Posty

Wyświetlam posty z etykietą samotność

Odbijanie o ścianę i frustracje lękowe.

Jestem wkurzony, a może sfrustrowany. Na zawodach w sobotę zająłem w mojej kategorii drugie i trzecie miejsce. Gdybym się tak nie stresował, to bym zajął przynajmniej jedno pierwsze. Złoszczę się gdy przegrywam bo gram gorzej niż normalnie. Wiem, to moje lęki. Mimo wszystko, albo przez to, jest to frustrujące. I wiem, że gram gorzej, bo mi to w dodatki wszyscy naokoło mówią, to znaczy, ci, którzy mnie znają :P Kiedyś może bym coś odburknął, na takie stwierdzenie -- Widziałem, że nie był coś Twój dzień. Teraz po prostu spokojnie mówię, że się za bardzo stresuję. - Oj, znam to, znam to -- słyszę czasami. I dobrze. Co się mam szczypać. To też świadectwo na to, że jestem bardziej otwarty niż kiedyś. Co z tego wynika? Muszę się bardziej zająć przygotowaniem mentalnym, nauczyć się pewnych procedur uspakajających na pamięć, tak żeby siedziały. Niezależnie od poprawy mojej techniki. Zdarzało mi się, że wygrałem z ludźmi o jedną, czy dwie kategorie wyżej, ale to na treningu. Temu frustracja. Ki

PTSD i dobre rady

Jutro zawody. Nie wiem w sumie, po co tam się pcham. Mam zamiar mieć trochę zabawy, próbować realizować moje podejście mentalne, zwracać uwagę na oddychanie i takie. Pożyjemy, zobaczymy. To taki trening mentalny, walka z frustracją, blokadami i innymi. Poletko obserwacyjne. Niezależnie od tego, że można będzie popatrzeć na fajne gry, obeżreć się czekoladą i pogadać z fajnymi dziewczynami. Ja to cieniarz jestem, gram w najniższej lidze, czy prawie, że najniższej. Mam ochotę mieć z tego więcej przyjemności niż frustracji. Tak trzymać. Co o moich lęków. To schematy wyuczone, jak w każdym PTSD, inaczej nie było by to PTSD :P Gdy coś mnie dusi, to mnie dusi. Nazywam to "dusi", to po prostu niepokój. Wystarczy czasami, że jestem w domu. Do końca nie wiem jaki impuls to wywołuje. Wiem, że mi Natalia radzi, żebym się "lękowi" nie poddawał. Myślę, że na tym polega pomieszanie z poplątaniem, gdy ktoś się na ten temat wypowiada. Istnieje coś takiego jak generalizacja lęków. To

Codzienny rytm

Tak sobie siedzę, na krześle, przy stole. Za oknami pochmurno. Wyjątkowo, bo tu prawie, że codziennie słońce świeci. Na balkonie u sąsiada słychać jak D coś tam gada. D ma kłopoty z kolanem, miał operację jakiś czas temu, ciągle jeszcze kłopot,  a tu dwójka dzieci i żona. Ale, nie o tym chyba chciałem pisać. Przyglądam się moim emocjom. Wiem, że mną kierują, wiadomo, wpływają na moje myślenie, włączają się niektóre schematy myśli. Słucham jakiejś muzyki, "The Song of The Butterfly". Jest 7 rano. Mam jakiś tam plan dnia, jak co dzień. Bez planu czas przepływa mi jeszcze bardziej przez palce niż normalnie. Czym ja się stresuję? Jak to się dzieje, że siedzę w internecie, zamiast robić coś "sensownego"? Kiedyś nie było internetu, czytałem wtedy książki. Mam wrażenie, że łatwiej mi nad lękami zapanować. Albo może inaczej, nie wyskakują one już tak często gdy mam zrobić coś prostego, coś załatwić? Trudno wyczuć, w każdym razie, to staram się walczyć, jak co dzień, starają

