Posty

Wyświetlam posty z etykietą sport

Jakoś się żyje

Interesujące jest obserwowanie emocji, przynajmniej dla mnie, przynajmniej moich. Wieczorem poczułem nagle niepokój. - Skąd się to dziadostwo wzięło - pomyślałem sobie. Po paru sekundach przypomniało mi się, że mam przecież nagrać życzenie na wesele kumpla, Chińczyka. Taka prosta rzecz, a mnie stresuje. Bo oczywiście, nie wiem, czy mam się do tego jakoś specjalnie ubrać, jak długie te życzenia, w jakim języku. Na koniec, to znaczy, dzisiaj, wyszło, że mam to sobie po angielsku napisać a potem na chiński przełożyć, bo tak łatwiej. Ta, ... Będę musiał poprosić o pomoc jedną z kumpelek. Potem nauczyć się to mówić, żeby nie wyjść na imbecyla, albo nie powiedzieć czegoś nie tak. Najlepiej niech to ktoś jeszcze sprawdzi. Spakowałem walizkę. To też może jakaś zmiana, bo kiedyś pakowałem w ostatnim momencie. Teraz staram się robić niektóre rzeczy po kawałku, ale codziennie. Możliwe, że to mnie tak męczy. Walka z lękami jest męcząca. Wiem, że mam dobrą kondycję, wszędzie mi to mówią, znaczy, ta

Każdy coś tam ma

Padam na nos, bo byłem rano na treningu. ćwiczyłem trochę z tymi lepszymi, potem miałem trochę swojego treningu. Wreszcie nauczyłem się jednego uderzenia, a przynajmniej dowiedziałem się, jak się go powinno w miarę robić. Raczej nie daję pieniędzy na głodujące dzieci w Afryce, czy gdzieś. Może dlatego, że tyle tych dzieci jest i ciągle ich przybywa, bo medycyna robi postępy, a ludzie tam ciągle chcą mieć po 7-8 dzieci, choć się to też pewnie zmienia, powoli. Daję na jakieś tam Amnesty International, od jakiegoś czasu wspieram LINK, czyli Liberty in North Korea. Czemu akurat to? Możliwe, że dlatego, że nie lubię obozów koncentracyjnych, a to chyba jedyny kraj na ziemi, który je jeszcze prowadzi. Poza tym, jak ktoś stamtąd ucieknie, przez Chiny, to go Chińczycy albo używają jako niewolnika, jeśli to kobieta, wiadomo do czego, albo wydają policji, wtedy rząd ich wysyła z powrotem do Korei Północnej. Nie lubię obozów koncentracyjnych, bo mi się źle kojarzą, pochodzę z regionów, gdzie takie

Gra, a życie.

Tu wiatr dzisiaj, chyba pójdę wcześniej spać i będę mógł zamknąć drzwi balkonowe, bo tylko 24 stopnie, a temperatura spada. Nawet ktoś obejrzał ten samochód, ale jeszcze nikt nie kupił. Wczoraj grałem z jednym, lepszym ode mnie, ale, że był zmęczony, bo to pod koniec naszych gierek, i graliśmy tylko do 11, to udało mi się wygrać. To było miłe, takie zakończenie sezonu w tym klubie. Już parę gier wygrałem, z kimś klasę, czy dwie klasy wyżej, jak sobie mnie zaczęli za bardzo olewać. Wziąłem ich przez zaskoczenie. Z drugiej strony, to trener powiedział, że jakbym grał jak C-klasa, to nie brałby mnie do trenowania z najwyższą klasą. Dlaczego to dla mnie ważne? Bo uczę się wygrywać, to znaczy walczyć, starając się wygrać. Czy to na korcie, czy z moimi lękami. Chodzi mi o wiarę siebie, w to, że nawet jak czegoś nie potrafię, to istnieje możliwość, żebym się tego nauczył. Nie czuję się taki bezsilny, czy bezradny. W każdym razie, to walczę.

Jak na moje możliwości, oczywiście.

