Posty

Przyjemna pogoda

 Dwa tygodnie temu byłem z Blondi na wspinaczce. Ona wyszła za mąż, parę miesięcy temu, a jej chłop urządzał jakąś imprezę z kumplami, więc zostawiła mu wolną chatę. Temu pojechaliśmy razem. Pogoda była taka sobie, ale w sobotę udało nam się zrobić 2,5 drogi, czyli dwie całe i jedną na wędkę, temu pół. Było zimno i deszczowo trochę, więc nie było szans na więcej. Za to odkryliśmy nowy teren do wspinaczki, to znaczy, nie nowy, bo był już w przewodniku opisany, ale ani ja, ani ona tam jeszcze nie byliśmy.  Trochę mnie ta wyprawa wyczerpała, po części przez to łażenie po pagórkach w deszczu, po części może przez obecność Blondi, bo mam jeszcze mieszane uczucia w stosunku do niej, a trochę może przez saunę. Poleźliśmy do takiego centrum z basenami i saunami. Poszedłem na napar, czy jak się to nazywa, w saunie. Gościu, który to robił, tak dał czadu, że połowy grupy wyszła, nawet z tych, którzy na dole siedzieli. U samej góry siedzieliśmy w trójkę, czyli ja z dwoma gośćmi. Nie wiem, czy któr

Z kafejki o książce

 Siedzę sobie znowu w kafejce hali boulderingowej. We wtorek byłem na ściance z Blondi. Ona już zupełnie mnie nie interesuje, tym bardziej że wyszła parę miesięcy temu za mąż, a może to dlatego. W każdym razie to wspinaczka z liną była fajna. Próbowałem nawet jedną 7+, ale nie doszedłem do końca. Myślę, że jakbym ją trochę poćwiczył, to dałbym radę, tyle że nie zależy mi specjalnie na tym, to znaczy, na poziomie świadomości.  Pisanie książki idzie bardzo powoli. Mam w sumie 4 rozdziały, utknąłem w tym, który mam mówić o moich problemach i analizie tego. To znaczy, o tym, jak nie wiedziałem nawet, że mam pewnego typu problemy, tym bardziej nie zdawałem sobie z tego sprawy, że mogę coś z tym zrobić. Zapełnia się tutaj, jest niedziela, krótko po 15, to ludzie pewnie przychodzą wypróbować. Stali bywalcy przyszli wcześniej i już się chyba zmyli, przynajmniej część z nich. Udało mi się zrobić znowu jakąś drogę, z piątego stopnia trudności, to znaczy, oni mają te stopnie ponumerowane. Służą o

Szachy i zupa z soczewicy

 Naoglądałem się tych analiz partii szachowych, to znaczy, takich bardziej na wesoło. Wiem, nie powinienem oczekiwać, że przez to będę lepiej grał, więc nie byłem za bardzo rozczarowany, że nadal mi analiza gry pokazuje, że dużo błędów robię. Poza tym, to ciekawie jest robić błędy, żeby widzieć jakie są ich konsekwencje. Najważniejsze, że mam z tym zabawę, tym bardziej, że unikam prawdziwych partii. Zagrałem online może ze dwa razy, z kimś żywym, z tego jeden raz przez pomyłkę.  Za to w pisaniu trochę jakbym się posuwał do przodu, a przynajmniej tak mi się wydaje. To znaczy, głównie to ustawiam sobie strukturę, czyli moje myśli na tym mapie myśli (mindmap), czy jak się to nazywa. Powoli lepiej wiem, co chcę napisać. Myślę, że nie jest aż tak trudno pisać cokolwiek. Trudniej jest nadać temu jakiś sens, czy strukturę, tym bardziej, gdy piszę się o jakichś zjawiskach, które są w jakiś tam sposób ze sobą powiązane.  Poza tym, to zrobiłem sobie parę razy zupę z soczewicy. Ostatnio używam cz

