Posty

Wyświetlam posty z etykietą ptsd

Emocje i logika, po raz któryś.

Praca, po pracy przeważnie paletki, albo ścianka, pomiędzy siedzenie na internecie, czytanie wiadomości i oglądanie głupot. To w sumie prostsze, niż nie robienie niczego, to znaczy, próby robienia czegoś, gdy lęki duszą. W pracy nawet jakoś da się wytrzymać. Wczoraj było za to ciekawiej, w domu, bo oddawałem lodówkę za darmo, bo mam jeszcze jedną. Zabierałem się za to ogłoszenie, ale wziąłem wreszcie. Może dlatego, że Blondi, kumpelka, potrafiła w ciągu paru godzin wyczyścić swoją motorynkę i wrzucić ją w internet. Ja bym pewnie tygodni na to potrzebował. W każdym razie, to wrzuciłem, prawie, że zapomniałem. Jak godzinie czy dwóch spojrzałem, to zgłosiło się chyba z 8 osób. Jedna z nich miała wpaść za godzinę. To było w sumie zabawne, obserwowanie, jak się moja głowa niepokoi, moje emocje. Siedziałem sobie na fotelu przy biurku, chyba jedynym wygodnym krześle w całym domu i czekałem. Nawet już buty założyłem. Czułem drobniutkie igiełki na skórze. Niepokój. Nie przejmowałem się tym za b

Tendencje, czy może raczej myśli samobójcze.

Kumpel mi wczoraj napisał, że jest w nastroju samobójczym, czyli "suicidal", bo pisał po angielskiemu. Ma zamiar iść do psychiatryka, czy coś w tym rodzaju, na miesiąc. Już był kiedyś, z rok temu. Coś tam sobie popisaliśmy, choć niewiele, na koniec mu napisałem, że nie ma tendencji samobójczych, ale ma myśli samobójcze. Może to niewielka różnica, ale "tendencje samobójcze", to coś, co ma się jakoś w głowie, jakoś to człowieka ogarnia. Myśli samobójcze, to po prostu myśli, skądś się biorą. U niego bierze się to po części z problemów ze związkiem, bo chyba się rozstał z dziewczyną, czy coś, dokładnie nie napisał. W każdym razie kłopoty. Więc normalka, reaguje tak, jak niektórzy reagują, tacy z trudną przeszłością. Ja codziennie do roboty, potem często paletki wieczorem, choć wczoraj mi się nie chciało. Teraz też idę znowu zaraz, choć mi się nie chce, chcę się trochę odreagować, bo w nocy coś się budziłem, tym razem nie przez sąsiada. Spam się coś przyczepił do mojego

Lęki to lęki i tyle

Coś mi się tu ostatnio nie chce pisać, a może nie mam czasu, bo biegam między pracą, sportem a zmęczeniem. Wczoraj nie byłem na paletkach, bo mi się nie chciało, byłem zmęczony i coś mnie przeziębienie łapało. To jednak spory skok chyba, dla organizmu, od temperatur koło 34C, albo więcej, do jeżdżenia na rowerze przy -2C, czasami mniej, czasami więcej. W każdym razie, to w pracy, wśród ludzi też czuję lęki. Tak mi się skojarzyło, bo ktoś mi napisał, żebym więcej był wśród ludzi, to by mi to może pomogło. Myślę, że w pewnym sensie łatwiej mi się obchodzić z pewnymi rzeczami. Po części pomaga może trochę poranna krótka medytacja, z drugiej strony, to nabrałem jakby dystansu do pewnych rzeczy. Poza tym, to praca nad lękami spowodowała, że znam je lepiej. Nie są one czymś przyjemnym, ale nie są też czymś tak nieznanym. Nadal pracuję nad tym, jak się z nimi obchodzić, używając na przykład świadomego, powolnego, głębokiego oddechu. Teraz traktuję lęki jako coś, co jest, nad czym pracuję. I t

Obserwacje lęków, ciąg dalszy.