Spać mi się chce. Nie wiem już nawet ile kaw wypiłem. Idę późno spać, śpię przy otwartych oknach z balkonu, a koło 4 nad ranem, czy której tam, może 5, budzą mnie ptaki. Niektóre rzeczywiście dzioby drą. W każdym razie, to dalej walczę ze sprzedażą samochodu. Uczę się z tym jakoś obchodzić. żeby było weselej, to wsiadam wczoraj po porannym treningu do samochodu, odpalam go i widzę, że mi się jakaś lampka świeci. Pomyślałem, że to może dlatego, że nie dokręcałem zamknięcia wlewu benzyny, bo łatałem trochę bak. Przejechałem kawałek. światełko się nadal świeci. Zatrzymałem się i sprawdzam. Aha, to światełko do poduszek powietrznych, czyli tego całego airbagu. Następnego dnia miał przyjechać klient, zobaczyć ten samochód. -- Pierwszy raz mi się zaświeciło -- powiem mu, pomyślałem -- na pewno mi uwierzy. Nic to, w każdym razie po drodze do domu wstąpiłem do warzywniaka kupić jajka, bo mają takie, z powoli chodzących kur. Niedaleko domu, po warzywniaku, zauważyłem, bo ja jestem błyskotliwy z

Różne waria(n)ty

Jestem coś zmęczony. Może zbyt późna kawa wczoraj, koło 18, teraz też ta sama godzina, a ja piję kawę. Diabelski krąg. Coś mam spuchniętą kostkę, rozwaliłem sobie ją trochę w sobotę, za bardzo się wyluzowałem. Oczywiście, następnego dnia poszedłem pograć, poćwiczyć, to samo wczoraj i dzisiaj. Uzależnienie od sport? Z drugiej strony to chcę wykorzystać dostęp do kortu, by jeszcze trochę poćwiczyć. Możliwe, że nie ma w tym wiele sensu, ale co ma sens? Nadal zastanawiam się nad tym, jak moje emocje mną kierują, znaczy, moje lęki, czy tam jakieś inne oczywiście też. Z tym, że lęki najbardziej mnie wkurzają, bo mam wrażenie, że mnie blokują. -- Co ja robię całymi dniami, marnuję życie, przez te lęki -- mówię sobie. -- Co znaczy, marnujesz życie -- pyta coś w głowie -- jak nawet nie wiesz jaki twoje życie ma cel, o ile jakiś ma. Myślę, że chodzi tu raczej o to, że jestem sam, nie mam dziewczyny, walczę z blokadami, które powodują, że mój czas przepływa mi między palcami. Z drugiej strony, to

Poletko eksperymentalne

Siedzę w kafejce, powoli się budzę przy mocnej kawie, choć już 18 godzina. Muszę potem na imprezę współmieszkańca, w jakimś hotelu, pewnie w barze. Nie chce mi się za cholery, ale on obchodzi okrągłą rocznicę, więc wypada iść. Może też mi się tak chce spać, bo rano trening kondycyjny. W sumie, to się na niego załapałem, bo robiłem trochę za taksówkę, bo dojazd na ten trening trudny, a ten, który normalnie tam kumpli zawozi, dzisiaj nie mógł. Poza tym, to może też temperatury i deficyt snu. Budzę się wcześnie, pewnie jakieś ptaszyska mnie budzą, pewnie już koło 5 nad ranem, bo już wtedy robi się powoli jasno. Tu lato, w ciągu dnia dochodzi do 35C. Trener mi powiedział, że muszę bardziej atakować, bo jestem zbyt bierny. Dlaczego o tym piszę? Jak wspominałem parę razy, sport to dla mnie poletko eksperymentalne. To z tą biernością odnosi się trochę do mojego życia, to znaczy, tego poza sportem. W nim też chyba jestem jakiś do tyłu. Dlatego też pewnie nie mam dziewczyny, od dłuższego czasu?

Odbijanie o ścianę i frustracje lękowe.

