Posty

Skoki nastrojów

Byłem wczoraj na rentgenie, to następny krok w stronę operacji, na którą oczywiście mam średnią ochotę. Oczywiście, przyglądam się moim emocjom, które sobie skaczą jak zające na łące. Wczoraj rano beznadzieja, w sumie, to zastanawiałem się, czy bym się zabił, jakby był jakiś przycisk, który by mnie po prostu usunął z tego świata. Myślę, że jakby coś takiego istniało, to ludzie by częściej znikali. Tak, to trochę głupio, powiesić się i potem co. Ktoś kiedyś zauważy, że się nie odzywam i tak dalej. Mało przyjemna perspektywa. Z drugiej strony, jak ktoś ma depresję to trudno mu się gdzieś wybrać, wyjść z domu i wędrować gdzieś, gdzie można by z mostu do zimnej wody wskoczyć. Takie tam rozważania. W każdym razie, wskoczyłem na rower i wyruszyłem w stronę rentgena, do którego miałem ze 40 minut jazdy, pod warunkiem, że mi się droga nie pomiesza. Oczywiście, coś mi się pomieszało i dłużej mi zajęło, ale nie szkodzi. Przyjęli mnie szybko i jeszcze szybciej to zdjęcie zrobili. Nawet mi rentgen

Ma być cieplej

 Ma być cieplej, to może znowu posiedzę na balkonie, pooglądam wiewiórki, o ile przyjdą. Póki co, to sprzątam po gołębiach, bo dobrały się do jedzenia dla sikorek i rozrzucają ziarno, poza tym, to raczej nie brudzą, tyle dobrze.  Wczoraj byłem obejrzeć dach, w mieszkaniu gdzie jest grzyb. Dekarz, bo z nim to oglądałem, powiedział, że dach wygląda w porządku. Więc, lokatorka jest idealna, jak sama twierdzi, ani sąsiad pod spodem, ani nad nią nie ma grzyby, tyle, fakt, to nad nią jest trochę mniejsze. Ten z boku mam coś minimalnie. Nie wiem, co tam pójdę, to mam wrażenie, że ona dobrze nie wietrzy, jakoś tam zawsze duszno. Ostatnio jak byłem, bo coś tam musiałem naprawić, to powiedziałem, żeby otworzyła na oścież, na przestrzał okna, bo mi tam duszno było. Niby otworzyła, ale zaraz zamknęła, bo powiedziała, że boi się, że się przeziębi. Pożyjemy, zobaczymy. Mnie biodro i kolano siekają. Poza tym, to zaczynam trochę lewe biodro czuć. To prawe to mnie nieźle siekało, tym bardziej po spacer

Słońce na balkonie

 Zimno to, ale raczej nocą, będzie z -10, w ciągu dnia tak koło -3 chyba. Dzisiaj było sporo słońca, gdy wyszedłem na balkon to miałem je na twarzy, chyba po raz pierwszy w tym roku na balkonie. Jeszcze nie jest ono na tyle wysoko, żeby mi oświetlało twarz, gdy siedzę na krześle, ale zawsze coś. Póki co to nie czytam książki na balkonie, bo stwierdziłem, że przy temperaturach poniżej zera łatwo dostać zapalenia różnych organów, gdy człek tylko siedzi.  Poćwiczyłem znowu na desce do wiszenia, chwytodeska się to chyba nazywa. Wymyślił ją w sumie Niemiec, to znaczy, takie ćwiczenie. Międzynarodowa nazywa się takie coś "campus board". To dlatego, że była niejako wymyślona w klubie sportowym o nazwie "Campus". Ten człek, Wolfgang Güllich, już w 1988 ćwiczył wiszenie na pojedynczych palcach, a ten "campus board" stworzył po to, żeby móc zrobić jedną drogę w skałkach. Miał lekką obsesję na tym punkcie, jak to jeden z jego kumpli określił. Ja to nawet nie umiem wi

