Posty

Wyświetlam posty z etykietą paletki

Oddychanie. Bywa, że po prostu jestem niespokojny i tyle.

Wszystkim, szczęśliwego Nowego Roku 2017 (chińskiego) :D Byłem się powspinać, z Blondi. W tym momencie ona wspina się lepiej ode mnie, bo ja miałem przerwę dwuletnią. Za dużo ona się nie wspinała ostatnio, ale ma dobrą technikę. Ano, ja próbuję się dorobić jakiejś techniki w paletkach. Ostatnio mnie ktoś pochwalił, że płynnie się poruszam i ładnie wygląda jak gram. O to mi w sumie, po części chodzi. Po części. Nie zależy mi czasami za bardzo na wygrywaniu, bo trenuję sobie pewne rzeczy i używam ich czasami bez sensu, po prostu, by je ćwiczyć. Ale, chodziło mi o technikę, tyle, że mi się temat zmienił. Gdy jestem na ściance i widzę jakieś ładne dziewczyny, to jest mi miło. Kiedyś robiło mi się dziwnie, może smutno, tak, jakbym wpadał w przepaść, taką czarną. Teraz, jakoś się to nie dzieje.Po części może też dlatego, że nauczyłem się myśleć o oddychaniu, gdy jakieś emocje mnie chcą zalać, czy to stres, czy smutek, czy coś tam. -- Oddychaj głęboko -- mówię sobie. No właśnie, oddychanie, t

Lęki to lęki i tyle

Coś mi się tu ostatnio nie chce pisać, a może nie mam czasu, bo biegam między pracą, sportem a zmęczeniem. Wczoraj nie byłem na paletkach, bo mi się nie chciało, byłem zmęczony i coś mnie przeziębienie łapało. To jednak spory skok chyba, dla organizmu, od temperatur koło 34C, albo więcej, do jeżdżenia na rowerze przy -2C, czasami mniej, czasami więcej. W każdym razie, to w pracy, wśród ludzi też czuję lęki. Tak mi się skojarzyło, bo ktoś mi napisał, żebym więcej był wśród ludzi, to by mi to może pomogło. Myślę, że w pewnym sensie łatwiej mi się obchodzić z pewnymi rzeczami. Po części pomaga może trochę poranna krótka medytacja, z drugiej strony, to nabrałem jakby dystansu do pewnych rzeczy. Poza tym, to praca nad lękami spowodowała, że znam je lepiej. Nie są one czymś przyjemnym, ale nie są też czymś tak nieznanym. Nadal pracuję nad tym, jak się z nimi obchodzić, używając na przykład świadomego, powolnego, głębokiego oddechu. Teraz traktuję lęki jako coś, co jest, nad czym pracuję. I t

Czasami, to nawet lubię samego siebie

Siedzę w klubie sportowym, trochę mnie ramię boli, ale to nic nowego. Ciągle przegrywam z jednym, ale wiem, że to też przez to, że słabo gram. Staram się tym nie przejmować, co mi się nawet w miarę udaje. Dzisiaj rano, jak się obudziłem, leżąc w łóżku, to pomyślałem, że zmieniło się moje podejście do pewnych spraw. Może też do mnie samego. Poprzez ten czas, gdy staram się o kontakt z wewnętrznym dzieckiem, a są to już powoli lata, jakoś chyba polubiłem sam siebie. To znaczy, moje wewnętrzne dziecko, jedno, czy parę, bo nie jest ono jedno, w jednym wieku. -- Jak możesz siebie lubić -- przychodzi mi od razu do głowy, gdy coś takiego jak to powyżej piszę. W sumie, to mógłbym nie lubić siebie, takiego jaki jestem, co czasami robię, ale trudno mi nie lubić wewnętrznych dzieci. One są jakie są. Nie miały łatwego życia, więc trudno mi się na nie gniewać, czy złościć. W każdym razie, jak mi na paletkach coś nie wychodzi, to po prostu staram się to brać na luzie, nie denerwować się, jak coś nie

Problemy, ich relatywność.