Jestem wkurzony, a może sfrustrowany. Na zawodach w sobotę zająłem w mojej kategorii drugie i trzecie miejsce. Gdybym się tak nie stresował, to bym zajął przynajmniej jedno pierwsze. Złoszczę się gdy przegrywam bo gram gorzej niż normalnie. Wiem, to moje lęki. Mimo wszystko, albo przez to, jest to frustrujące. I wiem, że gram gorzej, bo mi to w dodatki wszyscy naokoło mówią, to znaczy, ci, którzy mnie znają :P Kiedyś może bym coś odburknął, na takie stwierdzenie -- Widziałem, że nie był coś Twój dzień. Teraz po prostu spokojnie mówię, że się za bardzo stresuję. - Oj, znam to, znam to -- słyszę czasami. I dobrze. Co się mam szczypać. To też świadectwo na to, że jestem bardziej otwarty niż kiedyś. Co z tego wynika? Muszę się bardziej zająć przygotowaniem mentalnym, nauczyć się pewnych procedur uspakajających na pamięć, tak żeby siedziały. Niezależnie od poprawy mojej techniki. Zdarzało mi się, że wygrałem z ludźmi o jedną, czy dwie kategorie wyżej, ale to na treningu. Temu frustracja. Ki

PTSD i dobre rady

Jutro zawody. Nie wiem w sumie, po co tam się pcham. Mam zamiar mieć trochę zabawy, próbować realizować moje podejście mentalne, zwracać uwagę na oddychanie i takie. Pożyjemy, zobaczymy. To taki trening mentalny, walka z frustracją, blokadami i innymi. Poletko obserwacyjne. Niezależnie od tego, że można będzie popatrzeć na fajne gry, obeżreć się czekoladą i pogadać z fajnymi dziewczynami. Ja to cieniarz jestem, gram w najniższej lidze, czy prawie, że najniższej. Mam ochotę mieć z tego więcej przyjemności niż frustracji. Tak trzymać. Co o moich lęków. To schematy wyuczone, jak w każdym PTSD, inaczej nie było by to PTSD :P Gdy coś mnie dusi, to mnie dusi. Nazywam to "dusi", to po prostu niepokój. Wystarczy czasami, że jestem w domu. Do końca nie wiem jaki impuls to wywołuje. Wiem, że mi Natalia radzi, żebym się "lękowi" nie poddawał. Myślę, że na tym polega pomieszanie z poplątaniem, gdy ktoś się na ten temat wypowiada. Istnieje coś takiego jak generalizacja lęków. To

Laurka

Miło mi się zrobiło dzisiaj, bo na treningu szkoły dostałem od dwóch dziewczyn prezent na zakończenie i laurkę z ich i moim zdjęciami. Postawiłem sobie to na stole. Może dlatego, że nie były to oficjalne prezenty, te były wczoraj rano, na śniadaniu w szkole. Jutro ostatnie zawody szkoły. Związałem się jakoś z tymi dzieciakami, bardziej niż w zeszłym roku, może dlatego też, że więcej z nimi miałem do czynienia. Interesujące. Oczywiście, zapisuję sobie to na listę rzeczy, które mi dobrze robią, nawet wprowadziłem nową kategorię "miłe wydarzenia" :P Dziwne, że nie miałem takiej kategorii do tej pory, głównie raczej negatywne rzeczy zapisywałem?

Czasami coś wychodzi, czasami nie.

Byłem na korcie, odbijałem sobie o ścianę, ćwiczyłem trochę kroki. To mnie uspakaja. I jak zwykle, trudno było mi wyjść z domu. W mieszkaniu czułem senność, zmęczenie, bolały mnie mięśnie. -- Po co pójdziesz -- mówiłem sobie -- odpuść sobie dzisiaj. -- Taa, ale potem, gdy się wybiorę na kort, to będę żałował, że znowu tak późno -- odpowiedział inny głos. W sumie, to może bym został w domu, bo to mi moje zmęczenie mówiło, ale pomyślałem sobie, że pewnie i tak wcale nie wypocznę. Będę siedział na internecie, albo oglądał jakieś głupie seriale. Na koniec, po paru godzinach będę zły i sfrustrowany, może jeszcze bardziej zmęczony. To w sumie interesujące, jak to działa. To jak uczenie się nowych schematów, czy poprawa starych. Te ostatnie mówią mi -- nic nie ma sensu, co się będziesz wysilał. Tak to przynajmniej interpretuję, bo wiadomo, zmęczenie, czy uczucie senności nie używa słów. Podobnie z tym wrażeniem, że się trochę duszę, że coś mi przeponę ściska. Próbuję pić wodę, oddychać głębok

Tu wiosna.