Szachy

 Obejrzałem sporo łatwych partii szachowych, komentowanych przez tego GothamChess. Myślałem, że przez to poprawię się w moich zadaniach szachowych, ale wygląda na to, że rozwijam się w niewłaściwym kierunku, to znaczy, mam negatywny przyrost punktów, jak to się teraz mówi. Nie przejmuję się tym za bardzo, tym bardziej, że nie gram z nikim, tylko z komputerem, na najłatwiejszym poziomie. Tak się tylko bawię tymi szachami. Interesujące jest takie inne spojrzenie na tą grę, bo gościu fajnie komentuje, a sam jest dosyć dobry. Za to ten mindmap ułatwia mi trochę pisanie książki, bo łatwiej na nim zobaczyć co i jak. Mam nadzieję. Chcę ją skończyć na tyle, żebym mógł się czym innym zająć, a w tym samym czasie robić jakieś korektury. I tak chodzi mi głównie o to, żeby skończyć, czy ją kiedyś wydam, to nie wiem. Jeśli już, to pewnie za własne pieniądze. Interesujący jest proces walki z samym sobą, z różnymi wewnętrznymi oporami i temu podobne.  Spotykam się z dobrą kumpelką niedługo, w parku. Z

Poranek, mindmap i czereśnie

Obraz
 Wieczorami oglądam sobie "Zgadnij ELO", na YT, czyli Gotham, czy jak mu tam jest, komentuje krótkie partie szachowe, które posyłają mu jego subskrybenci i próbuje zgadnąć jak dobrzy są w szachach. ELO to ilość punktów rankingowych. Nawet nie wiem dlaczego lubię na to patrzeć, ale jest to emocjonalnie neutralne, nie muszę się przejmować akcją, czy pytaniem, czy jakiś ulubiony zawodnik coś tam wygra albo przegra. Poza tym, to powoli coś tam rozumiem z tych szachów. Powiedzmy sobie, bardzo powoli. Dzisiaj rano miałem lekki dołek, znowu uczucie samotności to i tamto. Zastanawiam się jak to się dzieje w głowie, jakie sieci neuronowe są pobudzane, czy osłabiane. Samotność, to w sumie pojęcie subiektywne. Podobnie z wieloma innymi emocjami. Jak to się mówi, w porównaniu do średniej światowej (czyli ziemskiej) to żyje mi się w miarą wygodnie. Ograniczenia jakie mam są w dużej mierze w mojej głowie. Pisanie książki jakoś lepiej idzie, przez to mind-map, która trochę struktury nadała

Lichess i mindmap

 To pisanie książki stanęło ostatnio trochę, tyle, że dzisiaj zainstalowałem sobie program do mind-map, czyli taki, którym można wpisywać pomysły w postaci jakiejś struktury. To wygląda najczęściej jak jakieś dziwne drzewo. To mi chyba trochę pomogło, choćby psychicznie, bo teraz spisuję sobie najpierw te tematy które chcę poruszyć i gdzie o nich chcę pisać. Poza tym, to dla rozrywki zacząłem sobie rozwiązywać zadania szachowe, na lichess.org. Tak sobie coś tam dłubię i może się nawet nauczę jakiegoś otwarcia. Kiedyś, za dziecka grałem w szachy, ale nie miałem pojęcia co robię, więc było to głównie frustrujące. Teraz oglądam sobie jednego gościa na YT, Gotham, czy jak mu tam jest, który bardzo fajnie opowiada. Wiele się nie nauczę, ale rozrywka. No właśnie, nie gram, ale dzisiaj pomyślałem, że zagram z komputerem, na tym lichess. Coś źle kliknąłem i okazało się, że gram z człowiekiem. Przegrałem z kretesem. To znaczy, coś tam nawet mi się udawało, ale popełniłem za dużo błędów. Potem j

Nic nowego

Pogoda nawet spoko. Chodzę na ściankę, piszę tą książkę. To znaczy, wyrzuciłem już 80%, żeby kiedyś mieć szansę resztę do porządku doprowadzić. Na ściance dosyć fajnie, ale sauna w klubie z siłownią czynna jest tylko 3 razy w tygodniu. To znaczy, ta najbliżej. Nadal sporo ludzi zaraża się covidem. Dzisiaj byłem na pilates. Też fajne.