Budzę się w nocy. nie wiem, czy to przez tego poje..nego sąsiada z góry, czy może przez 3 kawy z automatu, które wypiłem wczoraj. W każdym razie, to teraz jest 9 wieczorem, a ja chyba idę spać, może się wreszcie wyśpię. W robocie jakoś da się wytrzymać z lękami, w domu chyba też. Nawet potrafię sobie zaplanować, że niektóre rzeczy zrobię i potem je robię. Wczoraj grałem z jakimś pod koniec sesji dla hobbistów. Przegrałem. Byłe bardzo nerwowy, nawet nie wiem dlaczego. Potem o mało co nie przegrałem gry z jakimś innym. Boję się przegranych, myślę sobie. Wracałem na rowerze, kropiło trochę, czułem smutek, ściskający mnie za gardło i może też trochę za przeponę. Smuciłem się, że przegrałem tą grę, a w gruncie rzeczy, to jak zwykle, chodziło mi o to, że po co tak trenuję, jak potem robię się nerwowy i przegrywam. -- Nie ma sensu być smutnym -- pomyślałem sobie i starałem się skupić na tym, żeby nie być smutny. No właśnie, muszę zmienić podejście. Fakt, wczoraj byłem zmęczony. Smutny, dlateg

Każdy coś tam ma

Padam na nos, bo byłem rano na treningu. ćwiczyłem trochę z tymi lepszymi, potem miałem trochę swojego treningu. Wreszcie nauczyłem się jednego uderzenia, a przynajmniej dowiedziałem się, jak się go powinno w miarę robić. Raczej nie daję pieniędzy na głodujące dzieci w Afryce, czy gdzieś. Może dlatego, że tyle tych dzieci jest i ciągle ich przybywa, bo medycyna robi postępy, a ludzie tam ciągle chcą mieć po 7-8 dzieci, choć się to też pewnie zmienia, powoli. Daję na jakieś tam Amnesty International, od jakiegoś czasu wspieram LINK, czyli Liberty in North Korea. Czemu akurat to? Możliwe, że dlatego, że nie lubię obozów koncentracyjnych, a to chyba jedyny kraj na ziemi, który je jeszcze prowadzi. Poza tym, jak ktoś stamtąd ucieknie, przez Chiny, to go Chińczycy albo używają jako niewolnika, jeśli to kobieta, wiadomo do czego, albo wydają policji, wtedy rząd ich wysyła z powrotem do Korei Północnej. Nie lubię obozów koncentracyjnych, bo mi się źle kojarzą, pochodzę z regionów, gdzie takie

Poznawanie swoich lęków

Siedzę w kafejce. Późno wybrałem się na kort, poodbijać o ścianę. W sumie, to mogłem iść dzisiaj pograć z ludźmi, ale czasami wolę poodbijać o ścianę, myślę, że lepiej mi to robi. W sobotę pomagałem w zawodach dziewczyn, których małą część trenuję. Porozrzucało nas, trenerów po różnych szkołach, bo zawody są w trzech szkołach na raz. 10 szkół walczy między sobą. Ogólnie, to nasza szkoła wypadła dosyć dobrze, biorąc pod uwagę wszystkie trzy miejsca rozgrywek. W każdym razie, to przesiedziałem tam ponad 10 godzin. Męczące, ale człowiek dobrze się czuje. Nie wspomnę już o tym, że część tych dziewczyn miała koło osiemnastki. Ja się coś chyba ratowniczce spodobałem, która się tam nudziła, ale dużo nie pogadaliśmy, bo musiałem się moją grupą zajmować. Dobra wymówka. Obserwuję moje lęki. Utrudniają one oddychanie. Trudno, oddycham wtedy głębiej. Próbuję wykumać jak one to robią, że za pewne rzeczy nie umiem się zabrać. Na korcie byłem w sumie 3 godziny później niż planowałem. Dlaczego? Po czę

Nie dzisiaj. Zapach wiosny.