Dzisiaj rozmawiałem z sąsiadką mieszkającą dwa wejścia dalej. Ładna dziewczyna z Tajlandii. Myślałem, że ona może jakaś imigrantka, pracująca gdzieś w restauracji, czy coś, a ona doktorat robi, z dziennikarstwa. Sporo Azjatów tutaj doktoraty robi, to może też daje im szansę by pozostać dłużej? Nie wiem, w każdym razie mało co o niej wiem. Mieszka chyba ze swoim chłopakiem i jest oczywiście za młoda na mnie. Ja to już stary jednak jestem, stwierdzam. Po tej krótkiej rozmowie miałem trochę namieszane w głowie, włączyły się różne małe reakcje, wywołujące niepokój. Bo wiadomo, miło było by być z kimś takim jak N, czyli ta Tajlandka, ale, pomarzyć sobie można. Zamiast marzyć i dołować się, że sobie nie daję rady, poszedłem na siłownię. To znaczy, słońce świeciło, więc wbiłem się w buty do biegania i pobiegałem przez 20 minut, na rozgrzewkę. Za dwa tygodnie znowu jakie zawody. Odezwała się wreszcie Japonka, Na, może z nią zagram. Ona mało co mówi po angielsku, ale jest bardzo miła, nie wspom

Takie sobie myśli

Siedzę w kafejce. Zastanawiam się, jak tu się dobrać do skończenia tej książki. Przedtem byłem na siłowni, to mnie uspakaja. Wczoraj grałem cztery gry pod rząd, z czterema różnymi ludźmi. Wygrałem wszystkie, nawet pierwszą, z kolesiem, z którym jeszcze nigdy nie wygrałem. Czy się cieszę z tego powodu? Współmieszkaniec powiedział "postęp". -- Przypadek, miałem dobry dzień -- myślę sobie. Stresuję się tym, że następnym razem też będę może musiał wygrać. Nie wiadomo dlaczego "musiał". Oczywiście, zakładam, że pewnie mi się nie uda. W ten sposób funkcjonują pewne schematy w mojej głowie. -- Nie uda się -- ta myśl wpada mi często do głowy, przy wielu rzeczach. Trudno było mi się z domu wyrwać. Wiem, że dobrze mi robi wyjście, na siłownię, jak i wiem, że zawsze myślę sobie "dlaczego tak późno wyszedłem z domu". -- Jestem zmęczony, spać mi się chce -- myślałem jednak będąc w mieszkaniu. Jak człowiek jest zmęczony, to nie chce mu się nigdzie wychodzić. -- Tak mój

Wiosna i senność

Spać mi się chce. Wczoraj wieczorem grałem do późna, potem siedziałem bez sensu, jak zwykle, do późna przed komputerem, a rano obudziłem się przed 6. Wcześnie się już jasno robi. No właśnie, nie mam ochoty na to, żeby emocje mną za bardzo kierowały, te małe  programiki, włączające się gdzieś w mojej głowie. Wiadomo, emocje są potrzebne, ale jak ich za dużo i są zbyt chaotyczne, to nic z tego dobrego raczej nie wyniknie. Tu pachnie wiosną, więc w mojej głowie budzą się też wiosenne uczucia. Smutek, że jestem sam. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, a może boję się, bo znowu się coś zmienia? Myślę, że lepiej czuję się tutaj, niż w Niemczech, może dlatego, że nie muszę pracować i robię choć po części coś, co chcę?

