Posty

Neuroprzekaźniki i neurotoksyny

Siedzę sobie w kafejce, tej na ściance. Jakoś mi się ostatnio lepiej w domu pisało, niż tutaj, może dlatego, że łatwiej mi się pisze w domu, łatwiej jest mi się skoncentrować? To by też oznaczało, że nastąpiła jakaś zmiana w uzwojeniu mojego mózgu, bo kiedyś nie umiałem się w domu zabrać za pisanie. Chodzi mi o książkę. Jakoś nie dotarło to do mnie, że piszę coś takiego, może dlatego, że uważam, że i tak nie mam nic do powiedzenia, a może dlatego, że boję się konsekwencji? Interesujące jest obserwowanie własnego mózgu, to znaczy, jego reakcji. Jestem do tego przyzwyczajony, bo wiem, że niektóre reakcje nie pasują do rzeczywistości. Gdybym się ich kiedyś trzymał, to bym się już pewnie parę razy zabił. To znaczy, zabić się można tylko raz, tak do porządku, ale wiadomo o co chodzi. Zacząłem trochę czytać na temat "insular cortex", czyli kory wyspowej. Jak człowieka co zaboli, czy jak się wystraszy, to tam jest to właśnie odbierane i kontrolowane, w uproszczeniu mówiąc. Upraszcza

Trochę słońca

 Jak się czyta niektóre komentarze w niemieckiej gazecie, to można dojść do wniosku, że niektórym Niemcom bardziej by się podobało, jakby jednak tylko hełmy wysyłać.  Byłem w saunie, przedtem na siłowni. Robię sobie trochę ćwiczeń na nogi. Ogólnie, to ładna pogoda ostatnio, byłem nawet na spacerze z Sąsiadką. Ogólnie, to chodzę prawie codziennie do tego parku tutaj, to znaczy, gdy nie idę na jaki sport. Wczoraj byłem na ściance. Staram się nie przeginać teraz ze sportem, tym bardziej, że coś mnie zginacz biodra boli. Za to staram się codziennie coś nad książką popracować. To dobre ćwiczenia na walkę z przeszkodami w mojej głowie, którym się ten pomysł z pisaniem wcale nie podoba.  Idę potem znowu na balkon, trochę słońca zażyć.

Na siłowni

 Na Ukrainie nadal wojna. Niemcy, przynajmniej moi znajomi, nie zajmują się tym aż tak bardzo. Niemiecki rząd powoli budzi się z letargu. Jedna bardzo znana feministka, Alice Schwarzer, napisała otwarty list, do rządu, czy coś, że nie należy wysyłać ciężkiej broni na Ukrainę, bo się Putin będzie burzył i kto wie, co to będzie. Ja coś czuję zginacz biodra, chcę to lepiej porozciągać. Wczoraj byłem na ściance, dzisiaj na siłowni. Jak już pójdę na tą siłownię, to jest fajnie.

Walczyć, albo zawrócić

Staram się wejść w rytm, życia, pisania książki i wychodzenia z lekkiego cienia. Wczoraj wieczorem coś mi się odłamało, jak czyściłem nitką zęby. Nie wiem, czy to pokrycie na szyjce zęba, czy coś tam. W każdym razie obudziłem się o trzeciej nad ranem i chodziło mi to po głowie, że może będą musiał mieć sztucznego zęba. Otrząsnąłem się jakoś z tej myśli i udało mi się zasnąć. Jutro mam wizytę u dentysty, o siedemnastej.  Wczoraj po południu napisała do mnie była Sąsiadka, czy bym się nie przeszedł na spacer wkoło jeziora. Taki spacer, to spokojnie koło 8 kilometrów, pomyślałem. I tak chciałem wyjść, co mi się przedwczoraj nie udało, więc polazłem na spotkanie. Na koniec przeszliśmy prawie 14 kilometrów, zajęło nam to trzy godziny, z tym, że siedzieliśmy jeszcze na ławeczce. Z Sąsiadką fajnie się gada. Zaczęła studiować psychologię, na jakiejś tam szkole, chyba trochę zaocznej.  Muszę przekonać się do tego pomysłu, że napiszę tą książkę. Duszę się trochę, próbując coś pisać. Poszedłem dl

Business Class

Jeszcze parę dni i wracam. Póki co, to jeżdżę nad jezioro, gdzie jak zauważyłem, są różne dzikie zwierzęta. Już wróciłem. Do Amsterdamu, gdzie miałem przesiadkę, leciałem nawet Business Class. Po pierwsze dlatego, że już o tym kiedyś myślałem, bo mi często coś takiego proponują, za dopłatą oczywiście, a po drugie, to mi moja kumpelka powiedziała, że na co mam te pieniądze tak oszczędzać. Więc za dopłatą około 36 EUR poleciałem przez niecałe dwie godziny tym BC. Różniło się to głównie tym, że jedzenie było lepsze i  podane w ładnym pudełku. Napoje były podawane w szklankach i filiżankach, a nie papierowych, czy plastykowych kubkach. Koło mnie siedział jakiś Ukraińczyk, która ma siedzibę firmy w Amsterdamie.

Jadę na kawie

 Coś dziwny dzisiaj jestem. Wczoraj spotkałem się z Sąsiadką. Wypiliśmy kawę, poszliśmy na spacer, potem ona do roboty, ja do domu. Przez resztę dnia oglądałem coś tam na YT, to znaczy, gościu opowiada o tym, jak siedział w więzieniu. Ma to ciekawy aspekt socjalny, bo on to w miarę analizuje, to co się działo. Od tego wszystkiego chyba dostałem bólu głowy. Do dzisiaj go mam. A może mnie trochę przewiało? W każdym razie, to zrobię sobie zaraz trzecią kawę, choć jeszcze nie ma 12 w południe. Muszę jednak trochę porządku z papierami robić, bo się nazbierało przez nieobecność. Dzisiaj znowu się pakuję, bo jadę na święta do Polski. Ciekawe jak tam będzie.

Pakowanie i pleśń

 Coś się nie umiem skoncentrować na pisaniu dzisiaj.  Ja mnie tak zlało w poniedziałek, to zamokły też oczywiście buty. Zapomniałem o nich we wtorek, jak się suszyły, to znowu zmokły, tak, że z nich wodę wylewałem. Dzisiaj jest pierwszy dzień słońca, od wtorku, więc wystawiłem je na słońce, znowu. Zauważyłem przy tym, że już się na nich cienka warstwa jakiegoś grzybka zrobiła. Szybko to się tu dzieje, bo ciepło i wysoka wilgotność. Co do pisania książki, to zmuszam się do tego codziennie, nie wiedząc nawet, czy to ma sens, to pisanie. Czasami wydaje mi się, że ma sens, czasami, że nie, ale ogólnie, stoi to trochę jak jakaś wielka góra przede mną, tyle, że staram się codziennie te 3 godziny coś porobić. Dzisiaj nie, bo byłem w odwiedzinach, a poza tym, to jedziemy jutro ponurkować, czy coś, a potem wyjazd stąd, więc zbieram się już, powoli, przynajmniej w myślach, zaczynam pakować. Chociaż, chyba już zacznę na prawdę, wyszargam przynajmniej torbę podróżną i parę rzeczy tam włożę.