Ślady na śniegu

 Emocje mi skaczą, jak pajacyk zawieszony na gumce pod lusterkiem wstecznym samochodu. Rano, bardzo różnie. Dzisiaj w nocy budziłem się, wszystko było szare i ciemne, może dlatego, że to noc była. Tyle, że rano też tak. Parę dni temu znowu, budzę się pełen energii. Im bardziej się temu przyglądam, tym lepiej widzę, że sporo mam chyba takich przeskoków z przeszłości, na tym polega PTSD. Myślałem, że to inni tak mają, że jakaś trauma im się odzywa, coś tam z przeszłości. Oni słyszą może wybuch bomb, czy coś, mnie po prostu coś ściska splot słoneczny i wszystko staje się szare i bez sensu. Wiem o tym, więc robię moje poranne ćwiczenia, słuchając przy tym muzyki, zawsze tej samej.  Wczoraj chciałem o coś zapytać chirurga, to znaczy, czy to on sam mnie będzie operował. Znalazłem jego adres w sieci. Końcówka była firmowa, więc piszę. Podobnego maila napisałem do innego chirurga i dużej kliniki i ten mi dosyć fajnie odpisał. Napisałem wczoraj dosyć późno, więc nie oczekiwałem odpowiedzi, ale

Nawet pozytywnie

 Dzisiaj wiewiórki znowu atakowały, wysokie krzewy koło balkonu. Jak zwykle zrobiłem parę badziewnych zdjęć i jak zwykle piszę, że pewnie je kiedy wstawię ;o) Problem w tym, że zdjęcia mam na komórce, a synchronizacja czasami dziwnie działa, więc nie zawsze mi się chce ich szukać. Orzechów im dzisiaj nie dałem, bo i tak ostatnim razem zakopywały. Kupiłem ich dzisiaj trochę więcej. Rano, o dziwno, nie męczył mnie za bardzo lęk. Pomyślałem sobie "czym ja się tak kurcze przejmuję". Wiem, że mam paradoksalne myślenie, bo chciałem się zabić już od wieku parunastu lat i do głowy mi nie przyszło wtedy, że tak sędziwego wieku dożyję. Poza tym, to obejrzałem sobie parę wideo na YT, o ludziach, którzy też walczyli ze swoimi lękami. Jeden też po tym, jak go rodzice za karę w szafie zamykali, na koniec trafił do więzienia i tak dalej. Drugiego znowu dzieci w szkole męczyły, jak to w szkole.  Myślę, że boję się jakoś choroby, czy śmierci, a może ogólnie, że coś złego się wydarzy. Wiadomo,

Dołki i wiewiórki

 W poniedziałek idę do drugiej kliniki-R, dokładniej mówiąc, drugiego chirurga dowiedzieć się czegoś. Czytam sporo o technikach operacji, to znaczy, tej pierwszej E i drugiej kliniki R. żadna z nich mnie nie przekonuje. Gdyby tą metodą drugiej kliniki robiono w pierwszej klinice, to bym się nie zastanawiał, a tak, to obie techniki mają wady i zalety. Gdyby klinika E operowała metodą tej R, to bym się nie zastanawiał, bo klinika E jest jako specjalistyczna klinika ortopedyczna podobno jedną z najlepszych na świecie, według czasopisma newsweek. Obudziłem się w nocy i nie umiałem spać. Wyobraziłem sobie, że tulę się do jakiej miłej istoty i to mi pomogło. Rano obudziłem się i lęki przyszły. Takie życie. Za to gdy siedzę na balkonie, to jest mi lepiej, tym bardziej, że dzisiaj pod balkonem te dwie wiewiórki hasały. Może potem wrzucę jakie zdjęcie, choć jakoś zdjęcia taka sobie. Rzuciłem im trochę orzechów i zobaczyłem, że je od razu zakopywały. Tak sobie obserwuję swoje nastroje, z tych ci

Trochę lżej

Po tym jak podjąłem decyzję o operacji biodra, jakoś mi lżej. Już drugi dzień nie miałem porannej depresji, choć czułem się zmęczony. Myślę, że to miotanie się z sobą samym, "robić, czy nie robić", kosztowało mnie sporo energii. To jednak przezwyciężenie, dać sobie kawałek kości odpiłować i zamiast tego wstawić kawałek metalu, ceramiki i plastiku. Równocześnie człowiek czuje się jakiś, nie wiem, stary? Wiem, że nawet dwudziestolatkowie to mają, ale większość to jednak ponad siedemdziesiąt, chyba. W każdym razie, to poszedłem do tej kliniki, jak pisałem i mogę sobie wyobrazić tam się dać zoperować. Na początku lutego mam wizytę w innym ośrodku, to znaczy, u innego chirurga ortopedy, który operuje inną techniką, taką, po której nie ma ograniczeń w zginaniu nogi i takich rzeczach. Tak jest w tej pierwszej klinice (EK). Tyle, że coś za coś. Ta druga klinika jest mniejsza, mają może mniejszą ilość implantów, czyli protez do wyboru, muszę się dowiedzieć. Różnic jest trochę więcej,