Posty

Wyświetlam posty z etykietą wewnętrzne dziecko

Okno, lepsze niż nic.

Na zewnątrz ciemno, temperatura spada, jeszcze pół godziny temu było 28 z kawałkiem, teraz jest już tylko 27,8C, choć jest już 20.30 i dawno ciemno. Taka to jesień. Tyle tu ładnych dziewczyn, oczywiście, zadaję sobie pytanie, co robię nie tak. Siedzę w klimatyzowanej kafejce, temperatura ustawiona jest na 22C, jak dzisiaj rano E powiedziała, która tu pracuje. Ostatnio coś sobie piszemy z NB (narkotyk-B), mam ochotę wyrzucić ją z serca, choć trudno mi to trochę przychodzi. Ale, daremny futer, jak to się mówi, ona mnie totalnie olewa, jestem w "friend zone". Zauważyłem rano, gdy postanowiłem coś zrobić, że łatwo mi uciec w myśli o niej. To jakby jakiś narkotyk. Podobnie uciekałem w coś, co mnie akurat denerwowało, byle dalej od lęków. Człowiek pociągnie narkotyku trochę i od razu mu lepiej, emocje zagłuszane są hormonami związanymi z narkotykiem. Muszę starać się, by iść do przodu, coś robić, kombinować co tu dalej. Kawa mi czasami pomaga, ale wiadomo, to po prostu inny rodzaj

Dreptanie w miejscu

Wracam dużo do przeszłości, mając nadzieję, że znajdę trochę źródło lęków i uda mi się spokojniej iść przez życie. Lęki mieszają mi w głowie, trudno mi wtedy podjąć jakąś decyzję. Widzę to chociażby po tym, gdy napiję się kawy. Kawa dodaje mi odwagi i świat często wygląda po prostu inaczej. Przeszkody znikają, albo stają się mniejsze. Jestem dla siebie obiektem obserwacji. Staram się zaobserwować jak działam i co z tym zrobić, jak to zmienić. Inaczej, gdybym nie próbował walczyć, to siedział bym pewnie nieszczęśliwy w kącie, czekając na zlitowanie się losu. Staram się też codziennie ugryźć kawałek mojej listy "todo", chociażby po to, żeby nie czuć się wobec moich lęków bezradny. Wychodzi mi to z gorszym, czy lepszym skutkiem. Muszę coś zrobić, albo znaleźć robotę, co dało by mi wizę powrotną, albo starać się o tą powrotną, bo musiał bym na chwilę wrócić do Niemiec. Wtedy dostanę taką na 3 miesiące. Co z samochodem, mam go sprzedać, co z tym wszystkim? Niezależnie od tego, że

Surf, lęki i delfiny

Byłem dzisiaj surfować. Obudziłem się w nocy, choć poszedłem późno spać. Rano uczucie napięcia w okolicach klatki piersiowej, wiadomo, lęki, ale jazda na surf, to już rutyna. Wrzucam w siebie szybko jajecznicę, trochą czekolady i jakichś tam sucharków z ryżu do plastikowego woreczka. Do innego parę owoców. Mam plastikowe wiaderko z miękkiego plastiku, dobre na mokre rzeczy. Deska do samochodu i jestem gotowy. Podjeżdżam pod A, która jest nawet w miarę punktualnie, to znaczy, pięć minut za późno. Jedziemy na inną plażę, niż normalnie, bo A nie chce na tą starą, ja też nie, bo tam tłok straszny, bo stoją wieżowce z turystami. Ludzi w wodzie jak mrówków. Siedziałem w wodzie prawie, że 3 godziny, złapałem parę fajnych fal i mogłem sporo łapanie fal potrenować, bo były w miarę łagodne. Po tych 2 metrowych z Coolangatta, to takie trochę ponad metr, czy jakie duże, to sama przyjemność, im większe, tym lepsze. W wodzie się nawet jakaś dziewczyna do mnie uśmiechała, ale coś nie zagadałem specja