Tak sobie, po prostu dalej

Jestem jakiś zaspany dzisiaj, ale piję kawę, zamiast iść spać, na chwilę choćby. Wczoraj cały dzień w hali sportowej, grupa którą trenuję zajęła drugie miejsce, zawsze coś. Fajnie było z nimi, bo niektóry z tych małych, to 7 klasa, są trochę zwariowane, ale wesołe. Potem, zamiast jechać do domu, gdzie pewnie bym siedział w internecie, pojechałem do znajomych Chińczyków na pierogi, gdzie była mała impreza pierogowa. Jak ostatnim razem graliśmy w gry. Jak kto przegrał rundę, to musiał wypić łyka, chyba 56% alkoholu, czy coś. Ja nie piłem, bo padałem na nos i byłem samochodem. Za karę, bo raz przegrałem, robiłem pompki. Szkoda, że się sezon zakończył, będzie mi tych treningów brakowało, fajnie było. Takie życie, przynajmniej moje, rzadko stoi w miejscu, zmieniam kraje i ludzi. Zjadam akurat ostatnie czekoladki, które dostałem od nich. Jak jechałem na targ, to widziałem jak na ten basenik tutaj, na tym zamkniętym osiedlu, jakaś niewiasta szła. Gdy wracałem, to widziałem ją, jak się pluskał

Emocje w te i wewte

Nie wiem ile dzisiaj kawy, czy herbaty wypiłem. W każdym razie teraz siedzę w kafejce, piję znowu. Trudno mi pisać w domu, to nic nowego. Możliwe, że to nie tylko brak wiary w to co robię, ale też powroty, ocieranie się o dzieciństwo, powodują, że coś mi w tym przeszkadza. Rano musiałem wcześnie wstać, bo było śniadanie, koniec sezonu w szkole, choć jeszcze jutro i w sobotę coś jest. Wiem, że niektóre dziewczyny mnie lubią, jako trenera, oczywiście. To miłe. Na koniec, jak już wszyscy poszli, to została jeszcze z tyłu J i L. J mi się tak na zawodach podobała, w sobotę. Jakby była starsza, to bym się nią zainteresował, albo jakbym ja był młodszy. Coś im tam zacząłem opowiadać, jak mi dziękowały za pomoc na tych zawodach. Zamiast z nimi pogadać, zrobiłem im krótki wykład na temat walki ze stresem. Mogłem im po prostu powiedzieć, że dobrze grały, świetnie sobie radziły. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy po jakichś 30 minutach, albo jeszcze później. W każdym razie J jest śliczna. To

Rano najtrudniej?

Coś mi się znowu dzień rozsypał, może dlatego, że postanowiłem się wziąć za tą kapiącą spod samochodu benzynę. Nawet wiem już skąd kapie, ale zajęło mi to sporo czasu, bo nie widać za dobrze miejsca. Jestem już ekspertem pod wczołgiwania się pod mój samochód, co w sumie nie jest taką sztuką, bo to SUV, czyli wysokie podwozie. Wczoraj też nic nie robiłem, sensownego, nie licząc uczenia paletek w szkole. Książka. Stoi, albo leży, jak zwał, tak zwał. Czym ja się tak przejmuję. Moja głowa się wieloma rzeczami za bardzo przejmuje, a potem ciach, i człowieka nie ma. Cz jest się czym przejmować? Z drugiej strony, to właśnie brak mi jakieś myśli przewodniej, szczególnie rano nic nie ma sensu, trudniej jest walczyć. Ale, siedzę teraz w kafejce, potem paletki, będę kombinował od nowa, rano.

