Posty

Wyświetlam posty z etykietą wewnętrzne zimno

Labirynt w głowie

Gdy się tak zastanowię, to parę rzeczy jest lepszych w moim życiu, a parę pewnie gorszych. Nie mam dziewczyny, to minus. Mam bardziej rozwalone stawy, niż kiedyś, za mało o siebie dbałem, za dużo uciekałem. Co jest lepsze? Pewnie to, że nie odczuwam potrzeby zabicia się. Nie, żebym robił wielkie plany na przyszłość, ale wiem, jak to było, gdy po prostu przychodziła mi myśl do głowy "wystarczyło by skręcić kierownicę w prawo, by przelecieć przez barierkę mostu". Od jakiegoś czasu nie traktowałem takich myśli zbyt poważnie, raczej, nie wiem, może mnie po prostu trochę smuciły, że coś takiego sobie myślę, nie wiem. Kiedyś, to znaczy, jeszcze wcześniej, było gorzej. Wtedy miałem zamiar się zabić. W sumie, to przekładałem termin mojej śmierci. Bardziej też ryzykowałem życie wspinając się bez ubezpieczenia, albo surfując samemu. Gdy się surfuje samemu, to wystarczy na moment stracić przytomność, uderzając głową w dno, albo obrywając deską i tyle, po ptokach. "Life is only an e

Cztery minuty z muzyką

Lubię ostatnio słuchać Vanessy Mae, to znaczy tego "Contradanza", chociaż "Storm" też mi się podoba. http://www.youtube.com/watch?v=NUDhA4hXdS8 Przypomina mi ona, tzn. Vanessa, NB (narkotyk-B). Ale teraz słońce świeci. święta. święta wielkanocne. Kiedyś bym się może przejmował, że jestem sam, sam je spędzam. Teraz? Nie czuję smutku, czy czegoś. Jest nawet wygodnie, bo robię co chcę, kładę się nawet w kapciach na łóżko. Idę zaraz na ściankę. Będę się wspinał z dwoma kumpelkami. Jutro jestem zaproszony do J, czyli rodzinki z dziećmi. J jeszcze nie odpisała o której tam mam wpaść. W sumie, to chciałbym iść jutro na paletki o 16.00, ale nie wiem, o której mam wpaść do J. Już się na paletki paru agentów i jedna Japonka umówiło. Japonka jest fajna. Nigdy nie pokazuje, że jest zmęczona, czy, że ją coś boli, przestaje się tylko tak miło uśmiechać. Tradycja samurai? ;) Staram się więcej słuchać Chińskiego, bo znam więcej słówek, niż jestem w stanie ich rozróżnić. Kiedyś uczy

syllogomania, czyli patologiczne zbieractwo

Tak czasami obserwuję sam siebie, jak jakieś dzikie, czy może tylko dziwne zwierzę. Zacząłem oglądać program o "messy", czyli ludziach, którzy zbierają rzeczy i nie potrafią się ich pozbyć. Ja też mam pełno różnych pudeł i kabli, plecaków. Miałem nawet jeden pokój zawalony tymi rzeczami. W sumie, to zainteresowali mnie ludzie w tym programie. Prawie wszyscy mieli jakieś kłopoty w dzieciństwie, trudno im się było z czymś rozstać. Ponieważ oglądałem z internetu, zatrzymałem i wywaliłem parę opakowań. Wiadomo, "każde opakowanie może się przydać", bo to po jakimś sprzęcie. To znaczy, "jakbym musiał odesłać ten zepsuty sprzęt, jakby się zepsuł". A poza tym, to "to pudło dobrze wygląda i może się przydać jak się znowu będę przeprowadzał". Jakaś logika zawsze się znajdzie, choć zauważyłem, że mam parę pudeł z rzeczy, które już wywaliłem. Fakt, ostatnio musiałem coś wysłać i musiałem kupić pudło. Po co mi tyle małych plecaków, z których parę jest trochę

