Posty

Wyświetlam posty z etykietą zycie

Bach

Siedzę dużo w pracy, co zresztą lubię, ale denerwuję się trochę, że mi tak powoli idzie ughhh, Rozmowy z wewnętrznym dzieckiem, to w sumie nie rozmowy w pełnym tego słowa znaczeniu, taki odjechany to jeszcze nie jestem. Po prostu jestem ze sobą z przeszłości, tym, który był taki samotny i wystraszony. Pozwalam "jemu" na te uczucia, na przykład smutku, czy lęku, wiedząc, że to przeszłość, który wychodzi. A co do muzyki, to słucham ostatnio Bacha, ostatnio, czyli mam go w samochodzie, Das Wohltemperierte Klavier, ale najczęściej, to i tak jeżdżę rowerem. Trochę mi się to kojarzy z tymi filmami, w których ktoś słuchał Mozarta. Nie wiem, czemu się wszyscy na to uwzięli, że Mozart to taki super. Oprócz G-moll, to mnie on raczej nie podchodzi. Nie odzywam się do NB (narkotyku B) i dobrze mi z tym. Wolę rozmawiać z samym sobą ;)

Rozmowy z samym sobą

Uczę się rozmawiać ze sobą samym, to znaczy, z moim wewnętrznym dzieckiem, czyli z moją podświadomością, czyli z częścią mózgu, który mieści się koło ciałka migdałkowatego, czy coś w tym rodzaju. Co dziwne, to mi chyba pomaga. A może pomaga mi też, że mam znowu robotę? Ale łatwiej mi chyba pewne decyzje podjąć, tak mi się wydaje. I gdy czuję gwałtowny smutek, lęk, bezradność, to staram się przytulić mnie samego, tego z czasów, gdy byłem bezradny i żyłem w lęku, to znaczy, w wieku od 0 do może 16-tego roku życia. Ale rozmawiam ze sobą, gdy mam może 8-10 lat. Nie wpadłem sam na to, przeczytałem masę książek, ostatnio czytam nawet coś o NLP (Programowanie Neurolingwistyczne), pierwszy lepszy link: http://www.nlp.pl/firma,1,nlp.html Wiadomo, niektórzy z NLP mówią, że NLP to dobre na wszystko, na kurzajki, na komary (czyli kopruchy) i na problemy z osobowością ;) Może mają rację nie wiem, ale parę rzeczy można się pewnie od nich nauczyć. Ale ja to wolę na samym NLP nie polegać. I gdy teraz

W imię

Zmęczony, budziłem się parę razy w nocy, ale nawet lubię tak, gdy za oknem jest ciemno i spokojnie. Starałem się myśleć o swoim wewnętrznym dziecku. To mi chyba pomaga. Wiadomo, mógłbym iść na terapię, ale nie chce mi się w tym momencie, nie mam zaufania do terapeutów, dlatego wolę sam się sobą zajmować, uczyć, próbować coś zmienić. A życie płynie, ale jest mi lepiej niż kiedyś, to ważne. Widziałem na ulicy młodą „panienkę”, wyglądała na może 16, czy 18, a może mi się zdawała, była 8-a rano. Naczytałem się ostatnio historii, jak faceci, czyli żigolo, wciągają takie dziewczyny w prostytucję. Ale co jest z tymi dziewczynami nie tak, że na to pozwalają, coś pewnie czasami jest, jakieś skrzywione dzieciństwo, czy coś, że nie potrafią się bronić, że gubią zdrowe podejście do rzeczywistości, i dla faceta, który im w sumie krzywdę sprawia, pozwalają się wykorzystywać. A to pod przykrywką miłości. Możliwe, że czasami trudno zaakceptować swoje uczucia, po prostu to, co się czuje. Nie musi się t