Obiekt eksperymentu

Obraz
No właśnie, codziennie walczę z moimi ograniczeniami. Co by się stało, gdybym tego nie robił? Parę razy próbowałem, lądowałem w nierobieniu niczego. Jak to się dzieje, że lęki, czy emocje mną kierują. Przecież nie mam ochoty na to, żeby czuć się zmęczony, czy nie robić tego, co sobie zaplanowałem? Na zmęczenie może pomóc kawa. Ale długoterminowo, to wolę się nauczyć nie być zmęczonym, obejść te lęki, podobnie jak obejść to uczucie gorąca. -- To po prostu lęki -- myślę sobie. -- Brak chęci, motywacji do robienia czegoś, to przyzwyczajenie -- dodaję. Mimo wszystko pójdę na kort, potem do kafejki coś popisać, a potem pograć sobie. Oczywiście, chciałbym być bardziej wydajny, móc robić więcej rzeczy. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, to znaczy, poruszam się bardzo powoli. Z drugiej strony, to mogę sobie pozwolić na to, żeby nie pracować już ponad drugi rok. Czyli pewne rzeczy jakoś mi wychodzą? Nie mam ochoty na bycie samemu, a jestem sam. To mi się też nie podoba. Sam dla siebie jestem obi

Codzienne przebijanie się przez mgłę

Tak się zastanawiam, czy to starość, słońce, czy coś mi się robi na skórze. Skóry od dawna nie mam za dobrej. Ostatnio mi coś paznokcie zaczęły pękać. Widać dokładnie linię na paznokciach, kiedy miałem widocznie więcej stresu, może złe odżywianie. A może po prostu upaćkałem sobie czymś paznokcie, jak robiłem przy samochodzie? W każdym razie, to nigdy nie wiadomo ile człowiek pożyje. -- Czego się boisz -- pomyślałem sobie - śmierci? No właśnie, śmierci jako tako, logicznie myśląc, to się chyba nie za bardzo boję. Kiedyś to tęskniłem za nią, po trochu. Możliwe, że się jednak bardziej zmieniłem niż myślę. Nie dość, że nie mam ochoty na samobójstwo, to jeszcze uważam, że w miarę fajnie się żyje, mimo stresu. Na zawodach połowę gier wygrałem, połowę przegrałem. Tyle, że jak wygrałem, to często z dużą przewagą, jak przegrałem, to z niewielką przewagą. Zauważyłem, że się spinam. Stosowałem parę technik, żeby się rozluźnić, ale o części z nich zapominałem. W każdym razie, to o części z nich pa

Próba obserwacji.

Jeszcze tylko jakieś dwa miesiąc tu posiedzę i spadam. Już teraz za dużo się nad tym zastanawiam, jak to zrobić, jak i kiedy sprzedać samochód, co z rzeczami, kiedy tu wrócę. Nie wiem, myślę, że wrócę. Zobaczymy jak będzie w Niemczech. W każdym razie, bo nie mogę sobie zarzucić, że nie zmieniam krajów, choć tutaj nie podróżuję, choć mógłbym. -- Taka okazja, możesz tyle zwiedzić, zobaczyć -- mógłby ktoś powiedzieć, a mnie się nie chce, poza tym, to pewnie bym się bardziej dusił gdzieś indziej, niż w domu, to znaczy, w wynajętym pokoju, choć oczywiście używam też wspólnego pokoju, mieszkalnego. Ten pokój ma ładny widok, mój pokój też, bo okolica tu pagórkowata nie ma piętrowych domów, dużo ogrodów i zieleni. Poprzednim razem bywało, że sypiałem na plaży, czy gdzieś w lesie, w samochodzie. Teraz jestem akurat w rytmie treningu, choć wiadomo, sam siebie pytam, po co to robię. Ale, to moje hobby, jeden ma takie, drugi inne. Ciekawe jak to będzie po powrocie do Niemiec, czy znajdę pracę, czy

Codzienna walka

Dzisiaj dzień zaczął się bez sensu. W sumie, to już wczoraj wieczorem było jakoś do niczego. -- To moje emocje -- pomyślałem sobie. -- Mówią mi, że nie daję sobie rady, że nic nie ma sensu. -- Ode mnie zależy, na ile im się poddam -- pomyślałem sobie. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Teraz siedzę w kafejce, choć nie miałem siły to przyjechać. Jak widać, siłę jakoś znalazłem, mimo, że nie wierzyłem, będąc w domu, że przyjazd tutaj ma sens. -- Jestem zmęczony -- mówiło mi wszystko w domu. -- W domu i tak nie wypoczniesz, a w kafejce może coś popiszesz. -- Do niczego, to moje pisanie -- odpowiadałem sam sobie. -- Nieważne, spadaj do kafejki -- powiedziałem sobie na koniec. "Bić się z myślami"; czy "bić się w myślach?".