No i jakoś to idzie. Pracuję, uprawiam ekscesywnie sport, znaczy się, paletki. Mam jakieś pajączki w oczach, to może od kawy, której za dużo piję. Mają tu automat, z dosyć dobrymi kawami, więc piję tego sporo. Zauważyłem, że moje podejście do lęków trochę się zmieniło. Być może, że przyczyniła się też do tego praca nad nimi. Staram się nie zapominać, żeby głęboko oddychać, gdy jestem zestresowany. Oczywiście, nie zawsze mi to wychodzi. Czasami zrobię, czy palnę coś głupiego, choć ostatnio udało mi się załatwić parę rzeczy, przez telefon nawet. -- Ch.j z tym -- myślę sobie, gdy mnie coś stresuje, to co mam zrobić. -- Co się tym k..a tak przejmujesz. Czasami siedzę w kafejce i jem obiad czując niepokój. Wiem, że jest on raczej bezobiektowy, bo nic mi tu nie zagraża. To po prostu wyuczona reakcja, jak u komandosa, czy jakiegoś oszołoma. Jestem przygotowany na atak, to znaczy, jakaś część mojego mózgu. Dzisiaj byłem w stołówce studenckiej i tego nie miałem. No właśnie, dlatego się to cieka

Czasami, to nawet lubię samego siebie

Siedzę w klubie sportowym, trochę mnie ramię boli, ale to nic nowego. Ciągle przegrywam z jednym, ale wiem, że to też przez to, że słabo gram. Staram się tym nie przejmować, co mi się nawet w miarę udaje. Dzisiaj rano, jak się obudziłem, leżąc w łóżku, to pomyślałem, że zmieniło się moje podejście do pewnych spraw. Może też do mnie samego. Poprzez ten czas, gdy staram się o kontakt z wewnętrznym dzieckiem, a są to już powoli lata, jakoś chyba polubiłem sam siebie. To znaczy, moje wewnętrzne dziecko, jedno, czy parę, bo nie jest ono jedno, w jednym wieku. -- Jak możesz siebie lubić -- przychodzi mi od razu do głowy, gdy coś takiego jak to powyżej piszę. W sumie, to mógłbym nie lubić siebie, takiego jaki jestem, co czasami robię, ale trudno mi nie lubić wewnętrznych dzieci. One są jakie są. Nie miały łatwego życia, więc trudno mi się na nie gniewać, czy złościć. W każdym razie, jak mi na paletkach coś nie wychodzi, to po prostu staram się to brać na luzie, nie denerwować się, jak coś nie

Jak mogłem tak żyć

Siedzę w kuchni, plecami do okien, wybiegających na balkon i domy, po drugiej stronie trawnika i jakiegoś zielska na nim. To znacz, na blok naprzeciwko, bo to jakby parę połączonych budynków z pustym miejscem pośrodku. Dobre to dla dzieci, bo mogą się tam chyba bezpiecznie bawić. Sam tam nigdy nie siedziałem. Kiedyś bym nie był tak, plecami do okien. Teraz mi to jakoś zwisa. Mam wrażenie, że lepiej z moimi lękami. Przyglądam się mojemu mieszkaniu i myślę sobie -- jak mogłem tak żyć? Tyle mam jakichś pudełek, które muszę wyrzucić, opakowań po czymś, jakieś rzeczy, których chciałem się pozbyć. Stare słuchawki, stara komórka czy coś tam. Po prostu śmieci elektroniczne. Pełno różnego dziadostwa, którego już chyba nigdy w życiu nie użyję. Po tym, jak żyłem przez ostatnie 2 lata nie posiadając naprawdę wiele, patrzę na to jakoś z dystansu. -- Jak mogłem tak żyć -- zastanawiam się. Pamiętam, jak przez mgłę, że trudno mi się było zabrać za wiele rzeczy. Nie pamiętałem, że taki był tego efekt k

Na lotnisku

Siedzę już na lotnisku, przeszedłem przez wszystkie bramki. Kupię jeszcze parę prezentów, ale póki co, to piję jeszcze kawę. Zadzwonił do mnie trener, z którym się nawet zaprzyjaźniłem. Tak sobie siedzę i piszę z różnymi ludźmi. Co tu było ciekawe, to samemu skanowało się paszport, potem trzeba było stanąć przez takim okienkiem i komputerowo chyba sprawdzali człowieka. Już dawno nie latałem, ponad dwa lata, więc nie znam takich nowoczesnych ustrojstw. Myślę, że dobrze mi zrobi zmiana klimatu, trochę nowych myśli, trza zarobić trochę kasy. W każdym razie, poprzez kontakt z Azjatami kupuję teraz więcej prezentów, bo oni dają sporo prezentów. Po tym, jak posprzątałem, spakowałem się, poprosiłem przyjaciół o sprzedaż samochodu, czuję się już jak w podróży. Sam nie wiem, co jest w mojej głowie, ale teraz, po mocnej kawie, na ruchliwym lotnisku, nie jest mi wcale źle. Ciekawe, jak to będzie na lotnisku w Chinach.