Próbuję znowu jakoś wskoczyć w rytm. Wcześniejsze chodzenie spać pomaga. Współmieszkaniec wrócił, więc nie mam ochoty tak siedzieć, półśpiący, w stołowo-kuchennym pokoju. Dlatego wcześniej idę do swojego pokoju, więc też wcześniej zasypiam. Takie życie. Czują jakąś pustkę w sobie. Może dlatego, że stąd niedługo wyjeżdżam, a może to po prostu samotność i uciekanie przed lękami, czy kto tam wie, przed czym. Idę potem na kort, potem do kafejki, potem na paletki. Może zdążę kupić sobie tańszej smażonej ryby. W sumie, to żyję oszczędnie, choć tego pewnie nie zauważam. Czyżbym się zamieniał w starego dziadka chodzącego w byle czym? Zwracam trochę uwagę na ubiór, ale widzę, że moje rzeczy zaczynają się zużywać, bo dawno nic nie kupowałem. Najczęściej to kupuję jednak rzeczy do sportu, tak do chodzenia, raczej rzadziej. Jak tu się wygmerać z tej pustki, z tych ucieczek? Słucham w kółko piosenki, której tekstu nie rozumiem, coś tam jest o pyle kosmicznym, coś o miłości. Ładna dziewczyna to śpie

Poszukiwanie właściwej techniki

Powoli jakoś dochodzę do siebie. Nadal jestem zmęczony, ale przynajmniej nie lało się ze mnie w nocy. Nie bolą mnie też już plecy, to znaczy, to miejsce na łopatce. Siekało mnie nieźle, nawet przy dotyku. Przeszło mi chyba przez naciąganie się, a może dlatego, że chyba kogoś znalazłem do podwynajęcia mojego mieszkania? Trudno wyczuć. W każdym razie, olałem dzisiaj siłownię, nie chciało mi się trenować. Mogłem pójść się po prostu ponaciągać, ale pewnie skończyło by się to na korcie. Myślę, że lepiej dać mięśniom wypocząć. W paletkach zauważam jakie mam deficyty techniczne. Nie, żeby to było takie ważne, to po prostu interesujące. Z powodu tych deficytów spinam się, używając niewłaściwej techniki. Jak to jest w innych sferach mojego życia? Spinam się, gdy próbuję pisać, duszę się często, gdy siedzę w domu. Na ile jest to kwestia jakiejś techniki? Jak i na ile da się to zmienić? Zobaczymy, jak to będzie jutro, czy wejdę znowu w mój rytm. Ciągle się zastanawiam co by się dało zrobić. Powol

Poranek i popołudnie, jak noc i dzień.

Poranek był bez sensu,  ale to zupełnie bez sensu. Nie dość, że mam trochę skręconą kostkę w nodze, spuchniętą i trochę bolącą, to jeszcze wczoraj przegrałem w półfinale. Fakt, lepiej mi poszło niż ostatnim razem, bo wygrałem z trzema, przegrałem dopiero z kumplem z klubu. Kostka mi poszła trochę od razu w pierwszej grze, ale, nie bolała aż tak bardzo. - Po co trenuję, i tak nic nie wygrywam, nie jestem w stanie, to bezsens. Podobnie jak pisanie książki -- chodziło mi po głowie. - Już nie wspomnę o chińskim, na przykład, czy o braku dziewczyny - myślałem oczywiście. Nawet nie poszedłem do kafejki, bo miałem też może trochę dosyć ludzi i byłem zmęczony. Wczoraj spędziłem cały dzień, od 8 rano, do 9 wieczorem w hali sportowej. Skończyłem już wcześniej, ale nie chciało mi się wracać do domu, więc gadałem z jedną młodą Japonką i innymi. Po południu musiałem do roboty, czyli trenować w szkole. Tam jakoś zapomniałem o tych wszystkich myślach, a może wcześniej, przed wyjściem, przy kawie. Trz

Sport zamiast kobiety

Po takich momentach trochę bez sensu, bywa lepiej, taka sobie huśtawka. Czy czegoś się przy tym uczę? Taką przynajmniej mam nadzieję. Dzisiaj jest w każdym razie lepiej. Byłem na treningu, pomagałem tam potem trochę. Zaraz idę sobie trochę pograć. Wiadomo, to tylko hobby, ale jednak ważne. Gdyby wszystkie rzeczy, które są tylko dla zabawy wyciąć, to po co wtedy żyć? Kobiety nie mam, za to mam sport. Nie, żeby to było z wyboru :P Myślę jednak, że uprawiając sport można się sporo o sobie samym nauczyć. Chociażby tego, że tam też jest czasami zastój, czasami coś ruszy, trzeba tylko właściwą szufladę otworzyć i trochę wysiłku włożyć. Jak w "normalnym" życiu. Nie gwarantuje mi to sukcesu, ale daje czasami satysfakcję. Czasami jestem sfrustrowany, ale widzę, że to też przechodzi.

