Posty

Wyświetlam posty z etykietą NB (narkotyk B)

Jak magnes

Dzisiaj rano znowu - Dzień dobry - od NB, czyli narkotyku B. Ona jak zwykle zmęczona, usypiała swoją małą, sama przy tym przysypiając. Coś tam odpisałem. Wymieniliśmy parę zdań. - Idę z psem - napisała w końcu. - Miłego dnia. Bo to jak w piosence Dido, gdy u mnie noc, to u niej dzień, mniej więcej. Potem wymieniliśmy jednak parę zdań. Ona wskakiwała do wanny. Potem wyskoczyła, znowu jakieś zdanie. Nie wiem, czy ona taka uprzejma, czy może tak dla zabawy pisze. Też tak robię, z A na przykład. W każdym razie to napisałem NB, że ktoś kiedyś powiedział "goń mnie, ale mnie nie dasz rady złapać", w sensie o Niej. Ciekawe, co mi odpisze, pewnie to zignoruje, a może się obrazi. Da mi po uszach, zobaczymy. Wątpię, żeby jej to dało do myślenia. Bo nie ma nad czym myśleć. Moje urojenia, nie tylko moje, ale urojenia. Wczoraj w nocy, obudziła się, gdy akurat pisałem do niej. Zrobiła wtedy referencję do swojego życia seksualnego. Wspomniałem o tym dzisiaj, że jak tak dalej będzie pisać, to

Trudno się zabrać za cokolwiek.

Wczoraj coś dzień do niczego. W niedzielę surfowałem sporo, po raz pierwszy od dłuższego czasu, więc byłem trochę sieknięty. Poza tym, to spaliło mnie trochę. Wziąłem jednego kumpla ze sobą, w sumie, to jedna moja dobra przyjaciółka tego chciała. Myślałem, że ten kumpel podzieli się kosztami benzyny, ale on nic nie wspomniał, mnie głupio było zagadywać. On to chyba większa sknera niż ja. Nawet nie ma własnego samochodu, bo nie lubi jeździć, boi się trochę, więc pewnie mu do głowy nie przyszło, że benzyna kosztuje. To taki Anglik, pracuje tu już od jakiegoś czasu. że byliśmy większą grupą, potem jeszcze dołączyła się ta kumpelka z mężem, to wypadłem z mojej rutyny surfingowej. Tym, bardziej, że jedna grupa chciała spróbować jak to się surfuje. Więc nie posmarowałem się zbyt dobrze. Wszystko na szybko. Tłok, niedziela po świętach. Normalnie, to jadę w ciągu tygodnia, jest spokój. W każdym razie, podobało im się, mimo, że próbowali tylko na mojej desce, która jest za mała dla początkujący

Dopamina, a poszukiwanie miłości lub wolności.

Jem czekoladę, z orzechami. To w końcu święta, pierwszy dzień się kończy. NB (narkotyk-B) nie odezwała się dzisiaj. Za to poczytałem i pooglądałem trochę o uzależnieniu od narkotyków, dopaminie i innych takich neuroreceptorach. Aha, dowiedziałem się, że człowiek się nie uzależnia od kawy, bo nie aktywuje ona pętli nagradzania się, za robienie czegoś. Ale z powrotem do moich narkotyków. Szczególnie spodobało mi się jedno zdanie: "Miłością-uzależniona osoba jest w stanie zaprzeczenia, wierząc, że jest ciągle w relacji, albo że może przekonać tą inną osobę do powrotu do związku, albo jego kontynuacji." To w sumie prawie, że zabawne, obserwowanie, co się z moją głową dzieje. Wydaje mi się, że rozumiem pewne rzeczy lepiej, niż 10 lat temu. Możliwe, że dlatego jest mi teraz też trochę łatwiej się z tym obchodzić. Niezależnie od tego, że jestem, poprzez PTSD, do tego przyzwyczajony, że rzeczywistość i emocje to czasami dwie różne rzeczy. Na przykład lęki. Ktoś powiedział, że w PTSD

Uścisk Skośnookiej, a Friendzone.