Fala gniewu

Jeden kumpel działa mi czasami na nerwy. W sobotę zdarzyło się, że coś powiedział, co mnie strasznie wkurzyło. A może był to jego uśmieszek? Czasami mnie on wkurza, bo jego dowcipy są dziwne. Często mówi, że jest out, gdy wcale tak nie jest. Nie, że jeden raz, ale częściej. Każdy widzi, że nie jest out, to oczywiste, ale on uważa, że to dobry żart, takie kłamstwa na niby. Jest Hindusem, dodam, może to w ich kulturze tak, choć inni Hindusi tak wcale nie robią. W każdym razie, to straciłem z moją partnerką, czy partnerem punkt, coś mu tam powiedziałem, on coś mi odpowiedział i poczułem, jak mnie zalewa jakby fala emocji. Podałem mu lotkę na siłę, zbyt mocno, uderzając nią w dodatku w siatkę. To uczucie fali jest trudne do zdefiniowania. To po prostu jakaś taka wściekłość, która powoduje, że człowiek przestaje myśleć racjonalnie. Trwało to niestety zbyt krótko, żebym się mógł temu przyjrzeć. -- Ja mu k..wa pokażę -- można by to ująć w te słowa. Czułem, jak w środku coś mi chodziło. Zaczął

Senność, lęk, czy nie lęk

Coś mnie ostatnio jakieś przeziębienie złapało, dzień wcześniej mojego współmieszkańca, jeszcze dzień wcześniej kumpelkę. Powoli mi przechodzi, ale czułem wczoraj na treningu, że jestem do niczego. Po prostu zaczęło mi oddechu brakować, po bardzo krótkim czasie. To inny rodzaj uczucia braku tlenu, w porównaniu z tym z powodu lęków. Widzę, jak choroba zmienia u mnie sposób spojrzenia na świat, człowiek robi się bardziej oklapciały, trudno mu się za coś zabrać. Teraz na przykład czuję senność, ale nie wiem, czy to lęk, czy zmęczenie przeziębieniem. No właśnie, trudno wyczuć. Jak to jest z chorobami psychicznymi, to znaczy, czymś w rodzaju przeziębienia w głowie. Nie jest to śmiertelne, ale powoduje, że człowiek inaczej się czuje i zachowuje. Tak mi się wydaje. Więc gdy wiem, że mnie lęki gonią, to mój rodzaj przeziębienia w głowie, to muszę brać poprawkę na to, gdy analizuję moje zachowanie i próbuję coś z tym zrobić. Jestem śpiący, ale idę zaraz pograć, bo nie chce mi się w domu siedzie

Obiad w grupie.

Wczoraj byłem pograć, dzisiaj, czyli jak zwykle. Wczoraj jak zwykle do jakiejś knajpki, z grupą, to znaczy, grzecznie coś zjemy, najwyżej A, czy ktoś tam sobie jakieś wino strzeli, czy może piwo. Potem grzecznie na kawę, czy ciastko. Głównie, to chodzi o to, żebyśmy sobie razem posiedzieli, pogadali. Jak w innych krajach. Dzisiaj po treningu pytam się, czy ktoś idzie coś zjeść. A nie idzie V mi się pyta dokąd. Reszta jakaś niewyraźna. Na koniec poleźliśmy nawet daleko, to znaczy, pojechaliśmy. V poszła do domu, uczyć się, bo w sumie, to nie ma czasu. Jak jej jednak powiedziałem, że ją odbiorę, to się zgodziła. Na koniec spędziliśmy ze sobą wszyscy parę godzin jeszcze. No właśnie, zastanawiałem się, czy by nie jechać po treningu do domu. -- Po co pojedziesz, co tam będziesz robił -- zapytał mnie jakiś głos w mojej głowie. -- No nie wiem, odpocznę -- odpowiedziałem sobie. -- To znaczy, będziesz siedział na kanapie, źle się czuł, próbował coś zrobić i pewnie nic nie zrobisz? -- zapytał zn