Jak by to było

Stres od rana, od 5, bo jutro wyjeżdżam. Mam wrażenie, że moje plany się sypią, nawet nie mam mleka do kawy. Ktoś przychodzi oglądać samochód, chciałem iść na siłownię, ale nic z tego, bo się raczej nie wyrobię. Muszę się po prostu zabrać za pakowanie i tyle. Jakaś część mojej głowy obserwuje to, co się dzieje, to, jak uciekam od robienia czegoś, bo robienie czegoś, to jakby zamykanie jakiegoś rozdziału, albo jakby krok bliżej do jakiejś zmiany. Tego moje schematy lękowe oczywiście nie lubią. Ciekawe, jakby to było, gdybym miał teraz dziewczynę tutaj, pewnie by mnie wkurzała, popędzając, trudno wyczuć. Może bym sam sobie jeszcze więcej stresu robił, by nie pokazać słabości? W każdym razie, to czas zacząć się pakować. Wzdycham, ale jakaś część mojej głowy myśli sobie - Poj..ane.

Nie lubię pożegnań

Wczoraj najpierw zaplątałem się na parking, zapchanego supermarketu, bo po prostu chciałem tam coś wydrukować. Niestety, jakoś nie przewidziałem, że będzie aż taki tłok, bo jakieś zniżki podobno były. Boxing day to się nazywa, chyba nie bez powodu. Potem spotkałem się z Księżycową Chmurą, bo tak się ona nazywa, choć używa prostszego imienia na co dzień. Poszliśmy na kawę, ale kafejka była zamknięta, mimo, że w internecie było, że czynna. Poszliśmy pół kilometra dalej, to samo. Wylądowaliśmy na obiedzie, w miarę taniej indyjskiej kuchni. Ona mnie zaprosiła, to znaczy, przy zamawianiu po prostu za mnie zapłaciła. Do tego też trzeba się przyzwyczaić. Potem poleźliśmy na kawę, rozsiedliśmy się, bo jeszcze były 2 godziny czasu do zamknięcia, a tu krzesła zaczynają składać. -- Nikogo prawie, że nie ma -- odpowiedział mi kelner na moje pytanie, o której zamykają. - Więc zamykamy za 15 minut. Poszliśmy więc z Chmurą na spacer do parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym, o życiu. W parku zaczę

Zapach krewetek

No i po śniadaniu świątecznym, które było zamiast kolacji, bo tu święta są 25. Była sałatka warzywna, szynka, krewetki i takie tam. Nie lubię krewetek, nie wiem dlaczego. Patrzą one na mnie wyłupiastymi, niewidomymi oczami. Nie wiem, dlaczego nie lubię też ich zapachu. W ostatnie święta też była jakieś "owoce morza", których zapachu nie znosiłem. Tyle, że wtedy były to jakieś śledzie, czy coś. Nawet dzisiaj deszcz padał, co było bardzo miłe, bo nie jest za gorąco. Piję kawę, żeby nie musieć walczyć z sennością, bo jestem w gościach. Jeszcze tylko 4 dni tutaj, aż dziwnie trochę. No właśnie, w tym momencie nie czuję lęku, ale senność. Dobrze, że się już trochę spakowałem. Co jest w sumie ważne teraz? Książka i paletki? Dobrze, że będę miał tą robotę w Niemczech, trochę stabilizacji może mi się przyda. Myślę, że nauczyłem się tutaj lepiej obserwować moje bariery lękowe, także czasami lepiej się z nimi obchodzić. żyłem też w miarę przyjemnie, czasami, to znaczy, uczyłem się czego