I co z tym lękiem

Szukam punktu zaczepienia. Moja lista z rzeczami do zrobienia rośnie. Mało co z niej znika, więc widzę po tym, jak stoję, niejako w miejscu. Przy każdej pozycji piszę sobie codziennie minus jeden. Niektóre pozycje mają już -50. To chyba w miarę dobra metoda do obserwacji tego, co się dzieje. Gdy myślę o którymś z tych punktów, to najczęściej czuję napięcie w klatce piersiowej. Coś się broni, przed zrobieniem ich, choć niektóre z nich są bardzo proste, jak "wybranie muzyki do słuchania na komputerze". Wracam do przeszłości, by wyłapać te momenty lęku. Myślę, że moje dzieciństwo było pokopsane. Widzę to przez porównanie z tym, co inni ludzie przeżyli. Już wtedy, gdy chodziłem do szkoły, wiedziałem, że jestem jak w więzieniu, czy obozie. Myśl o śmierci była uspakajająca, to jedyna forma ucieczki, wtedy. Po tym, jak pierwszy raz spróbowałem się zabić, po cichu, nie na pokaz, wiedziałem, że zawsze mogę to zrobić. Pierwsza próba nie wyszła, ze względu na brak informacji o tym, czym

Partyzantka w domu

Obudziłem się nawet bez lęków, dzisiaj. Nic mnie jakoś nie dusiło. Tak, się zastanawiałem, kiedy to przyjdzie. Rano wracam do przeszłości. Ostatnio często wracam do przeszłości. Niejako ja gonię za nią, a ona przychodzi z lękami do mnie. Na siłowni pomyślałem, że muszę kupić pasek do samochodu, bo jak jest wilgotno, to piszczy. Wkurza mnie to. Tak się zastanawiałem, jak się moje lęki będą broniły. Były oczywiście wytłumaczenia "Przecież chciałeś być raz wcześniej w bibliotece", czy jakieś takie podobne. Bo gdybym pojechał kupić ten pasek, to zeszło by mi może pół godziny. Byłem przygotowany na to, że będą miał lekki napad senności. I w sumie, to miałem, ale tylko lekki. Wiedziałem, że muszę pojechać, kupić ten pasek. Tak mi logika mówił. No i pojechałem. Paska nie kupiłem, bo takiego akurat nie mieli, ale zamówiłem. Cały czas miałem świadomość, że to po prostu śmieszny problem, to śmieszne, że mam taki problem. Tyle, że problemy są relatywne. Jak się ma PTSD, to czasami istni

Mózg stawiający opór. Lęki.

Dzisiaj coś gorszy dzień. Już gdy się obudziłem, to czułem niepokój. Poza tym, to coś mnie lekko dusiło. Znowu pytania "co tu robię, po co". Wiem, że nie mogę ufać takim pytaniom, poddającym w wątpliwość to, co robię. Bo jaką mam alternatywę do tego, co akurat robię? Pracować codziennie, żyć samemu z lękami i padać wieczorem do łóżka, po sporcie, by budzić się i zasuwać do roboty. W robocie czułem ataki lęku, czasami nie byłem w stanie nic zrobić. Ale ciągle mnie tam chcieli. Szukać kogoś bliskiego? Teraz jestem tutaj, muszę szukać nowej pracy, bo to dobra podkładka do przedłużenia wizy. Nawet nie wiem, ile tu jeszcze zostanę. Mam ważny termin w lipcu, musiał bym wracać, ale czy dam radę załatwić wizę powrotną, bez której stracę tą wizę? Ile tak jeszcze mam się włóczyć po świecie? A może to takie moje życie? Może moje lęki nigdy nie znikną? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Po prostu walczę starając się coś zmienić. Proste rzeczy sprawiają mi trudność. To trochę tak, jakbym

Walka z lękami.

Staram się iść do przodu, choć mam wrażenie, że stoję w miejscu. W sumie, to pozostała mi do załatwienia wizy powrotna, bez której nie mogę stąd wyjechać. Poza tym, to załatwiłem sobie kartę zdrowotną. Gdy będę wyjeżdżał, to czy mam zatrzymać samochód, który lubię, czy go sprzedać? Tu w sumie, jak jest się rezydentem, to nie trzeba płacić za wiele świadczeń zdrowotnych, to znaczy, państwo dopłaca do wielu rzeczy. Za niektóre, jak za dentystę, trzeba płacić samemu, warto wtedy mieć prywatne ubezpieczenie, albo zdrowe zęby. Dlatego może zdarza się tu widzieć ludzi, którym brakuje jakiegoś zęba. W Niemczech się to raczej rzadziej spotyka. Moje lęki męczą mnie, powodując, że mam trudności z robieniem wielu rzeczy, nawet bardzo prostych. Jak napisanie jakiegoś oficjalnego listu, czy kupienie części do samochodu. To powoduje oczywiście  uczucie bezradności. Próbuję się do nich dobierać, w ten, czy inny sposób, albo po prostu realizować swoje cele, niezależnie od tego, jak część mózgu się prz

Szukanie lęków w przeszłości.

