Posty

Mrówka królowa i cel życia

  Cel życia jest przecież względny, przyszło mi po raz któryś do głowy. Przypomniał o mi się akurat, jak po moim sobotnim boulder ingu siedziałem spokojnie na macie w otwartej przestrzeni, w której można się trochę porozciągać po ćwiczeniach. Słońce wpadało przez otwarte okna. Czułem się w miarę dobrze, swobodnie, może nawet szczęśliwie. Spojrzawszy na szybę zamkniętej części okna zauważyłem, że chodzi po niej mrówka, królowa, czyli taka mrówka ze skrzydłami. Popatrzyłem na pomieszczenie, w którym nie było nic zielonego, ani w ogóle, pewnie nic, gdzie ona mogłaby zdobyć coś do jedzenia. Podniosłem się więc i położyłem palec na drodze, po której akurat szła. Gdy na niego weszła to wystawiłem dłoń przez okno i dmuchnąłem lekko. Poleciała, lądując na trawniku poniżej. Usiadłem znowu na macie, zadowolony z siebie, z tego, że coś tam, nie wiem. Po chwili spojrzawszy znowu na okno, do którego byłem przeważnie obrócony bokiem zauważyłem więcej tych mrówek królowych. Tym razem jednak nie podn

Takie buty

Byłem dzisiaj na bouldern. Idę tam czasami z mieszanymi uczuciami, ale w sumie, to chodzi mi o to, żeby trochę do ludzi i przejechać się na rowerze. Poza tym, to jak sobie odpuściłem żeby coś trudnego wyszarpać, to mniej się frustruję. I tak uważam, że to fajne zwracać uwagę na to co się robi, co się z ciałem dzieje, równowagą, nogami. Tak miałem kiedyś przy pływaniu. Mój współmieszkaniec, kiedyś, pływał sporo, na basenie. Ja sobie myślałem "to strasznie nudne chyba, tak pływać w te i wewte". Aż kiedyś z braku laku, bo miałem uszkodzony jeden palec, zacząłem pływać tam i z powrotem, na basenie bez ludzi, tak, że nikt mi nie przeszkadzał. Potem, kiedyś tam, zacząłem czuć wodę, nie tylko na palcach, ale na całym ciele. Doszło do mnie trochę co to znaczy, żeby łapać wodę, przesuwać się w niej, czy jak to zwał. A buty, to kupiłem parą miesięcy temu nowe NB (new balance), takie do chodzenia, bo miałem iść do szpitala, czy sanatorium, a moje wszystkie buty miały jakieś tam dziury.

Trochę pogody

 Chodzę teraz regularnie na bouldern, to znaczy, od tygodnia. Staram się nie przesadzać, ani nie robić nic takiego, żebym stracił kontrolę i musiał zeskoczyć.  Poza tym, to stres w robocie, mam nadzieję, że ten tydzień będzie bardziej spokojny. To i tak relatywne, bo ten kumpel, który mnie wprowadzał, teraz na chemio, kontaktuję się z nim raz na tydzień. Raz mu lepiej, raz gorzej. Tu miła pogoda, chociaż ja tyle, co rowerem na bouldern i z powrotem, nie licząc wieczornych spacerów czasami. Z tym, że jak się człowiek nie posmaruje, to też go coś może lekko zarumienić, bo tam i z powrotem to jednak z pół godziny.  W sklepie rowerowym ani części, bo kontenery w Chinach i w kanale Sueskim stoją, ani czasu na wymianę w moim rowerze, bo ludzie zaczęli masowo kupować rowery i jeździć na nich. Mnie się udało psim swędem termin zdobyć, to znaczy, mam w poniedziałek do warsztatu z rowerem, zrobią mi to tak przy okazji. Normalne terminy mają na połowę sierpnia. U mnie tylko wymiana zębatek i łańc

Do parku

 Idę na spacer, poszlajać się wśród drzew w parku, posłuchać ptaków, zanim pójdą spać. To dobra pora, bo mało ludzi, tym bardziej, że trochę pochmurnie. Wczoraj przebiegłem parę metrów, może pójdę dzisiaj w butach do biegania, ale nie chcę jeszcze biegać, bo mam paranoję, że coś się spieprzy, z biodrem, czy kolanem. Nawet przespałem całą noc, może dlatego, że byłem na spacerze przedtem? Podobają mi się te dzikie drzewa w parku, bo przynajmniej ta część po której chodzę jest po części dziko trochę zakrzewiona i zadrzewiona. Są ścieżki, ale nie ma tam zbyt wielu trawników.