Wolne stoliki

Dzisiaj jest 24, ale jakoś w ogóle tych świąt nie czuję. Siedzę na balkonie, bo tu czasami nawet przyjemny wiaterek zawieje. Na horyzoncie chmury. Może coś spadnie. Ptaki świergoczą, dzieci gdzieś tam wrzeszczą. O dziwo, nikt akurat nie kosi trawy. Temperatura, koło 28C. Miło się tu siedzi, może też dlatego, że mam nadzieję, że sąsiadkę dojrzę, śliczną dziewczynę z Tajlandii, która tu z czegoś tam doktorat robi. Samochodu nie sprzedałem, choć znowu ktoś go oglądał rano. Dlatego niewyspany, bo dzisiaj, to bym trochę chętnie pospał. To będzie niezły szok, gdy wyląduję w piątek w Niemczech. Ciekawe jak będę się czuł na starych śmieciach, po ponad dwóch latach nieobecności. Dodam, że wyjechałem na nie wiem ile, początkowy plan, to były 3 miesiące. Tyle, że ja często przedłużam mój pobyt, choć przeważnie nie o tyle. Za każdym razem to samo, raz, czy dwa razy przesuwam termin lotu, co za każdym razem coś tam kosztuje. Tym razem bilet mi przepadł. Do Niemiec kupiłem tylko w jedną stronę, bo c

Jakoś się żyje

Interesujące jest obserwowanie emocji, przynajmniej dla mnie, przynajmniej moich. Wieczorem poczułem nagle niepokój. - Skąd się to dziadostwo wzięło - pomyślałem sobie. Po paru sekundach przypomniało mi się, że mam przecież nagrać życzenie na wesele kumpla, Chińczyka. Taka prosta rzecz, a mnie stresuje. Bo oczywiście, nie wiem, czy mam się do tego jakoś specjalnie ubrać, jak długie te życzenia, w jakim języku. Na koniec, to znaczy, dzisiaj, wyszło, że mam to sobie po angielsku napisać a potem na chiński przełożyć, bo tak łatwiej. Ta, ... Będę musiał poprosić o pomoc jedną z kumpelek. Potem nauczyć się to mówić, żeby nie wyjść na imbecyla, albo nie powiedzieć czegoś nie tak. Najlepiej niech to ktoś jeszcze sprawdzi. Spakowałem walizkę. To też może jakaś zmiana, bo kiedyś pakowałem w ostatnim momencie. Teraz staram się robić niektóre rzeczy po kawałku, ale codziennie. Możliwe, że to mnie tak męczy. Walka z lękami jest męcząca. Wiem, że mam dobrą kondycję, wszędzie mi to mówią, znaczy, ta

Za krótkie życie

Piję kawę, spać mi się chce, znowu się wcześnie obudziłem, 4.30? Pewnie się jakieś ptaszysko darło, kto to tam wie. Byłem na korcie, co mi może trochę humor poprawiło, bo w domu się dusiłem. To w pewnym sensie zabawne, bo wiem, że to lęki mnie duszą. Mimo tego coś tam zrobiłem, to znaczy, zacząłem się pakować. Nie wiem, czy się nie wybrać na surf, choć nad morze z godzinę drogi i coś mi się nie chce. Ostatnio mam zacięcie na punkcie paletek. Myślę, że coś się tam poprawiłem, bo oglądałem swoje nagranie z teraz i z początku roku. Nadal nie mam kontaktu z NB (narkotyk B), myślę, że tak lepiej. Za dużo bezsensownego miotania się z emocjami, życie jest za krótkie na to. To znaczy, na taki eksperyment emocjonalny z samym sobą, bo NB chce mnie zapakować do friendzone, gdzie ja nie mam zamiaru się męczyć :P