Stanie na głowie

Poszedłem na jogę, no nie, na głowie nie staliśmy, ale robiliśmy świecę, między innymi. Nauczyciel jogi przestał się golić, ogoli się w kwietniu, powiedział, bo wtedy kończy swój kurs Kundalini jogi. W czasie kursu nie goli się. Mhmm, nawet mu z tą brodą do twarzy. Spotkałem kumpelkę ze ścianki, jak wychodziła z sali, więc poszła ze mną na jogę, czyli wróciła się. Znam jej chłopaka, bo się razem wspinają. Mnie coś głowa boli. Myślę dużo o NB (narkotyk B). NB jest w ciąży, a ja ciągle mam z nią kontakt. Nie wiem dlaczego, normalnie, to jak wbiję zęby w ścianę, to potrafię kontakt zerwać, ale z nią mi coś to nie wychodzi. "Nie chcesz", powiedziałaby moja siostra. Rano obudziłem się i wylegiwałem przez jakiś czas, czując w brzuchu lęk. To moje wewnętrzne dziecko, z którym czasami rozmawiam, ostatnio coraz częściej. Wydaje mi się, że mi to pomaga. Bo to tylko lęk, ten z przeszłości, mam kasę, mam w razie czego gdzie mieszkać, nawet mam kawałek działki. Ale lęk jest i mówię sobie,

Skok przez wodę

Dzisiaj rano zastanawiałem się, czy się nie zabić. Nie chodzi o to, czy na poważnie, czy nie, ale po prostu tak sobie analizowałem, jak się czuję i co ma sens. Trudno sobie w takich momentach przypomnieć, że czasami życie ma sens. Ale potem jakoś się rozkręciłem. Musiałem oddać samochód do małej naprawy i wróciłem z warsztatu biegnąc, już tam pojechałem w moich rzeczach do biegania. NB nie odpowiada, pewnie obrażona na śmierć. A potem myślałem sobie o tym, co czytałem ostatnio. żeby nie próbować tłumić swoich "nieracjonalnych" uczuć, ale pozwolić im być, tak po prostu, wiedząc, że to "wewnętrzne dziecko". Wiadomo, to wewnętrzne dziecko można by jako część pamięci z ciałka migdałkowatego, czy jak to się zwie, opisać, ale ogólnie, to chyba to dosyć pasuje. I rozmawiam z moim wewnętrznym dzieckiem, choć kiedyś nie umiałem. Nie próbuję oceniać tego, że coś mnie godzinami za żołądek ściska, czy coś za gardło trzyma ze smutku. Albo gdy czuję ciarki stresu, czy lęku na ple

Pogodzenie

W tym momencie czuję się jakoś pogodzony z losem, przez moment. Jeszcze parę godzin temu byłem nerwowy, czułem ucisk w okolicach splotu słonecznego, ale teraz jest lepiej. Napisałem do NB (narkotyk B), ona mi napisała w mailu, że czasami za mną tęskni. No i co z tego, myślę sobie, jak ona może tam w ciąży, ze swoim chłopakiem, psem i kotem. Więc trzymam się na odległość, uczuciową i pozwalam życiu płynąć, na ile się da. Mój ojciec zmienia się w marchewkę, czy inne warzywo. Przykro na to patrzeć, bo szkoda mi go jako człowieka, ale nie szkoda mi go jako rodzica, bo wystarczająco dużo w moim życiu spieprzył. Sprzedał mi za tanie pieniądze kawałek działki. Uznałem to jako miły gest, ale piszę testament, tylko po to, by nie dostał czegoś po mnie, jak mi się coś wydarzy. Spotykając go czułem się w miarę dobrze. Bo dogadywał swojej kobiecie, a nie mnie. A pamiętam, gdy leżałem dwa lata temu w małym domku, gdy on był może 500 metrów dalej, to przez głowę przeszła mi myśl, że on przyjdzie i m

Starczy życia?

Idę sobie tą moją drogą życia. Wiele się zmienia, rzeczy, które kiedyś chciałem, stają się nierealne, chcę innych, też nierealnych, niektóre mogę, ale nie wiem, czy chcę ;) Pamiętam, jak kiedyś waliłem głową w ścianę, jak mi źle było, albo się ciąłem. Teraz tego już nie robię. Nawet nie myślę poważnie o tym, żeby się zabić. Czyli jest lepiej? Uczę się o samym sobie. Tak, jakbym rozbierał plastikową zabawkę, bo zobaczyć, co jest w środku, próbować coś naprawić. No, może to porównanie nie jest za dobre, ale tak mi do głowy wpadło. Czuję czasami wiele lęku, czasami głęboki smutek, taki, który mi mówi "zabij się, to nie ma sensu". Ale on przechodzi, chyba coraz szybciej. Uczę się rozmawiać z moim wewnętrznym dzieckiem, pojęcie z psychologii, o którym kiedyś nie miałem pojęcia. Gdy jest mi gorąco, tak na raz, gdy mam coś zrobić, to wiem, że to adrenalina, lęk, coś tam wychodzi z przeszłości. I nie mam przez to uczucia, że się spalam, od środka, nie wiedząc co z tym zrobić. Wiem, ż