Tu się powoli ciemno zaczyna robić . Cykady rozpoczęły swój wieczorny śpiew, ten tuż przed zapadnięciem zmroku. Tak się zastanawiałem trochę, jak spędzę święta, chciałem iść do kafejki po siłowni. "A" do mnie napisała, że jedzie do centrum handlowego koło mnie, możemy się tam spotkać. A jest zamężna, z S, też z paletek. Razem z nią prowadziłem treningi. Razem tez często trenujemy, tak, że znamy się dobrze. Ciekawe, co robiła po drugiej stronie miasta, w tym centrum koło mnie. Coś wspominała o nowej pracy, pewnie to było powodem. Nie zapytałem. Jak zwykle, nigdy o takie coś nie pytam. Poszliśmy najpierw na krótkie zakupy do jednego sklepu, żywność, pięć minut nam zajęło.  Potem coś przekąsić, to znaczy, każdy sobie coś tam zamówił. Ja z jednego stoiska coś indyjskiego, ona z innego coś pewnie taiwańskiego. Siedzieliśmy przy metalowym okrągłym stoliku i tak sobie gadaliśmy. Zeszliśmy na święta, taniec. Na to, że Azjaci nigdy się na powitanie, czy pożegnanie nie obejmują. - Ale

You are my sunshine

Właśnie wymieniłem parę zdań z NB (narkotyk-B). Naprawili jej samochód, nawet pewnie tanio, bo coś tam posztukowali. Nie musiała płacić całej ceny. Była na spacerze z psem. - Co robisz na święta - zapytała. - Kupiłem sobie marcepanu - odpowiedziałem. - Pewnie pójdę do kafejki. Tu nie obchodzą 24, ale 25 - dodałem. - Zapraszam na ciasto - zabrzmiała odpowiedź. Nie czuję tu świąt. Ostatnie święta spędziliśmy na werandzie, z grupą ludzi z Polski. Na drugi dzień na osiedlowym basenie. W każdym razie posłałem jej zdjęcie, widok z balkonu, czy tarasu, jak zwał tak zwał. Wszystko zielone. Po sekundzie widzę, że NB dzwoni do mnie, ale zaraz przerwała połączenie. - Nacisnęła zły przycisk - pomyślałem. - Może też zadzwonię - powiedział głos w mojej głowie. Jak pomyślał tak zrobił. - śpię z małą w łóżku- usłyszałem jej miękki szept. - Myślałem, że jesteś na spacerze z psem - automatycznie zniżyłem głos. - Nie słyszę Cię. Możesz zrobić jakiś hałas? - dotarło do mnie. - Halo, halo - kreatywny jaki

Dopóki stare nie pójdzie...

旧的不去,新的不来。Dopóki stare nie pójdzie, to nowe nie przyjdzie. Myślę, że podobnie jak z NB (narkotyk-B). Dopóki gdzieś tam o niej będę myślał, czy chcę, czy nie, to raczej mi to będzie przeszkadzało, w jakimś nowym związku. Choć to pewnie też wymówka, bo mógłbym mieć jakieś afery, chociażby. Dzisiaj na korcie, ćwiczyłem sobie. Na początku, jak zwykle, pytałem się po co to robię. - To przecież nie ma sensu. - mówił mi głos w głowie. Ale potem się jakoś rozkręciłem, tak, że trudno mi było przestać. Przestałem po prawie dwóch godzinach, bo jak jestem zbyt zmęczony, to mi jakość siada. Poza tym, mam jeszcze rozwalony palec, to wielu rzeczy nie robię. Na koniec 15 minut pływania. Gdy jestem w domu, to się pocę, trudno mi cokolwiek zrobić. NB jeszcze nie odpisała. Czego się w sumie spodziewałem, że coś się nagle zmieni? Niby dlaczego? Myślę, że chcę się od tego wyzwolić. Mam dosyć samotności. Oglądam regularnie wywiady, czy prelekcje psychoterapeutów, czy psychiatrów. Tu szaleństwo przedświątecz

Balans, coś się zmienia?