Każdy coś tam ma

Padam na nos, bo byłem rano na treningu. ćwiczyłem trochę z tymi lepszymi, potem miałem trochę swojego treningu. Wreszcie nauczyłem się jednego uderzenia, a przynajmniej dowiedziałem się, jak się go powinno w miarę robić. Raczej nie daję pieniędzy na głodujące dzieci w Afryce, czy gdzieś. Może dlatego, że tyle tych dzieci jest i ciągle ich przybywa, bo medycyna robi postępy, a ludzie tam ciągle chcą mieć po 7-8 dzieci, choć się to też pewnie zmienia, powoli. Daję na jakieś tam Amnesty International, od jakiegoś czasu wspieram LINK, czyli Liberty in North Korea. Czemu akurat to? Możliwe, że dlatego, że nie lubię obozów koncentracyjnych, a to chyba jedyny kraj na ziemi, który je jeszcze prowadzi. Poza tym, jak ktoś stamtąd ucieknie, przez Chiny, to go Chińczycy albo używają jako niewolnika, jeśli to kobieta, wiadomo do czego, albo wydają policji, wtedy rząd ich wysyła z powrotem do Korei Północnej. Nie lubię obozów koncentracyjnych, bo mi się źle kojarzą, pochodzę z regionów, gdzie takie

Ciągle walczę, tak już jest.

Ktoś wjechał ciężarówką w tłum na targu świątecznym w Berlinie. Oszołomów na tym świecie nie brakuje. Z jednej strony naukowcy zastanawiają się jak jest wszechświat zbudowany, z drugiej strony, to dla kogoś świat jest prosty. Obrażają ichnego boga, to trza ich zabić. Prosta piłka, co się tu dużo zastanawiać. Czasami prościej tak, nie mieć za dużo myśli na myśli, bo wtedy można by dojść do wniosku, że tak do końca, to nie wiadomo, czego ten bóg, czy inna planeta kosmiczna chce. Ktoś coś tam zapisał, sprzedaje jako świętą prawdę, takich prawd jest oczywiście więcej, jak i więcej jest religii. Ja siedzę w kafejce, jeszcze tydzień i już mnie tu nie będzie, no, może jeszcze 9 dni. Wyjechałem na 3 miesiące może, czy nie wiadomo ile, a zostałem tutaj przez 2,5 roku. Myślę, że dlatego, że fajnie mi tu trochę. Tak sobie pomyślałem, że może pewne rzeczy mi łatwiej przychodzą, choć tak do końca, to nie wiem. Ale mam wrażenie, że więcej jest momentów, w których myślę, że warto żyć. To może też dla

Gra, a życie.

Tu wiatr dzisiaj, chyba pójdę wcześniej spać i będę mógł zamknąć drzwi balkonowe, bo tylko 24 stopnie, a temperatura spada. Nawet ktoś obejrzał ten samochód, ale jeszcze nikt nie kupił. Wczoraj grałem z jednym, lepszym ode mnie, ale, że był zmęczony, bo to pod koniec naszych gierek, i graliśmy tylko do 11, to udało mi się wygrać. To było miłe, takie zakończenie sezonu w tym klubie. Już parę gier wygrałem, z kimś klasę, czy dwie klasy wyżej, jak sobie mnie zaczęli za bardzo olewać. Wziąłem ich przez zaskoczenie. Z drugiej strony, to trener powiedział, że jakbym grał jak C-klasa, to nie brałby mnie do trenowania z najwyższą klasą. Dlaczego to dla mnie ważne? Bo uczę się wygrywać, to znaczy walczyć, starając się wygrać. Czy to na korcie, czy z moimi lękami. Chodzi mi o wiarę siebie, w to, że nawet jak czegoś nie potrafię, to istnieje możliwość, żebym się tego nauczył. Nie czuję się taki bezsilny, czy bezradny. W każdym razie, to walczę.

ślady po gradzie

Sprzedaję samochód. To uświadamia mi, że stąd wyjeżdżam, choćby na jakiś czas. Poza tym, to lubię mój samochód. Coś w nim puka, to wiem, nawet wiem chyba co, ale sam tego nie będę robił, bo to pod samochodem. Dzisiaj po raz pierwszy ktoś go chciał zobaczyć. Dwóch rośle Zbudowanych. Przyjechali nawet punktualnie. Ten jeden Zbudowany, w ciemnych okularach, to z żałości o mało na kolana nie padł, jak zobaczył na dachu samochodu zniszczenia po gradzie. - Kiedy ten grad był? - zapytał. - Jaki grad? - odpowiedziałem. - No ma pan ślady po gradzie na samochodzie - słyszę. - Gdzie? - pytam i pluję sobie w brodę, bo moje ubezpieczenie pokrywa zniszczenia po gradzie. - No tu - Zbudowany w okularach wskazuje w stronę dachu. Czas na mnie zakładać mocniejsze okulary, pomyślałem sobie. Chyba na pewne rzeczy nie zwracam uwagi. - Aha - mówię, bo coś tam rzeczywiście dojrzałem, poza tym, to nie chciałem z siebie robić idioty. Zaproponowałem jazdę próbną, bo oni się do tego nie kwapili. Nawet specjalnie

Jak na moje możliwości, oczywiście.