Ostatnio

Ostatnio mi się coś dobrze wspina na ściance, może przez jogę, nie wiem. Niezależnie od tego, że reszta życia trochę leży i kwiczy. Ale teraz siedzę sobie w kafejce, cappuccino, za oknem pochmurnie, może będzie lało. Udało mi się wdrapać na VIII-, ale i tak nie dałem rady jej przejść a w jednym miejscu, to musiałem się obcego chwytu złapać, żeby linkę w express kliknąć. Ale uciecha i tak była, bo kiedyś, to mi się VIII nieprawdopodobne wydało, a teraz próbuję się do nich dobierać. Coś trudno mi jest robić coś sensownego w domu. Coś mnie tam blokuje, w kafejce dużo łatwiej. Ciekawe dlaczego. W domu czuję moje lęki, ale wiem, że to lęki, mogę się o to złościć, ale przynajmniej jest problem jakoś zdefiniowany, wiem, co to jest.

kafejka II

W sumie, to mógłbym to samo napisać, co ostatnim razem, tyle, że obejrzałem sobie o tym S. Stephenson : http://www.youtube.com/watch?v=9J-LPLECebY Fakt, rodzice go najwidoczniej kochają, bo jego ojciec przestał pracować, żeby się nim zajmować, a może dlatego, że mu się to bardziej opłacało? Nie wiem, ale chyba dlatego, że chciał coś dla niego zrobić? Nie mam pojęcia. Ja się cieszę, że mnie mój ojciec nie zabił, albo mi nic nie złamał. Ciekawe, czy byłby do tego zdolny. Kiedyś musiałem robić różne rzeczy, nie zawsze odpowiednie dla mojego wieku i kiedyś mi gruba płyta kości dłoni złamała. Wiem, że mojej rodzinie często się to nie podobało, jak musiałem na przykład studnię kopać, bo mojemu ojcu się zwidziało, że będzie woda ze studni na działce. Ale po tym, jak się dokopałem do dwóch metrów i trafiłem na jakiś kamień po byku, to mu przeszło. Później kuzyn, na tej działce studnię zrobił, to znaczy, ciągnie z głębokości ok. 20 metrów, bo tam dopiero jest woda. Ale, mój stary miał takie po

kafejka

Siedzę tu sobie. Szukam zleceń, piję cappuccino, albo galao, co tam popadnie. Po prostu idę dalej, krok po kroku, raz do przodu, raz trochę do tyłu. Nie tak wyobrażałem sobie moje życie, ale też nie wyobrażałem go sobie inaczej, nigdy się nie zastanawiałem co będzie w przyszłości, kiedyś, to wychodziłem z założenia, że i tak długo nie pożyję. I jak to człowiek może się pomylić. Nie chce mi się pisać, ale coś tam popiszę. Męczą mnie trochę te moje lęki, kiedy coś mnie dusi, kiedy nie umiem znieść rzeczywistości i uciekam w jakąś prostą gierkę, słuchając równocześnie jakiegoś serialu, tyle, że po angielsku. To taki stan niebycia. Ale uczę się, żeby rano nie przejmować się za bardzo moim humorem, wiedząc, że po południu będzie lepiej. Gdy czuję nerwowość, to łatwiej mi iść pobiegać, jak dzisiaj rano, koło siódmej. Nic to, trza walczyć dalej. Ale to z Seanem Stephensonem podoba mi się, wiadomo, nie do końca, to co on mówi, ale energia, jaką ma w sobie. Mnie nikt inny nie pomoże, niż ja sam