- Czy Ty się kiedyś zastanawiałaś, dlaczego utrzymujesz ze mną kontakt? - Zapytałem NB (narkotyk-B) na WA. Wyłączyłem potem głos telefonu, bo noc. Rano budzę się i sprawdzam telefon. - Nie zastanawiałem się. To brzmi jak zarzut. - Czytam rano to, co NB napisała parę godzin wcześniej. - Uraziłam Cię? - widzę, że dopisała to rano. Z tego wszystkiego wytworzyło się coś w rodzaju dyskusji. NB po raz pierwszy chyba powiedziała o swoich lękach. Ja potem oczywiście napisałem za dużo, gdy ona była w pracy i nie odpisywała. Dzisiaj rano, znowu pod wpływem jakiegoś filmiku na YT, napisałem jej coś miłego. Wysłałem to, ale po chwili doszedłem do wniosku, że to chyba nie za dobry pomysł. - Ty mi nigdy takich miłych rzeczy nie napisałaś, z tego co pamiętam. - dorzuciłem więc. A po dziesięciu minutach - Więc pewnie nie chcesz, żebym Ci coś takiego pisał. Logicznie myśląc. - dodałem. Myślę, że zaczyna mi przeszkadzać brak balansu w naszym kontakcie. Czuję się, jakbym tylko dawał i dawał, a nic nie wr

Samotny wilk

Jak zwykle pospinany z rana. Ale dałem radę popisać przez 15 minut. Mam ochotę napisać do NB (narkotyk-B). Za oknem szare chmury, ale jest koło 27C. Idę zaraz na siłownię. Zamiast robić coś konkretnego oglądałem filmy o pływaniu. Gdy się rano budzę, zadaję sobie pytanie "Co dalej". W sumie, to żyję jak włóczykij, w tym kraju trochę, w innym kraju trochę. Jestem jak wilk samotnik. Cały czas sam. Tęsknię za kimś, za seksem, bliskością, przytuleniem. Ale nie umiem sobie nikogo znaleźć. Wolę tęsknić za NB. Z drugiej strony, będąc samemu nie muszę się stresować, że nie jestem taki, jaki mam być. To znaczy, nie muszę się dodatkowo stresować. Nie chce mi się szukać kogoś, kto by mnie "zaakceptował". I znowu mi przychodzi NB do głowy. Zabawa w chowanego. Znam parę dziewczyn, które by mnie pewnie chciały. Nawet nie wiem dlaczego. Ale one są daleko, a ja nic od nich nie chcę. Muszę się ogolić i idę na ten kort. Albo się nie golić, albo się ogolić? Wczoraj na spotkaniu z palet

Zaplątany w niewidzialną sieć.

Rano obserwowałem jak mnie lęki duszą. Budzę się dosyć wcześnie, koło 5.30, albo czasami wcześniej, bo ptaki zaczynają chyba już koło 4.30 rozrabiać. O 5.30 wstaje współmieszkaniec, bo go złapało na trening i rano albo chodzi biegać, albo na siłownię, ale inną, tam, gdzie się wspina. W każdym razie, pozbierałem się jakoś koło 7.30, tym bardziej, że w pokoju ciepło się robi, bo to na poddaszu. Na parterze z otwartą kuchnią i dużym tarasem robię sobie kawy, jem banana z orzechami i czuję, jak coś mnie zaczyna łapać. Jakiś taki lekki niepokój. Zamiast robić coś konkretnego, czytam w internecie, komentarze, w niemieckiej gazecie. Coś tam czasami napiszę, to znaczy, jakoś komentarz, choć ostatnio mi się nie chce. Myślę, że Niemcom odbija, z tymi uchodźcami, wojennymi i ekonomicznymi. I czuję, jak mnie niepokój ogarnia. Trudno mi się na czymś skoncentrować. Niby przeglądam jakieś słówka, ale nie ma mowy o pisaniu pamiętnika. Zaczynam się pocić, czy przynajmniej robi mi się gorąco. Jem coś sł

Balans energetyczny z NB

Myślę, że jeśli chcę utrzymać kontakt z NB (narkotyk-B), to tylko na takich zasadach, przy których się będę dobrze czuł. Inaczej to nie ma to sensu. Co mam do stracenia, chyba nic? Ciekawe dlaczego chciała być ze mną przez krótki czas, może się inaczej zachowywałem? To może nie takie ważne, jak się kiedyś zachowywałem, bo teraz jestem inny. Ważniejsze, żebym nie tracił przez Nią energii, co robię od lat. żeby coś takiego osiągnąć, muszę panować nad swoimi emocjami, nie dać im się ponosić. Uciekam w myśli o NB, jak w alkohol. To jedna z form ucieczki od moich lęków, czasami pustki, którą czuję w sobie.