Ucieczka od emocji

Spać mi się chce. Może dlatego, że na parterze kumpelka B nocowała? Jeśli ktoś myśli, że Australijczycy są bardzo otwarci, to może się pomylić. Są na pewno bardzo mili, przynajmniej ci, których ja spotkałem, choć niektórzy z security, czy policja, to wiadomo, jak się trafi. Cudów nie ma. A może chce mi się też spać, bo źle spałem. Nie jadłem normalnej kolacji, bo ta kumpelka na dole nocowała. W dodatku dzisiaj rano jeszcze coś w rodzaju treningu, przyglądałem się też trochę ludziom, którzy dobrze grają. Wiem, że moje emocje zależą od stanu mojego mózgu. To znaczy, nie zawsze odzwierciedlają stan rzeczywisty, w jakim się znajduję. Chodzi o to, żeby się nie poddawać, szukać jakichś dróg. Mam wrażenie, że nie posuwam się do przodu, choćby nawet w paletkach, tak, jakbym nie umiał przezwyciężyć jakichś barier. Te bariery znowu, czy blokady, są wkurzające. Znowu ta sama piosenka, "Dziewczyna z Ipanemy". No właśnie, jestem sam. B, mój współlokator też jest sam. Dlaczego on jest sam?

Blokady, czyli nic nowego.

Siedzę w kafejce, sączę kawę, jak ktoś inny może sączy whisky. W czasie pobytu tutaj nie czuję tego nacisku na klatce piersiowej. Może to z powodu kawy, a może z powodu obecności ładnych dziewczyn, czy może ogólnie, ludzi? Dlaczego się nad tym zastanawiam? Bo przeszkadza mi to duszenie się w domu, to uczucie zmęczenia. Przy stoliku, bo siedzę przy takim dużym, siedzą też jakieś młode dziewczyny, odstrzelone. Są tu akurat dwutygodniowe ferie letnie. Gadają z jakimś chłopakiem. Trudno ocenić ich wiek, bo takie są wytapetowane, choć ładnie zrobione. Azjatki. Pisanie książki idzie pod górę. Zastanawiam się dlaczego. Byłem na korcie. Odbijanie o ścianę, czy ćwiczenie kroków uspakaja mnie. To trochę jak medytacja. Wiem, że w teoretyczni powinienem grać lepiej, ale tu się rozmija teoria z praktyką. To trochę jak z książką. Wiem, że potrafią jakoś tam pisać, nie uważając się za specjalnie uzdolnionego, z drugiej strony coś mi w tym przeszkadza. Idę zaraz na trening. Najpierw trochę może pomaga

Tu wiosna.

Dzisiaj rozmawiałem z sąsiadką mieszkającą dwa wejścia dalej. Ładna dziewczyna z Tajlandii. Myślałem, że ona może jakaś imigrantka, pracująca gdzieś w restauracji, czy coś, a ona doktorat robi, z dziennikarstwa. Sporo Azjatów tutaj doktoraty robi, to może też daje im szansę by pozostać dłużej? Nie wiem, w każdym razie mało co o niej wiem. Mieszka chyba ze swoim chłopakiem i jest oczywiście za młoda na mnie. Ja to już stary jednak jestem, stwierdzam. Po tej krótkiej rozmowie miałem trochę namieszane w głowie, włączyły się różne małe reakcje, wywołujące niepokój. Bo wiadomo, miło było by być z kimś takim jak N, czyli ta Tajlandka, ale, pomarzyć sobie można. Zamiast marzyć i dołować się, że sobie nie daję rady, poszedłem na siłownię. To znaczy, słońce świeciło, więc wbiłem się w buty do biegania i pobiegałem przez 20 minut, na rozgrzewkę. Za dwa tygodnie znowu jakie zawody. Odezwała się wreszcie Japonka, Na, może z nią zagram. Ona mało co mówi po angielsku, ale jest bardzo miła, nie wspom