Kroki

Byłem pod namiotem. Trochę się wspinaliśmy, ale niewiele. Choć ja się na dwóch drogach trochę pobawiłem. Obejrzałem film "Am limit", o jednych z najlepszych wspinaczy, braciach Huber. Dużo było w tym filmie o lęku, bardzo dużo. W sumie, to jeden z nich wspina się free solo, choć nikt go do tego nie zmusza, choć oboje mają rodzinę, dzieci. Ale walczą, coś sobie postanowią i walczą o to, zderzając się ze swoimi granicami. Tak, że czasami rzeczywiście droga jest celem. Ja też walczę, czasami wydaje mi się bez sensu to co robię, czasami nie mam pojęcia, czy ma to w ogóle sens, myślę sobie, że gdybym nie był taki, albo taki, to bym łatwiej jakąś normalną drogę znalazł. Ale niezależnie od tego, to staram się walczyć. Brak mi kobiety, ale ona mi mojego życia nie zastąpi, nie wypełni pustki, po której się czasami moje lęki przechadzają. Zauważyłem, że gdy się wspinałem, to nie zastanawiałem się, co się stanie, gdy spadnę. Może dlatego, to nie robiłem nic tak trudnego, albo było to d

F-day

Są lepsze i gorsze dni. Dzisiaj mam lekki kłopot zdrowotny, oprócz tego, co mnie czasami w boku boli. Może pójdę kiedyś do lekarza, ale w sumie, no, może pójdę. Byłem popływać, trochę jak stara dętka, ale potem weszła jakaś kobieta do basenu, dosyć atrakcyjna. Nawet próbowałem zagadywać, ale, to prawie terra incognita, nie wiem jak. Łatwiej mi się z dziećmi, czy z facetami gada, o niczym. Może się spinam, a może ta płeć tu jakaś taka, w Polsce łatwiej. W każdym razie wściekłem się, że potrzebuję prawie 50 sekund na 50 metrów, jak w miarę szybko płynę, i postanowiłem jak w bieganiu, trochę się wyżywać. Więc nie robiłem żadnych ćwiczonek do delfina, popływałem tak sobie, dla zabawy. 40 metrów kraulem, 40 delfinem, i tak z 5 razy. Człowiek się trochę może wyżyć. I przez tą jogę zaczynam znowu głową do kolan sięgać, lubię tak. Można położyć policzki na nogach, zamknąć oczy i po prostu tak sobie być. To ciekawe uczucie. L, moja współmieszkanka, zostawiła dużego pluszowego misia, którego jej

Za miękki

Ciekawe, większość ludzi powtarza mi, że jestem za dobry, czyli za miękki w stosunku do dziewczyn. Może z wyjątkiem niektórych, tych, które ze mną były. Moja współmieszkanka wyprowadziła się dzisiaj. Mogła zostać do końca sierpnia, ale zrobiła to dzisiaj. Próbowała to zrobić chyłkiem, i tak jest mi jeszcze winna za lipiec. Szkoda mi jej i trochę mi się smutno zrobiło, ale z drugiej strony chyba mnie trochę wykorzystała, takie mam wrażenie. Sama mi kiedyś powiedziała, że jestem mięczak. Mhmm, napisałem smsa do NB (narkotyk B), że szkoda, że jest tak daleko, ale fajnie, że jest jej fajnie. To tutaj, to jak na spowiedzi, chcę się wygadać i żeby mi ulżyło. Jestem zmęczony, ale może zaczynam się znowu więcej uczyć. Jeszcze bym się chciał dwóch języków obcych nauczyć. Niezależnie od tego uczę się rzeczy do mojej pracy. Jeszcze bym chciał do przodu ze Shiatsu pociągnąć, ale nie chce mi się ludzi masować. Ale mógłbym chociaż parę protokołów napisać, bo je potrzebuję. Czasami życie przepływa mi

Spokojniej

Dzisiaj coś mi spokojniej. Napiłem się rano mocnej herbaty i chyba dlatego zacząłem po ścianach chodzić, to znaczy, czułem silny niepokój i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. W sumie, to na basen nie chciałem iść, nie chcę ramienia nadwyrężać, na ściankę też nie, bo jeszcze mnie trochę co poniektóre palce bolą, biegać mi się nie chciało. Zdecydowałem się na ściankę, bo zawsze tam trochę ludzi i jest szansa, że "dziewczynę mego życia" tam spotkam. W sumie, to już dwie dziewczyny tam spotkałem, ale to już jakiś czas temu. Wybrałem się w końcu na ściankę. Było tam może ze 20 osób, które znałem i ileś tam więcej, których nie znałem. Ale było miło. Na chwilę zapomniałem o moich lękach, czy niepokojach. Myślę, że przez praktykowanie jogi łatwiej jest mi się wspinać, jestem bardziej porozciągany. Teraz siedzę w kafejce i piję herbatę "Yogi". Tak się nazywa. Dziewczyny nie spotkałem, ale trudno. Jak mi koło południa tak dziwnie było, to nie myślałem o tym, by do NB napisać,