Poszukiwanie właściwej techniki

Powoli jakoś dochodzę do siebie. Nadal jestem zmęczony, ale przynajmniej nie lało się ze mnie w nocy. Nie bolą mnie też już plecy, to znaczy, to miejsce na łopatce. Siekało mnie nieźle, nawet przy dotyku. Przeszło mi chyba przez naciąganie się, a może dlatego, że chyba kogoś znalazłem do podwynajęcia mojego mieszkania? Trudno wyczuć. W każdym razie, olałem dzisiaj siłownię, nie chciało mi się trenować. Mogłem pójść się po prostu ponaciągać, ale pewnie skończyło by się to na korcie. Myślę, że lepiej dać mięśniom wypocząć. W paletkach zauważam jakie mam deficyty techniczne. Nie, żeby to było takie ważne, to po prostu interesujące. Z powodu tych deficytów spinam się, używając niewłaściwej techniki. Jak to jest w innych sferach mojego życia? Spinam się, gdy próbuję pisać, duszę się często, gdy siedzę w domu. Na ile jest to kwestia jakiejś techniki? Jak i na ile da się to zmienić? Zobaczymy, jak to będzie jutro, czy wejdę znowu w mój rytm. Ciągle się zastanawiam co by się dało zrobić. Powol

Odpuścić, alo szukać tricków na lęki

Mój trener był mistrzem swojego kraju, kiedyś tam. Grał też zawodowo. Powiedziałem mu, że chcę się od niego nauczyć jak wygrywać. Nie chodzi mi o to, żeby coś specjalnie wygrać, ale nauczyć się trochę innego nastawienia, innego podejścia. Poza tym, to nie chcę się poruszać po boisku jak drewniana marionetka, wkurza mnie to. Niezależnie od tego, że jestem ciekaw, gdzie moje granice. Teraz siedzą akurat w domu, czy jak to zwał i duszę się trochę, to po prostu takie uczucie, jakby oddechu trochę brakowało, za mało tlenu w powietrzu, w dodatku jakaś niewyczuwalna kamizelka gumowa ściska mi klatkę piersiową. Muszę myśleć o tym, żeby głębiej oddychać. Słucham głośnej muzyki, to trochę pomaga. Trochę mnie mdli, tak, minimalnie. Idę zaraz na sport, tam będą ludzie, tam mi to uczucie przejdzie, wiem o tym. Będę się stresował grając, ale też postaram się pamiętać o tych głównych zasadach: oddychać głęboko, starać się koncentrować na zmysłach, na tym co widzę, a nie na moich myślach. Łatwiej wyła

Dystans do emocji

No właśnie, jak zwykle, po korcie, będąc w kafejce, czuję się jakoś lepiej, moje myśli są bardziej pozytywne, mniej jestem w tej mojej klatce lęku, bezradności, czy niepokoju. Dlatego patrzę na moje emocje z pewnego dystansu, bo wiem, że one się zmieniają, mimo, że przecież moja sytuacja się nie zmieniła. Nie jest inna niż rano.

Codzienna przepychanka

Coś słabe dni ostatnio. W nocy się coś pocę, stres, za dużo myśli w głowie. Byłem w sobotę na zawodach, większość przegrałem, choć mogłem też więcej wygrać. W najniższej klasie było nas tylko trzech, bo jeden zrezygnował, więc nawet jakiś medal dostałem. Wiadomo, to wszystko trochę pic na wodę, ale zawsze coś. Frustrujące jest, że w innych klasach przegrałem, nerwy w dużej mierze, choć było lepiej niż ostatnim razem. Uczę się nie złościć się na siebie samego, o to, że robię się nerwowy. Wiadomo, zadaję sobie pytanie po co coś tam trenuję, próbuję coś tam pisać, jak i tak mało co z tego wychodzi. Tyle, że jaka jest do tego alternatywa? Jakoś innej nie widzę. Myślę, że robienie tego mnie jakoś wewnętrznie uspakaja. Niedługo wracam do Niemiec. Jak tam znowu będzie, ten sam kołowrotek? Pożyjemy zobaczymy, ale wiadomo, chodzi mi to po głowie. Takie proste sprawy, sprzedaż samochodu tutaj, spakowanie swoich rzeczy. Normalny stres. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, ale wiem, że to tymczasowe. W