Po prostu dalej

Jakoś mi  smutno, tęsknota, jesienna, albo zimowa. Może tęsknię za Dżi, wymysłem mojej wyobraźni, jak kiedyś NB (narkotyk-B). Oczywiście, istnieją one realnie, ale są tak odległe, że równie mogą być tylko wirtualne. Na treningu, sam na sam z trenerem coś mi nie szło. Miałem robić coś innego, powiedział, ale jak zobaczył, jak gram z jednym, to stwierdził, że coś innego musimy poćwiczyć. A może to przez oglądanie tych teledysków, z chińskimi piosenkami. Przez ten trening dzisiaj nic nie zrobiłem, idę zaraz pograć sobie, tak normalnie. Myślę, że w odróżnieniu od przeszłości, to teraz, gdy coś mi nie wychodzi, to budzi to we mnie bunt. Nie mam ochoty się poddawać, ale dalej pracować nad tym, nie na oślep, właśnie próbować coś jakoś wykombinować. Trudno się mówi, po prostu idę dalej. A tak swoją drogą, to wolę smutek od bólu. :)

Tu i tam

Po boisku biegam tak płynnie, jak czapla na wrzosowiskach, chociaż, może bardziej jak modliszka przysypiająca na gałązce, na słoneczku. W każdym razie, było znowu na temat mojego biegania. -- Popracujemy trochę nad dynamiką -- mówi trener, na prywatnej lekcji. -- No, a jużci -- myślę sobie -- tego mi jeszcze brakowało. Wiem, bo co drugi mi to mówi, że brakuje mi szybkości na boisku. Moja dynamika, to raczej statyka. Tyle, że wyszło na to, że gdy robię TaiChi, to moje ruchy są o dziwno płynne. Więc teraz uczę się biegać w tym stylu, bo przypadkowo wyszło, że tak właśnie trzeba się poruszać, a nie jak to robię do tej pory, jakbym był wystrugany z sosenki. Trener nawet chce to komuś pokazać, moją sztywną technikę i tą z użyciem TaiChi, czyli trochę innej, bardzo podobnej do tej, którą on sam używa. Nagrał to. Ogólnie, to  bez nagrywania, to  teraz mało co. Ja sam siebie nagrywam, przyzwyczaiłem się już do tego, szoku. Łatwiej mi przychodziło szybciej się poruszać po boisku, jak sobie wyob

Skośne oczy

Wczoraj gadałem trochę z Dżi na treningu. Wygląda może na 18, ale pewnie jest starsza, sądząc po wyglądzie jej chłopaka ;) Nie, wygląda ona trochę jak z obrazka, takiego historycznego malunku chińskiego. Trochę z nią pogadam, bo chłopak się nią na treningu specjalnie nie zajmuje, a ona jest miła i ma ochotę się uczyć. Poza tym, to cieszy się, jak jej coś nowego pokażę, czy z nią zagram, bo uważa, że jest za słaba i jej głupio. W każdym razie jakoś zgadałem się z tym niebożątkiem znowu i pytam się skąd jest i takie rzeczy. Okazuje się, że studiowała jakąś inżynierię, czy jakiś management, ale coś z techniką, a potem studiowała w dodatku przez rok w Finlandii. -- W Finlandii, żeby się języka nauczyć -- mówi. Nawet nie zapytałem na jaką cholerę jej ten fiński. Mówi z fajnym akcentem, bo parę podstawowych słówek z tego dziwnego języka też znam, więc wysłyszałem. Z tymi Azjatkami to tak bywa. Nigdy nie wiadomo, co tam za tymi skośnymi oczkami człowieka może zaskoczyć. Na ichnych filmach boh