W sobotę walentynki. Impreza chyba głównie dla dziewczyn, takie ma się wrażenie, czytając coś na polskim internecie. My pojechaliśmy nad morze, najpierw jeszcze dwie godziny na targu, bo dziewczyny chciały pochodzić. Widzę, jak się zmieniają, choć sumie dorosłe kobiety. Od chodzenia po sklepach z ciuchami, jedna, albo bycia na luzie, druga, zmieniają się w mamy targowe. To prawie, że zabawne, przyglądanie się, z jaką pieczołowitością wybierają każdego słodkiego kartofla, czy jakieś inne warzywo. Na tym targu też, przez dwie godziny, albo i dłużej, chodziliśmy, oglądając jakieś tam targowe świecidełka, by na końcu jeszcze dłużej pochodzić, bo A nic nie kupiła, a "musi coś kupić". Potem plaża, gdzieś coś tam próbowałem surfować. Załatwiłem sobie trochę okulary, to znaczy, szkła coś siadają, może od ciepła, mirkropęknięcia. Więc, przyszło mi do głowy, żeby szkła wymienić. Od razu pomyślałem, że to pewnie kosztuje. Co w takim razie kryje kasa chorych? Z tego, co wyczytałem, to mo

Trochę nieźle pokręcony.

Pustka przychodzi i odchodzi. A może jest ona cały czas we mnie, czekając, by ja wypełnić? To tylko taki obraz, gdzieś jakaś dziura w człowieku. Od razu przychodzi mi do głowy, że to moje blokady wytwarzają pewien rodzaj próżni, a może ściskają się za bardzo, tłumią, nie potrafiąc wyjść, komunikować ze światem? Wczoraj rozmawiałem z W, z Taiwanu, miała rozmowę o pracę. Nie podobało jej się, że mało płacą, że nie wiadomo, czy ją będą sponsorować, bo ona jest na wizie wakacyjnej, no i to, że nie jest to w centrum miasta. Miała by pracować jako "junior" inżynier. Zdziwiłem się trochę, że ona taka drobna, jakoś bardzo dziewczęca, a studiowała coś tam z inżynierią. Powiedziała, że mama jej tak doradziła, ale ona nie lubi swojej pracy. "Co byś chciała robić", pytam. "Nie wiem, w tym problem", mówi. Więc tak trochę żartem, trochę na poważnie mówię, że może by rodzina, mąż, dzieci. "Tak", ożywiła się. "Rodzina, dzieci, to by mi się podobało", p

Pod prądem

W nocy obudził mnie ból serca. Chyba było to serce, albo jego promieniowanie. W każdym razie poszedłem do toalety, raczej odruchowo, starając się nie oddychać zbyt głęboko. "Może tak się to kiedyś skończy", pomyślałem, "jakiś atak serca czy coś". Nawet nie wiem, czy mam tu ubezpieczenie zdrowotne, muszę sprawdzić, przyszło mi jeszcze do głowy. Miałem już takie bóle kiedyś. Też nie poszedłem do lekarza, bo myślałem, że to ze stresu. Pewnie to ze stresu, podobnie jak afty, czy czasami jakiś tik w oku. Nie wiem, co dalej, ale pisanie mnie chyba uspakaja. Poczytałem trochę Murakami, IQ coś tam. Podobało mi się, choć dłuższe opisy przeskakiwałem. Dzisiaj chyba paletki, kupiłem sobie opaskę kompresyjną na łokieć. Przeczytałem w jednym magazynie, że jak się chce robić coś artystycznego, to warto wyznaczyć sobie jakiś termin. Ja chciałem coś napisać, jakieś opowiadanie, jak kiedyś, czy książkę, ale coś mi nic z tego nie wychodzi. Tyle, że nie jest to moje główne zajęcie. Gł

Powroty do dzieciństwa.