Dwa do tyłu

Coś wczoraj był jeden z tych dni, do tyłu. Bo mówi się, trzy kroki do przodu, dwa do tyłu. W sumie, to trudno mi zobaczyć to "do przodu", ale za to lepiej czuję te kroki do tyłu. Wczoraj nic nie zrobiłem. Udało mi się wyrwać samego siebie na basen. Bo wiem, że mi to dobrze robi. Ale jak się tak w domu siedzi, to człowiek sobie mówi "a po co", albo "ramię mnie boli, będzie jeszcze gorzej po basenie", albo "potrzebuję spokoju". Ale gdy jestem w wodzie, zanurzę głowę, to wiem, że warto było. Tym bardziej, że nie próbuję pływać na czas, ale tak sobie, po prostu. Na czas nie mogą, bo jest tylko 40 metrów, reszta jest oddzielona jako część dla niepływających. Czemu tego wzdłuż nie podzielą, tak, żeby był przynajmniej jeden pas dla pływających w kółko? I tak by tego pewnie nie upilnowali, ale muszę się zapytać. Ale ogólnie, to nie mam tam tradycji oddzielania pasa do pływania, temu trzeba uważać. Dzisiaj rano było mi smutno. To znaczy, bardziej smutno,

Bar

Uczę się podrywać w barze. Mam do tego dwie "wing-woman" i one mi pomagają. To znaczy, póki co, to byłem dwa razy w barze i za każdym razem trochę dalej zajdę. Ostatnio uczyłem się stawiać drinki. Póki co, to mi wing-women pomogła zagadać, bo ona się nie czai, po prostu łapie kogoś za ramię i pyta "jak masz na imię", a potem mi mówi, co mam robić. Ostatnim razem trochę się rzucały, że za mało do przodu idę, ale teraz uznały, że muszę iść swoim tempem i nie złoszczą się za bardzo, jak coś nie tak robię. To znaczy, mówią mi tylko, jeśli uważają, że tracę czas gadając z kimś, kto na mnie nie patrzy jak na faceta. Bo w barze spotkałem oczywiście dwie kumpelki ze ścianki. Ale na nie, to szkoda było czasu, ich zdaniem ;) Nie wiem, czy ich technika jest dobra, ale przynajmniej jest wesoło i czegoś się uczę. Mój kumpel, muzyk klasyczny, to w ogóle nie ma pojęcia o tym, jak się w barze kogoś wyrywa, on to się uczył innych rzeczy, na przykład grać na jakimś fortepianie, czy k

Słońce

Wreszcie wiosna, czyli ładna pogoda :) Ostatnio chodzę na jogę. Kiedyś myślałem, że joga to powolne oddychanie i statyczne ćwiczenia. Ale nie ta, którą praktykują tutaj, spocę się co niemiara. Ale widać nie jestem taki ostatni, bo mi się prowadzący zapytał, czy też chcę spróbować stania na głowie, bo większość chyba nawet nie próbowała. W sumie, to umiem stać na głowie, ale nie robię tego za często i nie chciałem dać przypału przewracając się. Ale mało kto stał na głowie, choć to grupa zaawansowana. Lubię czasami stać na głowie, to dobre na katar. Sportowo to jestem może trochę do przodu, co innego praca i dziewczyny. Wczoraj mi się też ratownik na basenie zapytał, czy trenowałem pływanie, bo mój delfin dość dobrze wygląda. Fakt, 50 metrów, czy ileś tam to wiadomo, że przepłynę. Wczoraj pierwszy dzień na otwartym basenie. Woda poniżej 20 stopni, w głowę było zimno. Poza tym, to nic nowego. Szukam zlecenia, mieszkania do kupna w Polsce i walczę z lękami. Aha, rozglądam się za dziewczyna