto się przez niego przebić. Nie