Kawa dzisiaj coś nie działa. Jesteś jakoś bez energii. Byłem rano na siłowni, coś tam poćwiczyłem. Muszę znowu swój plan ćwiczeń realizować, bo mam wrażenie, że gdy ćwiczę z A, to mało robię. Ona robi marszobieg, przez 45 minut. Potem zawsze te same ćwiczenia na brzuch, czy boczki. Muszę iść więcej do parku, tam zrobię mój program. Na siłowni jest jakoś trudniej, bo ludzie tam albo biegają jak chomiki na tych taśmach, czy siodełkach z pedałami, albo męczą jakieś odważniki, bezpośredni, czy za pomocą maszyn. Raczej nikt tam nie podskakuje, nie robi czegoś szybkiego. W jednym kącie, tym koło chomików, są maty. Tam część ćwiczy brzuszki, czy rozciąga się. Gra głośno muzyka i maszyny szumią, chomiki tupią, gdy biegają szybciej, odważniki czasami zastukają. W parku za to, nie ma jakichś skomplikowanych urządzeń, czasami jest gorąco, czasami przyjemny wiaterek wieje. Niedaleko przebiega droga, 4 pasmówka, ale tu i tak najwyżej 60 na godzinę jeżdżą. Poza tym, to jest trawa, pełno różnych ptak

Czy potrafię sobie przypomnieć?

Dzisiaj trochę lepiej niż wczoraj. Rano medytowałem nawet trochę. Muszę to częściej porobić, szczególnie chyba rano. Tak mi się o medytacji przypomniało, bo dużo się tu mówi o dziennikarzu, którego właśnie z Egiptu wypuścili. Medytował siedząc w więzieniu, nie wiedząc, kiedy go wypuszczą, czy za miesiąc, czy za 10 lat. Kumpelka pracowała w Kairze. Mówi, że kiedyś jeden z jej współpracowników przyszedł do pracy zapłakany. Jego przyjaciel był gejem i właśnie wykonano na nim karę śmierci. Sprawdziłem, w Egipcie nie ma kary śmierci za bycie homoseksualnym, ale może ten kumpel był z innego kraju, w Nigerii i paru innych krajach można otrzymać karę śmierci za bycie gejem.  Wesołe tematy. Dwóch Australijczyków siedzi w więzieniu i czeka w sumie na karę śmierci, bo nowy prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Taka egzekucja może być przeprowadzona bardzo szybko, w ciągu paru dni. Siedzą w więzieniu już od 10 lat, za przemyt narkotyków. Moim zdaniem powinno się móc kupić narkotyki w aptece, jak

Wyuczone emocje.

Budzę się rano i czuję samotność. Zastanawiam się, co dalej. Myślę sobie "znowu się włączyły jakieś emocje, które mnie wpychają w smutek". Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym lepiej chyba widzę ten mechanizm. Nauczono mnie bezradności, siedziałem latami w swoim pokoju, nie mogąc z niego wyjść, nie mogąc nic zrobić, starając się nie zwrócić uwagi Starego. Czasami po prostu nie wiedział, że jestem w domu. Zamiast wychodzić z pokoju, by iść do łazienki, odlewałem się do butelki po mleku, czy do ogródka z balkonu. Kiedyś się tego wstydziłem, teraz mi jakoś ten wstyd przeszedł. Byłem mały, co mogłem zrobić? Każde spotkanie starego mogło zakończyć się biciem i poniżaniem. "Pokaż no się", mógł powiedzieć Stary. "Czemu znowu nieuczesany", i prask w pysk. Ciągnął by mnie za włosy, czy ucho przed lustro. Potrząsał by moją głową, potem puścił ją i powiedział "Popatrz na siebie". Moja mama coś tam by zaskomlała, a On na to, "Nie wtrącaj się". Ba

Samobójstwo, brak wiary w możliwość zmiany?