Wewnętrzny konflikt

Byłem wczoraj na paletkach, przedtem na workoucie. Myślałem, że mi się słabo na tych paletkach zrobi, może dlatego, że zapomniałem o obiedzie. Wziąłem sobie wczoraj wolne i w sumie nic nie jadłem po śniadaniu, oprócz jakichś owoców i trochę czekolady. Na workoucie się trochę wykończyłem, potem paletki, potem sauna. A w głowie ciągle to samo pytanie, Australia, czy nie Australia. Gdy pojadę do Australii, to nie wiadomo ile kasy tam zarobię, o ile, na początku pewnie będzie ciężko. Co mi się tam podoba, to morze i fale i dużo przestrzeni. Tyle, że jak się pracuje, to pozostaje tylko weekend, bo wcześnie robi się ciemno. Latem jest już o 8 ciemno, inaczej niż w Europie. Ciągnie mnie w sumie wewnętrzne dziecko, bo ma ochotę na fale. To niesamowite uczucie, surfowanie. Obok paletek, to moje ulubione zajęcie, oczywiście oprócz seksu. Tyle, że do surfowania nie trzeba nikogo, tylko fal. Morze ma coś w sobie. Mogę godzinami siedzieć na jego brzegu i wpatrywać się w fale i horyzont. To jak obse

Droga po omacku

Tak sobie siedzę i zastanawiam się, czy się wyprowadzić do Australii, czy nie. Tak się zastanawiam od pięciu lat, bo na tyle miałem wizę do pracy i teraz się ona kończy. Kiedyś nie wybrałem się, bo miałem za mało kasy i bałem się, że sobie tam nie poradzę, że będzie mi źle. Teraz boję się chyba, że będzie mi źle i może też tej góry załatwiania, tego, że nie wiem jak to zrobić. Tak, jakbym się już parę razy z kraju do kraju nie przeprowadzał. A może po prostu nie chcę tam siedzieć sam, w tej Australii, jak tu mi akurat w miarę, jakoś. Może nie jest mi za dobrze, ale spokojniej. Myślałem sobie, że mi się umowa w czerwcu skończy i wtedy pojadę. Podejrzewałem, że może będą mi chcieli przedłużyć, ale nie chciałem, bo czy warto przedłużać o miesiąc, dwa. A przedwczoraj przyszedł szef i pyta, jakie mam plany od lipca. Mówi, że robota była by na pewno do końca roku i jeszcze kawałek na pewno w przyszłym roku. Więc zastanawiam się. Chociaż, na pewno, to będzie wiadomo dopiero w kwietniu. Gdy pr

Deszcz i słońce

Dzisiaj piłem dużo kawy, w miarę dużo, może dlatego, że mi się herbata skończyła. Zadzwonił do mnie ojciec NB (narkotyk B). Nie wiem, co go tak wzięło, bo nie odzywał się może przez 2 lata, czy coś, a może tylko rok. Może się chciał pochwalić, że drugą książkę napisał, może tak zadzwonił. Wspomniał NB i fakt, że ma wnuczkę. Na szczęście nie miałem czasu, więc mogłem go szybko spławić. Nie mam ochoty na to, żeby mnie coś bolało. Ogólnie, to raczej rzadko dzwonię do kogoś, gdy nie muszę. Wyjątek, to może J, dobra kumpelka i dwa razy do roku D, czy może czasami G. Fakt, G, to może częściej, ale raczej bardziej w interesach. A co z moją książką? Ojciec NB po prostu pisze, a ja się zastanawiam. Całe życie się zastanawiam. Nie robi mi się zimno, gdy pomyślę o samobójstwie, robi mi się zimno, gdy pomyślę, że mam coś zrobić, że muszę coś zrobić. Samobójstwo kojarzy mi się raczej ze spokojem, ciepłym przytulnym miejscem, w którym się nic nie czuje. I gdybym je popełniał, to pewnie było by mi tr