Głęboki oddech, kontra lęk.

Znowu poszedłem późno na siłownię. Nie umiałem sobie miejsca w domu znaleźć. W końcu wziąłem się za coś z mojej listy "todo", za deklarację podatkową. Musiałem do tego zadzwonić do jakiegoś urzędu, żeby dostać linka, żebym mógł internetowe konto podatkowe zaktywować. Trochę się spociłem, jak to zwykle, gdy mam do nieznajomych dzwonić, coś załatwiać. Na koniec to wiele mi to chyba nie dało, bo podatki, to jednak skomplikowana sprawa, szczególnie, jak się człowiek z kraju do kraju przenosi, i sam nie wie, na jak długo. Nie napisałem jeszcze do NB (narkotyk-B). Jak ona mnie tak olewa i nawet do mnie zdania nie napisze, mimo, że ja ją o coś pytam, czy się wywnętrzam, to jest to niezdrowe, żebym do Niej pisał. Tracę energię, przejmuję się nią, a Ona co? Jak jej się zachce, to coś napisze, czasami opieprzy, jak coś nie tak odpiszę. Jakby się z 16-latką korespondowało. I co najciekawsze, to daję się w to wciągać. Nie mam ochoty być sam, ale, bycie z kimś wydaje mi się w tym momencie

Nauka samoobrony

Poczytałem sobie zapiski, z 2008 roku. Już wtedy mi NB (narkotyk-B) nieźle po głowie chodził. Potem wyszła ona za mąż, urodziła dziecko, rozstała się, a ja ciągle za nią tęsknię. Myślę, że jest parę powodów, które się na to złożyły. Jednym z nich jest fakt, że NB miała różne przeżycia, znam ją, jak jeszcze była nastolatką i może odzywa się we mnie jakiś "obrońca". Nie potrafiłem obronić mojej Mamy przed starym, to chociaż NB obronię? Niezależnie od faktu, że to nie moja mama obrywała, ale ja. Jej nie bił, za to na mnie się wyżywał. Mama jeszcze czasami przychodziła, mówiąc "przeproś tatusia". Myślę, że podkładała mu się jak dywanik. Mam bardzo mieszane uczucia z tym związane. Niestety moja siostra, która jest starsza, bardzo niechętnie o tym mówi, więc nie wiem, jak ona to widziała. To znaczy, siostra wspomnie coś może parę razy do roku, rzucając jednym zdaniem. Ją stary w miarę lubił, może dlatego, że była dziewczyną. Ale jej też się obrywało. Innym z powodów jest

Podlizywainie się NB

Zagadnąłem dzisiaj rano tekstem do NB (narkotyk-B), u niej było to jeszcze wczoraj, inna strefa czasowa. Przedwczoraj wspomniała, że będzie miała trudny dzień, więc zapytałem. - "Przeżyłaś jakoś ten dzień?" Nie uzyskałem odpowiedzi. Napisałem więc coś dalej, tak po prostu, o tych problemach, jej problemach, o których wspominała, o coś się zapytałem. - "Jestem w pracy", odpowiedziała. Po jakimś czasie przyszło. - "Już po pracy, padam". Coś tam zagadałem, ona coś tam jednym zdaniem odpisała, źle się potem czułem, jak idiota. Teraz sobie myślę, że pewnie ona wcale nie chce rozmawiać o pewnych rzeczach, czasami coś wspomni, bo jej się akurat zwidzi. Ja wchodzę w rolę "rycerza obrońcy", zamiast sobie pomyśleć "ch.j Ci w ...", skoro ona mnie tak olewa? Ale to też, jakbym wisiał na jakimś haczyku, trzepotał się jak ryba, zamiast przegryźć linkę jak rekin i olać sprawę, albo przeciąć ją kombinerkami, jak jakiś ludź. Muszę nad tym popracować. A