Kiedyś, gdy mieszkałem w jeszcze innym miejscu, innym kraju, biegałem czasami wzdłuż wysokiego skalistego brzegu morza, przerywanego małymi plażami. Trasa prowadziła najpierw wzdłuż asfaltowej drogi, potem ścieżką pośród kaktusów, takich z liśćmi wyglądającymi jak uszy zająca, potem znowu wzdłuż drogi, przez mostek i tak dalej. Ten mostek miał betonową poręcz, wystarczająco szeroką, żeby można było po niej przebiec, jak się trochę uważało. Wiedziałem, że gdybym się potknął i spadł, to raczej byłby to koniec. Zastanawiałem się nad tym prawie za każdym razem, widząc w dole szpiczaste kamienie, pomiędzy którymi wił się mały strumyk. A nawet jakbym przeżył pierwszy upadek, to pewnie by mnie szybko nikt nie znalazł, bo raczej mało kto tamtędy chodził, myślałem sobie. Dlaczego to robiłem? Może szukałem śmierci, albo ryzyka, czegoś, co by mnie wyzwoliło z nieprzyjemnego uczucia bytu. Kiedyś nie wiedziałem, że mogę się sam wydostać z tej ciemnej dziury, w której żyłem. Nie wiedziałem, że ból m

Asocjacje w mózgu. Lęki.

NB się nagle odezwała. Nawet sobie zainstalowała chata na komórce, tak, że zaczęła znowu do mnie pisać. Chodzi na terapię. Dużo nie pogadaliśmy, bo szedłem na siłownię. Lało od rano, nawet przyjemna odmiana. Teraz chłodno, to znaczy, 23C, wiatr jest chłodny. Trochę sobie nadwyrężyłem łydkę, więc zastanawiałem się, czy iść na siłownię, ale, A tam była, zdyscyplinowana, więc też poszedłem. A chodziła co drugi dzień, ale potem coś więcej poczytała, poza tym, to powiedziałem jej, że można codziennie chodzić, więc teraz zasuwa codziennie. Porobiłem trochę "na klatę", czyli raczej do paletek, bo nie zależy mi specjalnie na dużych mięśniach, temu nie ćwiczę ze sztangą, czy czymś. To i tak pikuś, w porównaniu z moimi prawdziwymi problemami, czyli lękami. Wkurzają mnie one, ale doszedłem do wniosku, że moje lęki nie są skierowane przeciwko mnie. Nie ma tam jakiegoś wroga w mojej głowie. Moja podświadomość próbuje mnie po prostu bronić, ratować mi może życie, technikami, które kiedyś d

Czasami reflektuję, obżerając się

Rano budzę się, jak zwykle, dosyć wcześnie. Wieczorem skrzeczą nietoperze, bijąc się o dojrzałe manga, na drzewie bezpośredni przed moim balkonem. Niestety, to drzewo stoi u sąsiada, "mój" ogródek jest minimalny. Więc mogę sobie na te mango tylko popatrzeć, tym bardziej, że tu kradzież, chyba nawet drobna, nie jest raczej miło widziana. Myślę, że na pewno kradną tu mniej niż w Europie. W każdym razie budzę się i czekam na to poranne uczucie, nie mdłości, ale bezradności i smutku. I nawet nie wiem, tak do końca, czy ono przyszło, czy nie, bo budziłem się parę razy. Mówiłem sobie cały czas "to tylko emocje w mojej głowie, wyuczone reakcje, na które tak naprawdę nie mam ochoty". I chyba nawet nie czułem tej bezradności dzisiaj. Tak mi się wydaje. To może się wydać dziwne, że nie wiem, ale jestem trochę jak na łódce, na morzu, szarym, na falach. Tu zawieje silniej, to przyjdzie większa fala, czasami trudno odróżnić, czy bardziej kołysze, czy mniej, bo cały czas jakoś ta

Gdy czuję się bezradny

Codziennie rano, albo prawie codziennie, zastanawiam się, po co tu jestem i czy to dobry pomysł. Miałem już parę dobrych pomysłów, jak i też złych, w swoim życiu. Myślę, że każdy ma jakieś tam lęki, to normalne. Tyle, że moje mi chyba bardziej przeszkadzają, biorąc uwagę to, co obserwuję w otoczeniu. Gdy jest się jednak uważnym, to wszędzie zobaczy się jakieś hasło mówiące o pokonywaniu lęków. Już w bajkach bohaterowie walczą ze swoimi lękami. W bajkach mają one postać smoka, czy innego stwora, z którym da się gadać. Chodzę na tą siłownię, ale coś nie tracę chyba sadła na brzuchu, pewnie dlatego, że za bardzo lubię orzeszki. Każdy dzień to walka z ociężałością. Gdy wracam z siłowni, to łatwo jest wisieć na kanapie, po śniadaniu. Moje emocje narzucają mi wtedy senność i bezradność. Zastanawiam się, czy nie lepiej było by gdzieś iść do pracy. Tyle, że wtedy przypomina mi się, jak to czasami w pracy było, gdy walczyłem z sennością, czy niemożnością robienia czegokolwiek. Nie mam ochoty na

Bieg z przeszkodami, w głowie. Odważna mrówka.

