Moje życie to gra, a może labirynt
Tak sobie dzisiaj rano pomyślałem, że życie to rodzaj gry, przynajmniej moje. Jak w grze, staram się iść do przodu, omijać, czy przeskakiwać przeszkody, zbierać punkty za zrobienie jakiegoś zadania, czy je zużywać, czy tracić, jak popełniam błędy. Tyle, że tak do końca, to nie znam zasad tej gry. I właśnie przyszło mi to do głowy, że ktoś to chyba o Kafce, czy Nietzsche powiedział. A może któryś z nich to powiedział? że żyją zawieszeni pomiędzy niebem, a ziemią. Grają w grę, której zasad do końca nie znają. Ja mam może częściej wrażenie, że poruszam się w labiryncie, którego ścian nawet dokładnie nie widzę. Też napotykam na przeszkody. Jak zwał tak zwał, potykam się o lęki, czasami z nimi przegrywam, czasami wygrywam. Ale, w sumie, to może w odróżnieniu od gier komputowych, to nie wiem, jaki jest cel tej gry, co jest na końcu do osiągnięcia. Byłem pobiegać, zrobiłem parę ćwiczeń na urządzeniach w parku. Trochę ćwiczeń do paletek. Udaje mi się trochę wcześniej wstawać, ale ciągle po dzi