Głosy w głowie

Na zawodach było tak sobie, w sumie, w dwóch dyscyplinach 3 mecze wygrane, 3 przegrane. Okazało się, że mój partner, o którym myślałem, że się nie denerwuje, też się nieźle denerwuje. Widać to było po tym ile błędów robił, choć normalnie, to gra bardzo precyzyjnie. Mój współmieszkaniec sobie poszedł z pokoju mieszkalnego, czy stołowego, czy jak to nazwał, bo to połączenie kuchni z pokojem. Coś mnie jego obecność denerwowała, a może to po prostu fakt, że kawę wypiłem. Dobry pomysł, o 18. W sumie, to mogłem grać lepiej, ale mogłem grać gorzej, to znaczy, bardziej się denerwować. Bywało gorzej. Tak gdzieś ostatnio przeczytałem, to znaczy, chyba wczoraj, że widać po wewnętrznych rozmowach, że człowiek nie jest jednym spójnym JA. Jest wiele wewnętrznych głosów, jeden opieprza, drugi chwali, trzeci narzeka, że wszystko do niczego. To chyba dobry przykład na to, jak schematy działają, takie, które mówią - Do niczego się nie nadajesz, nic nie potrafisz zrobić. Inne głosy muszą mnie przekonywać

Dylematy i skoki nastroju

Jestem jakiś dziwny dzisiaj. Za dużo kawy i czekolady z orzechami? Ona ma tylko 45% kakao. Poza tym, to za dużo bułki z masłem, co mi się tak często nie zdarza. Może to po prostu późna kawa w kafejce, bo koło 17 skończyłem ją pić, nie dopijając oczywiście, bo mam ochotę się wyspać. W sobotę i niedzielę zawody. Ciekawe jak będzie. Potem znowu są, za jakieś 3 tygodnie, tym razem też pojedyncza, ale jeszcze się nie zgłosiłem. Widzę, że moje podejście się zmieniło, trochę. Może jutro się zacznę tymi zawodami przejmować, ale w tym momencie jakoś je na luzie biorę. Parę miesięcy temu było inaczej. Wiadomo, zawody dla zabawy, ale stres stresem. Nie takimi rzeczami ja się potrafię zestresować :P Mimo wszystko, rano czułem się źle, a teraz po kawie i czekoladzie, albo może dlatego, że wieczór, jakoś inaczej. Co nie oznacza, żebym był specjalnie produktywny. Co mnie ciekawi, to właśnie, zmiana podejścia. Bo niby zawody, powinienem się stresować, a ja nic, nawet się cieszę. To interesujące. Poprz

Zmiany humoru

Tu oczywiście nic o piłce nożnej. Za to fajnie było na tym treningu. Zawsze coś tam z innymi grupami potrenuję, choć im tylko pomagam. Znowu przydało mi się coś z TaiChi. Nagrałem sobie ten mój trening, temu widzę lepiej jak to wygląda. Ciekawe na ile się poprawiłem, w porównaniu do tego jak grałem dwa lata temu. W sumie, to nie jest może aż takie ważne. Lubię tego trenera. Dzisiaj szedł na randkę, powiedział nam, bo zauważyłem, że miał nową fryzurę. żeby nie było, to on zauważył, jak ja miałem nową :) To znaczy, nową, jak nową, włosy trochę podcięte, czy coś. Ciekawy jest ten trening, bo czasami robię coś i czuję, że coś jest nie tak, a on mi tłumaczy, dlaczego tak jest. Zmieni się jakiś drobiazg i wychodzi inaczej. Nie napisałem dzisiaj nic, po powrocie, a byłem tam 5 godzin, musiałem się zdrzemnąć. Były nawet dwie fajne dziewczyny, czy nawet kobiety, tam, przynajmniej jedna w wieku już nie pierwszego roku studiów, zawsze coś. Po jakimś czasie człowiek zna wszystkich, z zawodów, czy

Obuchem w głowę

Śmiać mi się trochę w tym momencie chce, choć przed chwilą miałem zły humor. Może to wpływ kawy. W każdym razie wczoraj przyszedł rachunek za remont łazienki. W sumie, to tyle ile się spodziewałem, czyli dwa razy więcej niż było planowane. Nie było nikogo, żeby tego przypilnował. Kumpel, który miał to robić dał d..., zniknął na ten czas z radaru. On też ma coś z głową. W dodatku przyszedł protokół, co się tam nie zgadza z instalacją elektryczną. Niezależnie od tego, że ściana jest mokra. Muszą coś z tym robić, ale to chyba spółdzielnia. Do tego piecyk coś nie działa za dobrze od dwóch lat. Zapomniałem o czymś? Rano sobie leżę, czy siedzę, staram się skoncentrować na oddechu, czasami słucham trochę bicia serca, ale rzadko. Staram się uwolnić od myśli, krążących jak sępy w mojej głowie, albo po prostu powracających cały czas, mówiących mi -- I znowu zawaliłeś. Myślę, że ta medytacja mi pomaga. Staram się to robić codziennie, ustawiam sobie stoper, tak, żeby ileś tam minut wytrzymać, bo c