Rano budzę się, wita mnie niepokój. Muszę parę rzeczy, a przynajmniej jedną, z mojej listy zrobić, bo mnie terminy gonią. Gdy pomyślę o tym, czuję jak mi coś splot słoneczny ściska. Za chwilę moje myśli uciekają gdzieś dalej, nacisk na splot słoneczny przechodzi. Myślę znowu o tym, co muszą zrobić, nacisk i niepokój powracają. Tak sobie wtedy myślę, że logika myśli sobie jedną rzeczy, a emocje robią swoje. Nie jest to nowa myśl. Leżę w łóżku i nie chce mi się wstać, ale na 7 jestem na siłowni umówiony i głupio by było nie pójść. Więc wstaję. Robię nawet parę ćwiczeń. Wczoraj łaziliśmy przez prawie 4 godziny po pagórkowatym lesie, w bardzo szybkim tempie. A znowu o mało co, a by nastąpiła na węża. Ja o mało co, nie nastąpiłem na żabę. Wąż się wystraszył, schował od razu pod jakimś pniem, szkoda, bo chciałem mu zdjęcie zrobić. Wyczytałem, że ten wąż, to jakoś małooki coś tam. Poprzedni to był pyton. Ten trochę jadowity, ale nie śmiertelny. Poszedłem przy okazji na stronę organizacji od a

Doliny emocji

Wczoraj wieczorem, jak leżałem w łóżku, coś mi jakby mignęło, koło drzwi balkonowych, chowając się za kotary, takie, z pasków, coś w rodzaju żaluzji. Nie byłem pewny, tak do końca, więc wstałem i odsłoniłem powoli te zasłony, używając do tego rakietki, bo nigdy nie wiadomo, czy człowieka coś tu nie użre. Drzwi balkonowe są przesuwane, były otwarte, tylko siatka zasłaniała ich połowę. Na szybie siedział duży pająk, taki, z nogami na parę centymetrów. Nie był to ten chudy, ale też nie aż tak super włochaty. Odsłoniłem trochę siatkę, bo chciałem go wyrzucić, ale zniknął. Te zwierzaki tutaj, to umieją znikać, podobnie jak gekon, parę dni temu. Jak zasypiałem, to miałem oczywiście wrażenie, że łazi mi po twarzy. Dzisiaj rano rozglądałem się za tym stworem, ale nigdzie go nie było. Odsunąłem siatkę, a tam na dole była mała jaszczurka, albo inny gekon. Popatrzyła na mnie z wyrzutem i uciekła na balkon. Więc może to ona była wieczorem w pokoju, a nie ten pająk. Tu jaszczurkami, czy gekonami w

Próbuję zmienić moje reakcje emocjonalne.

Analizuję moje lęki, próbuję się do nich dobrać z tej, czy innej strony. Wracam do dzieciństwa, by je trochę lepiej poznać i powiązać je z wydarzeniami. Bo w sumie, to dzieciństwo przeżyłem, jak widać na załączonym obrazku. Brakuje mi coś kobiecych piersi, których tyle widzę w koło. Wiem, że gdybym miał dziewczynę, to może by mnie już po miesiącu tak nie interesowała, więc aż tak bardzo się nie przejmuję, że żadnej nie mam. Dziewczyna oznacza też stres. Czy przychodził mi on na dobrze? Nie wiem. Wiem, że jak jestem sam, to lepiej sobie radzę z wieloma problemami. Nie ma wtedy chyba takiej presji, że "muszę" coś zrobić, że "muszę" być takim, a nie innym. Możliwe, że część z tego jest tylko w mojej głowie. Dzisiaj rano kumpelka mi coś napisała, związanego z jakimś drobnym interesem. Poczułem lekką falę niepokoju, który jakby zaraz się schowała, gdzieś głębiej. Bo przejmuję się czasami co ludzie o mnie pomyślą. Choć jest to wybiórcze. Lęki mnie unieruchamiają. Mam wyuc