Wiosna i senność

Spać mi się chce. Wczoraj wieczorem grałem do późna, potem siedziałem bez sensu, jak zwykle, do późna przed komputerem, a rano obudziłem się przed 6. Wcześnie się już jasno robi. No właśnie, nie mam ochoty na to, żeby emocje mną za bardzo kierowały, te małe  programiki, włączające się gdzieś w mojej głowie. Wiadomo, emocje są potrzebne, ale jak ich za dużo i są zbyt chaotyczne, to nic z tego dobrego raczej nie wyniknie. Tu pachnie wiosną, więc w mojej głowie budzą się też wiosenne uczucia. Smutek, że jestem sam. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, a może boję się, bo znowu się coś zmienia? Myślę, że lepiej czuję się tutaj, niż w Niemczech, może dlatego, że nie muszę pracować i robię choć po części coś, co chcę?

Senność, lęk, czy nie lęk

Coś mnie ostatnio jakieś przeziębienie złapało, dzień wcześniej mojego współmieszkańca, jeszcze dzień wcześniej kumpelkę. Powoli mi przechodzi, ale czułem wczoraj na treningu, że jestem do niczego. Po prostu zaczęło mi oddechu brakować, po bardzo krótkim czasie. To inny rodzaj uczucia braku tlenu, w porównaniu z tym z powodu lęków. Widzę, jak choroba zmienia u mnie sposób spojrzenia na świat, człowiek robi się bardziej oklapciały, trudno mu się za coś zabrać. Teraz na przykład czuję senność, ale nie wiem, czy to lęk, czy zmęczenie przeziębieniem. No właśnie, trudno wyczuć. Jak to jest z chorobami psychicznymi, to znaczy, czymś w rodzaju przeziębienia w głowie. Nie jest to śmiertelne, ale powoduje, że człowiek inaczej się czuje i zachowuje. Tak mi się wydaje. Więc gdy wiem, że mnie lęki gonią, to mój rodzaj przeziębienia w głowie, to muszę brać poprawkę na to, gdy analizuję moje zachowanie i próbuję coś z tym zrobić. Jestem śpiący, ale idę zaraz pograć, bo nie chce mi się w domu siedzie

Worek wymówek.

Coś mnie przeziębienie łapie. Muszę sobie miodu kupić. Piję herbatę. Coś myślę za dużo o NB (narkotyk-B). To znaczy, nie myślę o niej, ale przychodzi mi ona na myśl. Myślę, że jakbym miał jaką dziewczynę, to bym o NB już raczej nie myślał, choć to oczywiście zależy od tego, jaka dziewczyna to by była. Naciągnąłem sobie trochę nogę w kostce, od wewnętrznej strony nogi. Tak, że teraz od zewnętrznej strony jest spuchnięta, to "stara" kontuzja, od wewnętrznej trochę boli. Trudno, dzisiaj mamy jakieś rozgrywki, zobaczymy jak to będzie. Idę zaraz do kafejki, może tam coś popiszę. Piję herbatę, wyjadłem resztki miodu. Nie mam na nic specjalnej ochoty. Czyli, nic nowego. Słucham sobie coś tam tych chińskich piosenek. Jak przeczytam tekst, to coś tam rozumiem. No właśnie, bez sensu jest próbować być przyjacielem NB, jak od niej więcej chcę, a ona. Każdy to powie. Po co się męczyć. Przez długi czas trudno mi było jednak zerwać ten niewidoczny łańcuch. Rzucam się na nim do dzisiaj, choć

Obiad w grupie.