Bez pamiątki

Dzisiaj rano wiadomość od siostry, na WA "Ojciec jednak nie żyje". Przeczytałem poprzednią wiadomość. "Mamy jechać do starego, bo jest w ciężkim stanie, ..., żeby mu się lepiej umierało", pisze siostra, "ciotka tak napisała". No tak, ale my, to wyrodne dzieci. To znaczy, ja to może jeszcze trochę lepszy, choć mnie gorzej traktował. Ja chyba raz, czy dwa razy z nim w tym roku przez telefon rozmawiałem. Siostra chyba już znowu od lat nie miała z nim kontaktu. Napisałem o tym do NB (Narkotyk-B), bo jakoś szukam z nią kontaktu, a akurat wczoraj mieliśmy. Poza tym, to może dlatego, że głupio by było, gdybym o czymś takim jej nie napisał, skoro akurat mamy kontakt. Znamy się od lat. Odpisała mi: "Czujesz ulgę?" W sumie, to nie wiem, co czuję. Trochę smutku, bo jakoś mi się to z Mamą kojarzy. Dziwne uczucie. Czasami gdzieś tam, jakiś kawałek myśli bał się, że stary jednak przyjedzie i mnie zabije. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Fakt, w dzieciństwie ch

NB znowu.

Budzę się wcześnie. Możliwe, że mnie ptaki budzą, bo ich tu pełno, a drą się czasami niemożebnie. Wczoraj napisałem do NB (Narkotyk-B), odpisała dzisiaj, nawiązała się krótka rozmowa na chacie. Zadawała dziwne pytania, w stylu "czy spotkałeś kiedyś bratnią duszę", albo "Kochasz kogoś". Nie wiem po co wchodzę z Nią w takie tematy. Na koniec wyszło, że jakiś jej kolega z dzieciństwa popełnił samobójstwo. Ona szuka miłości i zauważyła, że żyje jakby w dwóch światach, świecie marzeń i i rzeczywistym. Wkurza mnie coś, że facet pije co 30 sekund z kubka, choć jest on pusty, tylko lód w nim szeleści. Idiota. W kapucy siedzi w kafejce, z dziewczyną, oglądają coś tam, jakiś film, czy coś. Przeważnie jestem wkurzony jak jestem odwodniony. Chyba mu zaraz wezmę ten kubek :) Odwodniony może trochę jestem po tym jak biegałem z pół godziny. Parę razy pod ostrą górkę. Wprawdzie tylko pół godziny, ale na zewnątrz koło 30C, tyle, że przyjemny wiaterek. Nie byłem sam, w drodze powrotn

Skarpetki, a walka z lękami.

Pływałem przez pół godziny w jeziorze, w poniedziałek i może coś mnie złapało, bo woda była jeszcze w miarą zimna. Byliśmy grupą. Na koniec złożyło się, że wylądowałem z jedną Japonką w indyjskiej restauracji, bo ją do domu zawoziłem. Nic z tego oczywiście nie wynikło. Ona mi sporo opowiadała o kłopotach ze swoim byłym. NB (narkotyk-B) coś się nagle odezwała, jechała na jakieś szkolenie. W paletki gram jak paralityk. Nagrałem się parę razy i wygląda to w miarę tragicznie, ale przynajmniej wiem nad czym pracować. Warto się nagrywać. Na zawodach w podwójnej mieszanej odpadliśmy po drugiej grze, bo były to eliminacje. W podwójnej męskiej, w naszej niskiej klasie przegraliśmy pierwszy mecz, tak, że graliśmy w rundzie pocieszenia. Graliśmy przeciwko ludziom z naszego klubu. Oni prowadzili najpierw 5:0. Potem było jakoś 16:9 dla nich, grało się do 31. Po zmianie stron jakoś zrobiliśmy parę punktów. Było 28:30 dla nich, czyli brakowało im jednego punktu. Wtedy jakoś się skoncentrowałem, mój p

Przypadki, schemat jak masochizm?

Wczoraj odbierałem AM, bo zawiozłem ją na kurs, więc potem odbierałem, żeby ją zawieźć do jej samochodu, który rano ktoś zablokował. Byliśmy razem na zebraniu trenerów. Mój też zablokowali, ale kobieta dosyć szybko odblokowała. W każdym razie, siedzę sobie, przed tym biurem kursantów, czekając na AM, a tu nagle drzwi samochodu się otwierają. Patrzę zdziwiony, a to mój współmieszkaniec. Okazuje się, że on tam pracuje, ma biuro w tym samym budynku, a hale są zaraz obok. Przypadki rzeczywiście chodzą po ludziach, bo raczej się nigdzie indziej nie smykam, a to był zupełny traf, że tam pojechałem. Takie rzeczy dają człowiekowi do myślenia. Może rzeczywiście jest jakaś siła, która czymś tam kieruje? Tyle, że co to miało dać w tym przypadku? Jakiś długoterminowy plan tej siły? Bo mojego współmieszkańca to i tak widzę prawie, że codziennie. Wczoraj na treningu przegrałem w singla. Byłem przez to smutny i sfrustrowany. Stwierdziłem, że nie warto być w takim nastroju, bo to tylko gra. Nie ma co