Spać mi się chce. Nie wiem już nawet ile kaw wypiłem. Idę późno spać, śpię przy otwartych oknach z balkonu, a koło 4 nad ranem, czy której tam, może 5, budzą mnie ptaki. Niektóre rzeczywiście dzioby drą. W każdym razie, to dalej walczę ze sprzedażą samochodu. Uczę się z tym jakoś obchodzić. żeby było weselej, to wsiadam wczoraj po porannym treningu do samochodu, odpalam go i widzę, że mi się jakaś lampka świeci. Pomyślałem, że to może dlatego, że nie dokręcałem zamknięcia wlewu benzyny, bo łatałem trochę bak. Przejechałem kawałek. światełko się nadal świeci. Zatrzymałem się i sprawdzam. Aha, to światełko do poduszek powietrznych, czyli tego całego airbagu. Następnego dnia miał przyjechać klient, zobaczyć ten samochód. -- Pierwszy raz mi się zaświeciło -- powiem mu, pomyślałem -- na pewno mi uwierzy. Nic to, w każdym razie po drodze do domu wstąpiłem do warzywniaka kupić jajka, bo mają takie, z powoli chodzących kur. Niedaleko domu, po warzywniaku, zauważyłem, bo ja jestem błyskotliwy z

Po prostu walka

Mój samochód nie przeszedł przez test techniczny. Potraktowali mnie tam trochę z góry, próbując mi nawet wmawiać pewne rzeczy. Wiem, bo jedną część wymieniłem sam, a oni "już stara, trochę zużyta". W każdym razie, po pierwszym załamaniu podzwoniłem po znajomych, polecili innego mechanika. Pojechałem tam na drugi dzień, prawie pół godziny w jedną stronę. I tu widać, jak czasami miesza mi się w głowie. Facet powiedział, że nie ma go od 7.30-12.30, ja zrozumiałem, że jest tam o tej porze. Oczywiście, przed wyjazdem nie zadzwoniłem, bo "nie lubię telefonować". Pojechałem więc drugi raz, tym razem sprawdziwszy, że jest, bo jak go nie było, tam, to zadzwoniłem. Dokładniej mówiąc, jak nie umiałem jego warsztatu znaleźć. Okazało się, że nie był on pod numerem 28, ale 128. Lekka różnica. Nie wspomnę już tego, że miałem trudności z przeliterowaniem mojego nazwiska. Wiem już, że w takich sytuacjach miesza mi się w głowie. Dlatego próbuję się przygotować do tego, planując sobie

Kafejka i lęki

Siedzę w kafejce, pijąc drugą kawę. Ciekawe, czy to się zakończy jakimś zawałem serca. Siedziała tu jakaś śliczna, młoda dziewczyn, z psem. Przypominała mi NB (narkotyk-B). Eh, popatrzeć sobie mogę. Ona na mnie oczywiście nie zwróciła uwagi. Wczoraj ćwiczyłem, grałem, w sumie przez jakichś 6 godzin. Bo najpierw ćwiczyłem trochę z dobrymi graczami, potem miałem swój trening, a potem, wieczorem, grałem. Na koniec musiałem przerwać bo mi pot kapał z  butów i boisko robiło się przez to za śliskie. Zmieniłem wprawdzie dwa razy koszulkę, wycisnąłem spodenki, ale nie zmieniłem skarpetek. Wczoraj wilgotność dochodziła pewnie do 85%, więc raczej nic tak szybko nie wysycha, nie paruje. Wieczorem, w łóżku, starałem się nie podkurczać nóg, bo groziło to skurczem. Takie życie. Lubię się tak wyszaleć, to pomaga zapomnieć. Najważniejsze, żeby nie dostać kontuzji. Oddałem samochód do warsztatu, mają zrobić obowiązkowy przegląd, bo inaczej, to nie mogę go sprzedać. Oczywiście się stresuję. Czym? że to