Słońce na rower

 Ale ten czas leci. W robocie pod koniec tygodnia coś się zaczęło stabilizować, powoli zaczynam rozumieć co robię. Byłem wczoraj na bouldern. Bardzo fajnie było. Starałem się nie zeskakiwać, wcale, chociaż nie zawsze mi to wychodziło. Było parą ładnych dziewczyn, co dobrze wpływa na mój humor, choć oczywiście nie posuwa mnie do przodu w poszukiwaniu partnerki, bo tam raczej młodzież się kręciła, w sobotę rano. Dzisiaj pojechałem nad jezioro, potem do parku. Zrobiłem serię plank, chciałem poczytać, ale komary mnie zaczęły żreć. Mam wrażenie, że ta zoperowana noga jest trochę krótsza. Ciekawe, po tym rowerze nie boli mnie kolano, choć przedtem bolało. Biodro ciągle man jeszcze takie dziwne miejsca z boku.  Jutro idę sobie dać zrobić test na to, czy miałem już kiedyś covida. Tak to dam zrobić, z ciekawości, choć nie jest za darmo W czwartek idę się przedstawić do lekarza, który mnie potem w piątek zaszczepi. Tu nie można tak sobie gdzieś pójść, dać się zaszczepić, bo jest za mało szczepio

Po osiemnastej.

 Stwierdziłem, że nie jem po 18, bo mi zaczyna sadło znad paska od spodni zwisać. Wczoraj zjadłem tylko jabłko, po tej godzinie, dzisiaj byłem w parku, a przedtem na rowerze. Zrobiłem nawet ileś tam burpies, oprócz planków, czy jak się to nazywa. Fajnie się w parku ćwiczy, bo ładna pogoda i sporo ludzi też to robi.  W robocie trochę stresu, bo mam jedno pomotane zadanie do zrobienia, w sumie, to sam się trochę stresuję, bo mam wrażenie, że zupełnie nie idę z tym do przodu, to znaczy, z jednym takim kawałkiem. Wypiłem chyba ze 4 kawy dzisiaj, w nocy słabo spałem, tym bardziej, że jakaś baba darła się do telefonu idąc o pierwszej w nocy klatką schodową. Technologia ma wady i zalety. Ale, po tym parku jest mi jak zwykle fajniej. Porobiłem jeszcze trochę języka, na duoligo, bo z ciekawości chcą przejść do następnej klasy, a poza tym, to myślę, że czegoś się przy tym uczę. Taka konkurencja to jednak trochę wciąga.

Walka o punkty

 Jak już wspomniałem, korzystam akurat z tego kursu do nauki języków, głównie robię chiński, choć trochę japońskiego podskubuję, ale minimalnie. Japoński po części dlatego, że podobają mi się Azjatki, a po części dlatego, że oni też używają trochę chińskich znaków. Jestem teraz w środkowej grupie na tym kursie. Tam jednak ludzie dają do przodu. Za każde ćwiczenie ma się od 10 do 20 punktów, w poprzednich grupach jak kto zrobił 100 punktów dziennie, to było w miarę spoko. Tutaj, bo jestem w "złotej" grupie, najlepszy ma prawie 1200 punktów, czyli robi średnio 400 punktów, bo dzisiaj jest środa, gdy to piszę. Ja mam 750, ale to też może po części dlatego, że jestem trochę pracą zmęczony. Ten gościu, który mi przekazuje część potrzebnej mi wiedzy, dosyć fajny zresztą, idzie na urlop od poniedziałku, więc chcemy wykorzystać ten czas żeby mnie trochę wtajemniczył w to, co mam robić. Kiedy on wróci, to nie wiadomo, bo faktor choroby się wmieszał, temu dosyć niespodziewanie znika od