Jakoś do przodu

Kumpel, który ma mi od pół roku paczkę z moimi rzeczami posłać, pojawia się i znika. To znaczy, częściej znika, niż się pojawia, takie mam wrażenie, choć brzmi to nielogicznie. NB (narkotyk-B) coś tam odpowiedziała jednym zdaniem. A, kumpelka z klubu, zapytała mnie, czy byłbym zainteresowany dorabiać jako trener paletek. Jutro mam rozmowę o "pracę", bo to tylko 4 godziny tygodniowo, ale może być ciekawie, bo w szkole. Lubię w sumie uczyć ludzi grać lepiej w paletki. Zobaczymy, jak to będzie. Jakoś się tak składa, że sporo ostatnio sobie piszemy z A, przede wszystkim na temat paletek, teraz wyskoczyło to z tym trenerem. Fakt, A wrzuciła nowy temat, jako że jestem "specjalistą" od samochodów, czyli wiem jak żarówkę wymienić. Teraz wymieniamy się trochę na temat kupna samochodu, bo ich drugi coś się psuje, a nowym jej mąż podobno nie daje jeździć. Czyli wszędzie to samo. Nawet nie czułem specjalnie lęków, jak pisałem o tą "pracę". Może dlatego, że piłem przy

Czasami lepiej, czasami gorzej.

Wypiłem dzisiaj masami kawy i herbaty, ale mnie o dziwo głowa od tego nie boli. Jutro zawody. Postanowiłem zmienić trochę moje podejście do zawodów, to znaczy, traktować to jako część mojej walki, próbować wyzwolić z siebie ten kawałek, który potrafi być wściekły i zimny jak lód, bez żadnych lęków wtedy. Ale to działa tylko w pewnych sytuacjach. Tym nie mniej warto próbować, uczyć się nowych rzeczy. NB (narkotyk-B) odpisała. Ma kłopoty z byłym, z którym ma dziecko. Zdradzał ją przez parę miesięcy, pewnie zanim to odkryła. Ano, tak to jest. Mnie traktowała byle jak, a poleciała za facetem, z którym chciała mieć dziecko, który ją na koniec olał ;) Takie życie. Walczę dalej, próbując ugryźć moje lęki, każdego dnia. Czasami mi to wychodzi lepiej, czasami gorzej. Czasami pojawia się pustka, czy uczucie niepokoju, które trudno przegonić. Chińska muzyka, tradycyjna, czasami pomaga.

Co ma sens?

Siedzę w kafejce, tu mi się dobrze pisze. to znaczy, lepiej, niż gdzie indziej, a na pewno lepiej niż w domu. To może wpływ kawy. Byłem rano na siłowni, poćwiczyłem z godzinę z paletką, odbijając sobie o ścianę. Po wczorajszym bieganiu nieźle czuję moje łydki. Za dwa tygodnie chcę jechać na zawody, tu w okolicy, trochę odmiany. W czwartek może na surf, jak będą jakieś znośne fale, bo dzisiaj nic nie ma. Mógłbym jutro, ale jutro jest trening, czyli po prostu gramy sobie. Zmienili godzinę na wcześniejszą i D, z którym mam grać podwójną, powiedział, że będzie wcześniej, żeby poćwiczyć. D jest mojego wzrostu, ale waży pewnie o połowę więcej, choć ja chuderlakiem to nie jestem. Temu on się jeszcze wolniej rusza niż ja. Postanowiłem sobie, że popróbuję jeszcze popisać coś z pół roku, najwyżej, a potem trzeba do roboty, albo coś innego. Może wcześniej pójdę do roboty, jak mi kumpel garnitur przyśle. Wysyła go już od dwóch miesięcy, a może trzech, tak, że to może jeszcze potrwa. Tu święta się