Raz bez drutów w głowie

Dzisiaj rano było spotkanie trenerów szkolnych paletek. Jeden to nawet jest graczem narodowym, czy jak się to nazywa. Ale są też uczennice, które w zeszłym roku same do tej szkoły chodziły. Ja, to tak po środku z moimi umiejętnościami. W każdym razie była tam Je, z pochodzenia, to chyba z HongKongu. Jak ją widzę, to trochę rozmiękam, choć mogła by być moją córką. Już razem prowadziliśmy treningi w zeszłym roku. Am nie przyszła, bo miała okropne sny i budziła się parę razy w nocy, nie mogąc się rano obudzić, nawet jak do niej dzwoniłem. - Ty też byłeś w moim śnie - napisała mi. - Pięknie - pomyślałem sobie - jeszcze mnie tylko w czyimś koszmarze nocnym nie było. Poszliśmy po godzinnym spotkaniu w czwórkę, z Je, na kawę. Pod koniec kawy, alarm. Wypędzili nas z kafejki, która jest zresztą częścią szkoły. Pasowało by pod sen Am. Tyle, że podjechały dwa wozy strażackie, nic nie było widać, żeby się coś paliło. Je, która mieszkała kiedyś na kampusie tej szkoły, powiedziała -- Pewnie znowu kt

Emocje, zamiast prefrontal cortex

Wczoraj mnie coś zmęczenie dopadło, może dlatego, że z kumplem ćwiczyliśmy przez 3 godziny, wprawdzie nie specjalnie intensywnie, ale coś tam. Nie wspomnę już o sobocie. Z rana czytam wiadomości, żeby nie musieć się zabrać za robienie rzeczy, które sobie postanowiłem. Dzisiaj wiadomość, że jakiś oszołom zabił 50 osób w Stanach, w klubie gayów. Tak niedawno mówiłem mojemu współmieszkańcowi, że rakieta naukowa odkryła na małym satelicie, czy komecie, jakieś aminokwasy, z których mogło by teoretycznie powstać życie. Z drugiej stron ludzie wierzą w przedpotopowe zapiski i kierując się własną, czy czyjąś interpretacją, uznają to za powód, żeby kogoś mordować, czy zgwałcić, czy choćby wykorzystać jako niewolnika. O podejściu do zwierząt to już to w ogóle nie wspomnę. Mówi się, że religia to opium dla mas. Pewnie jak inne takie, używki. I jak to bywa, gdy się przesadzi, to dzieją się różne dziwne rzeczy. Wiem, że niektórym ludziom religia pomaga w niektórych sprawach, ale niektórzy używają je

Nie mam ochoty się poddawać

Zamiast socjalizacji, to grałem cały czas, jak głupi, na tym spotkaniu paletkowym. Przy czym połowa ludzi grała w kosza. A szkoda, bo była tam jedna śliczna dziewczyna. Młoda oczywiście, w dodatku z chłopakiem, choć do końca to nie wiem. Takie to szczególnie moja głowa chyba lubi, wtedy wpadam w falę smutku, frustracji, bezradności i samotności. Zastanawiałem się ciężko, czy nie powinienem był zostać z grupą, bo część chciała na obiad, to dobra okazja na socjalizację, ale na koniec, to wróciłem do domu, bo chciałem na inną sesję paletek. Teraz może mam czego żałować, ale pewnie nie. Czemu o tym piszę. Może dlatego, że czułem, jak moje myśli zaczynają się miotać, no właśnie, samotność, smutek. Włączył się program szukania kogoś bliskiego, wiadomo, bez niego to ludzkość by wyginęła. Oczywiście, z drugiej strony moje lęki. I tak moja głowa wpada w normalny stan zamieszania. Bo chce, ale się boi, a że racjonalizuję, to widzę, że moje argumenty mi się mieszają, gdy emocje zbyt silne. Podobn