Kiedyś chciałem... nie wiem czego

Jedna z moich byłych dziewczyn zarzucała mi, że nie wiem, czego chcę. Lata, przed tym, zanim ją spotkałem, chciałem być muzykiem, naukowcem. Chciałem być kimś, zawsze tęskniłem za kimś. Potem biłem głową w ścianę, wbijałem sobie szpilki, siadywałem na poręczach balkonów, lub biegałem po szerszych balustradach mostów. Nie chciałem umrzeć, ale nie miałem też nic przeciwko śmierci. Nawet nie wiem, co chcę napisać, żadne zdanie nie pasuje do pozostałych. Czego chcę teraz? Wiem czego nie chcę. Nie chcę, żeby mną lęk pomiatał. Czasami nie wiem, co z nim zrobić. Chcę jechać do Australii, nawet nie wiem po co, może, żeby chwilę pożyć trochę jak kiedyś, ale inaczej. Wiem chyba, czego nie chcę, nie wiedząc, co mogę chcieć. Nie chcę już uciekać, szlag mnie trafia, gdy to robię. "Quiero paz quiero una pausa quizás morir de amor en tu mirada sin pasado, sin temores y sin prejuicios que me nublen " "Chcę spokoju, pauzę, może umrzeć z miłości na Twój widok. Bez przeszłości, bez bez oba

Podbite oko zmienia barwy

Moje oko zmienia barwy. Wyglądam, jakby mnie ktoś pobił, czerwono fioletowy krąg pod okiem, po brzegach robi się żółty, a w sumie to po prostu pukną mnie ktoś rakietką. Fakt, na tyle, że trochę krwi poleciało, ale widać spływa to gdzieś w dół. Powiekę też mam, niezłą. Staram się siadać do biurka, w miarę codziennie, na 15 minut, takie założenie. Dzisiaj było mi zimno, potem oglądałem coś na laptopie, objadając się byle czym. Ale, 15 minut nie jest takie straszne, nawet dla moich lęków, a może jest ich mniej? Parę razy dziennie, gdy czuję lęk, staram się myślami wracać do jego źródła. Gdy coś mnie dusi, to myślę, że tak było, gdy wracałem do domu, ze szkoły, albo gdy musiałem się przed starym zameldować. Wiem, że go kiedyś nienawidziłem. Co teraz do niego czuję? Tego nawet nie wiem. Wiem, że czuję też coś w rodzaju miłości, co jest w sumie absurdalne, ale też wiadomo, dzieci tak mają. Małe gęsi, czy inne, uznają gumową kaczkę za swoją matkę. Dorośli często uważają, że to i

Pustka

Budzę się rano i czuję niepokój i pewnie samotność. Dlaczego nie wyskoczę z łóżka i nie zrobię tych rzeczy, które chcę zrobić? Prawie każdy dzień to walka. Myślę, że się do tego trochę przyzwyczaiłem, ale to jakby płynąć pod prąd. Człowiek macha rękami i jakoś się nie porusza do przodu, gdy na chwilę przestanę, to nie jest lepiej. Więc płynę dalej. Nie wiem chyba, jak to jest żyć beztrosko, możliwe, że nigdy tego nie miałem. W sumie, to jest mi lepiej niż kiedyś, jestem może bliżej rzeczywistości, nie miotają tak mną emocje, gdy mam kontuzję, to odpuszczam sobie sport, prawie. Przyszło mi do głowy, że mnie jeszcze prawa dłoń boli, a gram już w paletki, starając się ją oszczędzać, no i tyle na temat teorii. Kiedyś wypełniałem tą pustkę marzeniami o dziewczynach. Tych odległych, które mnie nie chciały. Parę razy szalałem za jakąś, potem z nią byłem, potem się rozstawaliśmy, w sumie, to najczęściej z mojego powodu. Potem za nią tęskniłem, chciałem wrócić. Bo gdybym z nią był, gdybym jeszc