Wczoraj byłem pograć, dzisiaj, czyli jak zwykle. Wczoraj jak zwykle do jakiejś knajpki, z grupą, to znaczy, grzecznie coś zjemy, najwyżej A, czy ktoś tam sobie jakieś wino strzeli, czy może piwo. Potem grzecznie na kawę, czy ciastko. Głównie, to chodzi o to, żebyśmy sobie razem posiedzieli, pogadali. Jak w innych krajach. Dzisiaj po treningu pytam się, czy ktoś idzie coś zjeść. A nie idzie V mi się pyta dokąd. Reszta jakaś niewyraźna. Na koniec poleźliśmy nawet daleko, to znaczy, pojechaliśmy. V poszła do domu, uczyć się, bo w sumie, to nie ma czasu. Jak jej jednak powiedziałem, że ją odbiorę, to się zgodziła. Na koniec spędziliśmy ze sobą wszyscy parę godzin jeszcze. No właśnie, zastanawiałem się, czy by nie jechać po treningu do domu. -- Po co pojedziesz, co tam będziesz robił -- zapytał mnie jakiś głos w mojej głowie. -- No nie wiem, odpocznę -- odpowiedziałem sobie. -- To znaczy, będziesz siedział na kanapie, źle się czuł, próbował coś zrobić i pewnie nic nie zrobisz? -- zapytał zn

Nie dzisiaj. Zapach wiosny.

Próbuję znowu jakoś wskoczyć w rytm. Wcześniejsze chodzenie spać pomaga. Współmieszkaniec wrócił, więc nie mam ochoty tak siedzieć, półśpiący, w stołowo-kuchennym pokoju. Dlatego wcześniej idę do swojego pokoju, więc też wcześniej zasypiam. Takie życie. Czują jakąś pustkę w sobie. Może dlatego, że stąd niedługo wyjeżdżam, a może to po prostu samotność i uciekanie przed lękami, czy kto tam wie, przed czym. Idę potem na kort, potem do kafejki, potem na paletki. Może zdążę kupić sobie tańszej smażonej ryby. W sumie, to żyję oszczędnie, choć tego pewnie nie zauważam. Czyżbym się zamieniał w starego dziadka chodzącego w byle czym? Zwracam trochę uwagę na ubiór, ale widzę, że moje rzeczy zaczynają się zużywać, bo dawno nic nie kupowałem. Najczęściej to kupuję jednak rzeczy do sportu, tak do chodzenia, raczej rzadziej. Jak tu się wygmerać z tej pustki, z tych ucieczek? Słucham w kółko piosenki, której tekstu nie rozumiem, coś tam jest o pyle kosmicznym, coś o miłości. Ładna dziewczyna to śpie

Czasami moment spokoju

Dzisiaj rano trening, nawet nie miałem czasu czuć lęku w domu, potem byłem zmęczony, bo wieczorami do późna oglądam olimpiadę. Teraz nawet jakoś się da znieść. Coś czasami jakby się w mojej głowie na "spokój" przestawia. A może to też dlatego, że wieczorem jeszcze graliśmy, bo mamy co środę coś w rodzaju zawodów klubowych.

Wolna chata i pustka w głowie, albo za dużo myśli.

"Gdy jest mi źle, coś mnie zrani, to wiem, że mam parę niewidocznych skrzydeł,na których mogę odlecieć Wreszcie zobaczę jak moje marzenia rozkwitają" Coś mój dzień do kitu. Zobaczymy, czy uda mi się wybrać do kafejki, potem dorabiam jako trener. Jak nie pójdę do kafejki, to nic raczej nie napiszę, nie, żebym tak dużo napisał. Zjadłem sporo czekolady z orzechami, napiłem się kawy, drugiej, jakoś próbuję się poderwać do lotu. Widzę jak bardzo mnie z rytmu wybijają niektóre proste rzeczy. Parę może się złożyło, muszę załatwiać z wynajmowaniem mieszkania, a poza tym, to wstałem rano o 6, żeby odwieźć współmieszkańca na lotnisko. Chata wolna, ale co z tego. -- Wczoraj, czy przedwczoraj miałeś dobre momenty, pamiętasz -- mówię sobie. -- Tęsknię jakoś, za kimś bliskim -- odpowiada mi jakiś głos -- za NB (narkotyk-B). -- Ano, tak bywa -- mówię sobie -- co zrobisz. Po raz pierwszy patrzę przez okno, po raz pierwszy może od paru godzin realizuję, że niebo jest niebieskie. Nie idę na si